Jeszcze nie tak dawno, niemal nikt w Polsce nie słyszał o permakulturze, a dziś, jeśli nawet nie znajduje się ona jeszcze w centrum zainteresowania, jej popularność znacząco wzrasta. Czym jest owa permakultura, o tym postaram się pokrótce opowiedzieć.
Większość osób swoje pierwsze kontakty z permakulturą kojarzy z poszukiwaniem metod produkcji zdrowej żywności. Na permakulturę natykamy się zwykle, poszukując alternatywnych rozwiązań dla naszego ogrodu, upraw bez nawozów i środków ochrony roślin. Z tego powodu istnieje spora rzesza osób, którym słowo to kojarzy się z uprawą warzyw w ogródku. Jednakże, choć permakultura ma dużo wspólnego z uprawą roślin, geneza jej powstania jest zupełnie inna.
Permakultura zrodziła się z głębokiego niepokoju o losy naszej planety. W końcu lat sześćdziesiątych, światłe umysły zaczęły zdawać sobie sprawę, że nasza cywilizacja na dłuższą metę nie będzie w stanie rozwijać się w nieskończoność w tempie takim jak do tej pory. Osoby ze świata nauki, biznesu i polityki utworzyły w 1968 roku Klub Rzymski, organizację typu think tank, której celem było badanie i publikacja raportów o globalnych problemach świata. Organizację tę uznano za protoplastę ruchów proekologicznych na Zachodzie, dzięki wydanemu drukiem w 1972 roku raportowi „Granice Wzrostu„. Raport ten zawierał analizę możliwych scenariuszy rozwoju naszej cywilizacji, w obliczu wzrostu populacji na Ziemi i wyczerpujących się zasobów naturalnych, w tym głównie paliw kopalnych.
Raport ten trafił między innymi w ręce ówczesnego wykładowcy uniwersytetu Hobarth, Billa Mollisona. Dostrzegł on trzy podstawowe zagrożenia dla życia na naszej planecie: zanieczyszczenie środowiska, zmniejszający się areał obszarów leśnych i erozję gleb. Zdawał sobie sprawę z tego, że świadomość zagrożeń w społeczeństwach Zachodu wzrasta, równocześnie jednak zauważał, że nie istnieje żadna spójna koncepcja, jak tym zagrożeniom się przeciwstawić. Od 1972 do 1974 roku Mollison wraz ze swym uczniem, Davidem Holmgrenem, pracowali nad stworzeniem interdyscyplinarnej nauki o Ziemi, mającej stanowić odpowiedź na nurtujące ich pytania o los naszej planety, o pozytywistycznym potencjale i światowym zasięgu. Z ich rozmów i dyskusji w Tasmanii, miejscu, gdzie „nowoczesność i natura zderzają się, zarówno destrukcyjnie, jak i kreatywnie”, narodziła się permakultura.
Efektem współpracy Mollisona i Holmgrena była książka Permaculture One, stanowiąca pierwszy w historii podręcznik permakultury, napisany pod kątem jej zastosowania w klimacie umiarkowanym. Niedługo później Mollison wydał Permaculture Two, odnoszącą się głównie do tropików. Koncepcja permakultury znalazła pełny kształt dopiero w książce Permaculture: A Designer’s Manual, wydanej w 1988 roku, będącej do dziś podstawą programową kursów projektowania permakulturowego (tzw. PDC – Permaculture Designer Certificate course).
Czymże więc jest ta permakultura? Z uwagi na mnogość zagadnień, które leżą w kręgu zainteresowania permakultury, istnieje ogromna ilość jej definicji, a także odmian.
Najprostsza, pierwotna definicja wywodzi się od słów Permanent Agriculture i oznacza sposób uprawy roślin i roli w sposób trwały, czyli taki, który nie zubaża gleby i środowiska. Trwałe podwaliny rolnictwa, poprzez zapewnienie żywności dla całej ludzkiej populacji, stanowią podstawowy warunek istnienia trwałej kultury (Permanent Culture), czyli krótko mówiąc: istnienia naszej cywilizacji i naszego gatunku.
Permakultura, według klasycznej definicji, jest nauką o świadomym projektowaniu systemów, które charakteryzują się różnorodnością, stabilnością oraz zdolnościami regeneracji właściwymi dla systemów naturalnych – do tego znaczenia permakultury wrócimy w dalszej części artykułu.
Permakultura jest również postrzegana jako etyczna filozofia zrównoważonego rozwoju, bazująca na właściwej dystrybucji surowców, dóbr, pracy, uwagi i informacji.
Permakultura to również dwa zjawiska społeczne, o różnym zasięgu. Pierwsze odnosi się do permakultury rozumianej jako szczegółowo opisany, sprawdzony i powtarzalny system nauczania, drugie natomiast do skali jej oddziaływania w wymiarze globalnym.
Permakultura jako dobro intelektualne jest w rozumieniu jej twórcy, Billa Mollisona, własnością całkowicie rozproszoną – każdy absolwent kursu projektowania permakulturowego staje się współwłaścicielem permakultury i może ją praktykować, krzewić i rozwijać w dowolny sposób. Permakultura jest więc społecznością projektantów, nieformalną organizacją o światowym zasięgu, której rozproszenie, brak majątku, centralnych władz, ciał organizacyjnych, budżetów i komitetów czyni praktycznie niezniszczalną. Idei bowiem, przekazywanej w ramach kursów projektowania permakulturowego i zakorzenionej głęboko w absolwentach takich kursów, nie sposób powstrzymać i zniszczyć.
Permakultura wreszcie to oddolny, obywatelski, masowy, egalitarny ruch społeczny o światowym zasięgu, działający na rzecz samowystarczalności, społecznej odpowiedzialności, decentralizacji władzy w aspekcie socjalnym, politycznym, ekonomicznym i technicznym. Permakultura przyciąga ogrodników i zwolenników budownictwa naturalnego, entuzjastów przyrody i wytwórców, działaczy społecznych i zwolenników życia bez podłączenia mediów (off-grid), miłośników survivalu i reformatorów, wegetarian, wegan i hodowców trzody, zielarzy i specjalistów od alternatywnych źródeł energii, przeciwników żywności modyfikowanej genetycznie, osoby zaniepokojone globalnym ociepleniem, ludzi wszelkich autoramentów, narodowości, ras, zawodów, płci, wieku i doświadczeń życiowych oraz zawodowych. Cechą wspólną, która tych ludzi skłania do jednoczenia się, jest troska o los własny i los naszej planety, czyli to, co legło u podstaw permakultury. Miłośnicy permakultury skupiają się na internetowych forach i w facebookowych grupach, liczących czasami dziesiątki tysięcy członków. Z siłą permakulturowych społeczności zaczynają się z wolna liczyć decydenci, władze lokalne i politycy, ich głos coraz wyraźniej zaczyna kształtować życie lokalnych społeczności, czego najlepszym przykładem jest kolebka permakultury – Australia, gdzie typowe rozwiązania permakulturowe, takie jak zbiór wody deszczowej czy toalety kompostowe, weszły do masowego użytku, a gdzieniegdzie stanowią prawny wymóg w procesie budowy domu. W niezwykle dynamiczny sposób rozwija się permakultura w Stanach Zjednoczonych, gdzie właśnie teraz, na naszych oczach, po raz pierwszy w historii pojawia się szansa masowego wprowadzenia permakultury do programu szkół. Kampania crowdfundingowa podręcznika The Permaculture Student odnosi spektakularny sukces, a ambicją autora podręcznika jest wprowadzić go do szkół na całym świecie (mam ogromny zaszczyt i przyjemność być autorem tłumaczenia na język polski).
Tak jak w przyrodzie naturalnie występuje bioróżnorodność, podobnie i w permakulturze łatwo dostrzec szereg równoległych nurtów. Różnice między poszczególnymi liderami ruchu permakulturowego wynikają między innymi z tego, że ich doświadczenia kształtowały się w różnych klimatach, działaniach na różną skalę, w terenach miejskich lub wiejskich, w odmiennych sferach zainteresowań.
O ile Bill Mollison postawił na edukację i tworzenie światowej sieci nauczycieli i instytutów permakultury, o tyle David Holmgren zajął się tworzeniem ekowiosek i permakulturą w aspekcie etycznym i społecznym. Obecnie siedzibą założonego przez Mollisona Australijskiego Instytutu Permakultury, Zaytuna Farm, zarządza jego uczeń i następca, Geoff Lawton. Geoff zyskał światową sławę dzięki projektowi Greening the Desert, w ramach którego fragment położonej w najniższym miejscu na ziemi, 400 metrów poniżej poziomu morza, pustyni w Jordanii zamienił w permakulturowy ogród, zużywając przy tym jedynie ułamek tej ilości wody, jaką zużywają lokalni farmerzy uprawiający warzywa w tunelach foliowych. Geoff jest obecnie chyba najbardziej aktywnym propagatorem permakultury w ujęciu klasycznym, zgodnym z literą Permaculture: A Designer’s Manual Mollisona. Wykładał w 60 krajach świata, konsultował setki charytatywnych i komercyjnych projektów, od pomocy afrykańskim uchodźcom w zakresie zapewnienia podstawowych potrzeb życiowych, po budowę wioski olimpijskiej na igrzyska w Londynie.
Są też ludzie, którzy przez lata prowadzili działania, które z powodzeniem możemy nazwać permakulturą, nie zdając sobie nawet sprawy, że takie pojęcie i nauka istnieją. Przykładem takiej osoby jest Sepp Holzer, którego posiadłość Krameterhoff w austriackich Alpach może stanowić sztandarowy przykład projektowania permakulturowego, a Sepp dowiedział się o istnieniu permakultury od osób posiadłość tę zwiedzających. Permakultura Seppa Holzera opiera się głównie na pracach ziemnych, przywracaniu właściwych stosunków wodnych, budowie stawów i grobli oraz stosowaniu polikultur roślin i zwierząt w celu stworzenia jak największej różnorodności biologicznej. Techniką permakulturową rozsławioną przez Seppa na cały świat jest tak zwana hugelkultura, czyli uprawa roślin na wałach ziemnych wypełnionych drewnem, bez podlewania i nawożenia.
Niezwykle popularną postacią w świecie permakultury jest Paul Wheaton, twórca społeczności internetowej permies.com. Nikt chyba tak wiele nie uczynił dla popularyzacji permakultury, poprzez publikację setek artykułów, podcastów i wideo. Paul urządza obecnie eksperymentalne rancho permakulturowe w stanie Montana, a w sferze jego zainteresowań leżą między innymi wofati (domy nie wymagające ogrzewania i klimatyzacji), piece rakietowe, tworzenie mikroklimatów, i dziesiątki innych zagadnień, o których można poczytać na jego stronie internetowej.
W nurcie związanym z agroleśnictwem i silvopasture (połączenie upraw drzew z wypasem zwierząt) wyróżnia się Rolnictwo Odtworzeniowe (Restoration Agriculture Design), Marka Sheparda, zajmujące się przekształcaniem wielkotowarowych, opartych na monokulturze, nawozach sztucznych i herbicydach farm w przyjazne ekologicznie gospodarstwa. Zamiast ciągnących się po horyzont pól modyfikowanej genetycznie soi czy kukurydzy, Mark proponuje aleje z drzew owocowych i orzechów, pomiędzy którymi uprawiane są krzewy jagodowe, warzywa, zboża i owoce, a to wszystko w towarzystwie wielu gatunków pasących się zwierząt gospodarskich.
Permakultura na wielką skalę obecna jest na przykład na wyspie Borneo, w osobie Willie Smitsa. Fundacja Masarang, z którą współpracuje, ratuje między innymi zagrożone wyginięciem orangutany poprzez odtwarzanie wyciętych do cna miejsc ich zamieszkiwania – lasów deszczowych, a także przez stwarzanie nowych możliwości zarobkowania dla ludności lokalnej, żyjącej jak dotąd głównie z wyrębu lasów i kłusownictwa.
Z permakultury wywodzi się też ruch Transition Town, oddolny projekt społecznościowy, mający na celu przekształcanie życia w lokalnych społecznościach tak, aby były w stanie przetrwać spodziewany koniec ery ropy naftowej. Od 2006 roku wysiłki takie podejmują dzielnice, wioski i miasta, głównie w Wielkiej Brytanii, ale obecnie coraz częściej społeczności również w innych rejonach świata.
Jak widać, permakultura niejedno ma imię. Wróćmy jednak ponownie do projektowania permakulturowego, aby poznać jego istotę. Tym, co odróżnia projektowanie permakulturowe od innych nauk, jest powiązanie fundamentalnych praw fizyki, biologii, chemii i szeregu innych dziedzin ze ściśle zdefiniowanymi zasadami etycznymi, stanowiącymi fundament permakutury.
Mollison, zajmując się przez pewien czas antropologią, analizował zasady etyczne ludów pierwotnych i dawnych kultur żyjących w harmonii z przyrodą, a szczególnie tych, które przetrwały dłużej niż inne cywilizacje. Odkrył, że w praktyce, niezależnie od miejsca rozwoju cywilizacji, zasady etyczne można zawrzeć zaledwie w 18 maksymach – okazało się bowiem, że różne kultury dzielą bardzo podobne przekonania. W wyniku dalszej analizy, Mollison dokonał syntezy zasad etycznych do trzech wspólnych, najważniejszych pojęć, zapewniając im uniwersalność, która sprawia, że łatwo zastosować je jako swoisty filtr przez który „przepuszczamy” nasze pomysły w projektowaniu permakulturowym. W odróżnieniu od praw nauk ścisłych, zasady etyczne dają nam lepsze pojęcie o tym, co jest dobre, a co złe w odniesieniu do przyrody i naszej planety, a im większa potęga człowieka, tym większe znaczenie zasad etycznych.
To, że zasady etyczne powstały w wyniku analizy pierwotnych i dawnych cywilizacji nie oznacza, że w permakulturze odrzucamy postęp techniczny lub wielkie zdobycze nauki czasów współczesnych – oznacza to, że potrzebujemy zmiany wartości, gdyż obecne normy społeczne nie wydają się być w stanie nas ocalić. Jakie zatem są te zasady etyczne, którymi kierujemy się w projektowaniu permakulturowym?
Troska o Ziemię – jest podstawową i kluczową zasadą. Ziemia dostarcza nam wszystkiego, czego potrzebujemy do życia (powietrza, wody, żywności, schronienia) i jest jedynym źródłem tych elementów. Pomimo całego geniuszu ludzkiego – nie możemy ich na razie uzyskać w żaden inny sposób.
Nasze przeżycie zależy od funkcjonowania życia na Ziemi, które jest nieskończonym pasmem wzajemnych zależności. Niektórzy nazywają ten zbiór Pajęczyną Życia. Troska o Ziemię w kontekście naszego przeżycia wydaje się więc być logicznym wyborem; jest w naszym najlepszym interesie nie truć wody, powietrza, żywności, gleby. Dlaczego więc to robimy?
Troska o Ziemię obejmuje wszystkie elementy przyrody żywej i nieożywionej, gdyż nauka pokazuje, przez ekologię do biologii, że wszystkie one są zależne od siebie nawzajem. Gdy jeden umiera, ma to wpływ na inne. Choćby z tej przyczyny, by ocaleć jako gatunek, powinniśmy dbać o bioróżnorodność.
Troska o Ziemię polega na tym, aby odbudowywać kapitał natury, czyli przywracać ją do stanu pierwotnego wszędzie tam, gdzie to możliwe. To troska o glebę, bez której brak życia roślinnego, troska o puszcze będące płucami planety i wpływające na pogodę, o rzeki niosące wodę, bez której nie ma życia na naszej planecie.
Troska o Ludzi – reprezentuje potrzebę wspólnoty i połączonych wysiłków, które generują zmiany. Troska o Ludzi zaczyna się od każdego z nas, i rozszerza się na nasze rodziny, sąsiadów, naszą lokalną społeczność. Największym wyzwaniem w trosce o ludzi jest podjęcie odpowiedzialności za nas samych i zmiana systemu wartości na taki, gdzie zapewniamy sobie przeżycie bez produkowania i konsumowania nadmiaru zasobów.
Bycie odpowiedzialnym za samego siebie zamiast oskarżania innych za nasz marny los wzmacnia nas niewyobrażalnie. Skupiamy się na pozytywach i możliwościach, a nie na negatywach i przeszkodach. Od troski o nas samych, poprzez troskę o najbliższych, przeniesioną dalej na naszą społeczność, budujemy relacje, które pozwalają nam żyć w sposób jak najmniej szkodliwy dla Ziemi. W grupach łatwiej nam przekształcać świat wokół w duchu troski o Ziemię.
Podział Nadmiaru (albo Uczciwy Podział) – reprezentuje branie tylko tyle, z przyrody i od innych, ile jesteśmy w stanie zużyć, a dzielenie się resztą. Wzrost konsumpcji i przyspieszenie wymierania gatunków potwierdzają tezy Raportu Rzymskiego, że dalszy rozwój ludzkości w tempie takim, jak do tej pory jest niemożliwy. Z tego powodu musimy nieustannie zastanawiać się, kiedy mamy dość.
Musimy skupiać się na tym, co jest właściwe dla nas, a nie na tym, co inni powinni robić. Znajdując równowagę we własnym życiu, stanowimy przykład dla innych, aby i oni mogli znaleźć swą własną równowagę.
Podział Nadmiaru dotyczy nie tylko ludzi, ale i zwracania naturze tego, co od niej dostaliśmy (podkreślmy to – dostaliśmy, a nie zabraliśmy) i to w nadmiarze. Zwracamy więc składniki odżywcze glebom, produkując kompost i inne naturalne nawozy, tworząc siedliska, chroniąc i reintrodukując ginące gatunki, oczyszczając powietrze i wodę.
Powyższe zasady etyczne stanowią istotę permakultury i to właśnie one, a nie metody uprawy roślin, hodowli zwierząt, budownictwa czy produkcji energii stanowią o jej istocie i wyjątkowości. Zastosowanie technik permakulturowych bez spojrzenia na nie przez pryzmat zasad etycznych sprawia, że to, co uzyskamy niekoniecznie nazwać będzie można permakulturą.
Najbardziej jaskrawym przykładem pokazującym różnice między permakulturą a wielkotowarowym rolnictwem ekologicznym jest spojrzenie na ogromne farmy ekologiczne w amerykańskiej Kalifornii. Farmy te dostarczają zdecydowanej większości warzyw ekologicznych (nawet do 90% całości produkcji w USA w przypadku niektórych gatunków). Jak przystało farmom ekologicznym, nie stosują nawozów sztucznych i chemikaliów. W czym więc problem? Farmy te trwale niszczą środowisko, poprzez pobór ogromnych ilości wody ze studni głębinowych, ich działalność jest przyczyną trapiących Kalifornię suszy. Nie ma tu więc mowy o etyce troski o Ziemię. Na farmach tych pracują głównie emigranci z Meksyku, słabo opłacani i pracujący w koszmarnych warunkach. Nie ma więc mowy o trosce o ludzi. Nie ma też oczywiście mowy o sprawiedliwym podziale i dzieleniu się nadmiarem, i to nie tylko w odniesieniu do pracowników, ale w odniesieniu do wyjaławianych gleb i stosunków wodnych w zlewniach tamtejszych rzek – tam, gdzie jeszcze niedawno pływały pacyficzne łososie, obecnie straszą suche koryta rzek i strumieni, a wiatr porywa cząsteczki gleby i unosi je do oceanu. W gospodarstwie permakulturowym byłoby to nie do przyjęcia.
Na fundamencie zasad etycznych, zasadniczo niezmiennych i niepodważalnych, projektanci permakultury starali się sformułować zasady odnoszące się już praktycznie do projektowania. Zasady te, w liczbie od kilku do kilkunastu, różne są w zależności od tego, kto je formułował. Stanowią one jednak zawsze pomost pomiędzy etyką a konkretnymi rozwiązaniami stosowanymi w projektach permakulturowych. O zasadach głoszonych przez poszczególne permakulturowe sławy powstały nie tylko artykuły, ale całe książki (szczególnie polecam wydaną w 2002 roku książkę Davida Holmgrena Permaculture: Principles and Pathways beyond Sustainability), ale w niniejszym artykule chciałbym przedstawić w skrócie jedynie trzy najważniejsze zasady sformułowane przez Mollisona.
Pracuj z naturą, a nie przeciw niej – zasada ta nakazuje nam dostosować nasz projekt do wzorców natury. Działając przeciw naturze, zawsze przegramy. Środki, jakie będziemy musieli zaangażować w walkę z nią, będą niewspółmierne do zysków. Natura zawsze próbuje przywrócić kształt zmeliorowanej rzece, pokryć chwastami zdegradowaną i gołą glebę, wprowadzić rozmaite gatunki do monokultur, pozwolić życiu przebić się przez beton. Współpracując z naturą możemy osiągnąć maksimum efektów przy minimum zmian, z korzyścią dla nas i życia na naszej planecie.
Problem jest rozwiązaniem – pochodną powyższej zasady jest wczucie się w rolę każdego żywego stworzenia lub przyrodniczego zjawiska w naturze i ujrzenie go w pozytywnym świetle. Zamiast postrzegać zwierzę, roślinę czy zjawisko przyrodnicze jako problem, powinniśmy spojrzeć na nie jako na potencjalną okazję od wykorzystania. Najlepiej obrazuje to słynna anegdota, mówiąca o pani, która uskarżała się Mollisonowi na plagę ślimaków w ogrodzie. „Nie ma pani za dużo ślimaków, ale za mało kaczek” – odpowiedział Bill.
Każdy jest ogrodnikiem – zasada ta przypomina nam, że każde żywe stworzenie „jest ogrodnikiem”, czyli modyfikuje środowisko, w którym żyje. Korzysta z jego zasobów, dostarcza produkty, a gdy kończy życie, staje się zasobem dla innych żywych organizmów. Zasada ta przypomina nam o obowiązku cenienia wszystkich form życia i uwzględniania ich obecności i roli w ekosystemach w naszych projektach permakluturowych.
Po tej sporej dawce teorii, przyszła pora na nieco permakulturowej praktyki i inspirujących przykładów.
Jeżeli mieszkasz w mieście i masz do swojej dyspozycji jedynie balkon lub taras, możesz spróbować permakulturowej uprawy w doniczkach. Uprawa ta, tym będzie się różnić od klasycznej hodowli roślin doniczkowych, że w naszej donicy będziemy starali się stworzyć miniaturowy system naturalny. Nie posadzimy więc jednego gatunku, ale tak zwaną gildię roślin, czyli kilka gatunków współpracujących ze sobą. W dużej donicy sadzimy jabłoń odmiany kolumnowej (na przykład odmiany balerina), fasolę tyczną, poziomki i rzodkiewkę. Każda z tych roślin wykorzystuje inną niszę – fasola pnie się po jabłoni, poziomka zacienia glebę w donicy, a rzodkiewka rośnie w głąb. Fasola, będąc rośliną motylkową, wiąże azot z powietrza i użyźnia glebę dla innych roślin. Rzodkiewka spulchnia glebę i pozwala wodzie łatwiej przenikać w głąb donicy. Nie zapomnijmy glebę między roślinami pokryć grubą warstwą ściółki oraz wpuścić do donicy kilku dżdżownic. Donicę możemy zasilać wodą deszczową zbieraną do zamocowanej w pobliżu rynienki. Tak posadzone rośliny uformują miniaturowy „ogród leśny”, w którym każdy gatunek pełni wiele funkcji i gdzie gatunki wspomagają się wzajemnie, a poszczególne rośliny tworzą piętra, przypominające te, jakie występują w naturze.
Jeżeli mamy większy taras, lub skrawek ziemi, wielkości choćby metra kwadratowego, możemy się pokusić o zbudowanie spirali ziołowej. Na bardzo małej powierzchni możemy dzięki takiej spirali uprawiać kilkanaście gatunków ziół, zapewniając każdemu z nich taki mikroklimat, jaki dana roślina preferuje. Bardzo oszczędzamy również wodę niezbędną do podlewania.
Mieszkając w domku jednorodzinnym na działce o powierzchni powiedzmy 400 metrów kwadratowych, przy odrobinie wiedzy i zaangażowania możemy się już w znacznej mierze sami wyżywić. Można się temu przyjrzeć na przykładzie „Rajskiej Działki” (ang. Paradise Lot) Erica Toensmeiera i Johnathana Batesa, opisanej w książce pod tym samym tytułem. Na takiej właśnie powierzchni założyli oni ogród złożony z ponad 200 gatunków roślin, głównie wieloletnich, dający im nie tylko pożywienie, ale też źródło utrzymania. W świecie słynna również jest rodzina Dervaes, która gospodaruje na 400 metrach kwadratowych farmy miejskiej, uzyskując z niej nie tylko wszelką żywność, ale również wytwarzając na przykład własne paliwo i będąc w pełni niezależnymi i samowystarczalnymi (więcej o tym na http://urbanhomestead.org/).
A co, jeśli mamy duże gospodarstwo rolne lub siedlisko? Tu powinniśmy skorzystać z doświadczeń wspomnianego już Marka Sheparda (http://www.newforestfarm.net/) czy na przykład Joela Salatina, największej gwiazdy wśród amerykańskich rolników (www.polyfacefarms.com). W czasach, gdy ci, którzy uprawiają modyfikowaną genetycznie kukurydzę czy soję na ogromną skalę ledwo wiążą koniec z końcem, farmerzy tacy jak Shepard czy Salatin radzą sobie świetnie, prowadząc gospodarstwa oparte o polikultury, uprawę zbóż i warzyw między szpalerami orzechów i drzew owocowych (alley cropping), wypas stad zwierząt różnych gatunków w warunkach podobnych do takich, jakie zachodzą na dzikich stepach czy sawannach (silvopasture) czy też łączą gospodarkę rolną z leśną (agroforestry). Są to przedsięwzięcia tak samo dochodowe, jak przyjazne środowisku. Jak mówi Mark Shepard: „Permakulturowa farma zawsze jest polikulturą roślin, zwierząt i form aktywności. W polikulturze, zawsze jakieś plony się udają, zawsze można coś wytworzyć i sprzedać, aby móc zapłacić bieżące rachunki. Permakultura otwiera oczy na wcześniej niedostrzegane możliwości i okazje dla zysku naszego przedsiębiorstwa”.
Możemy też mieć wielkie ambicje, możemy chcieć na przykład ratować naszą planetę, bez odrobiny przesady w tym stwierdzeniu. Spójrzmy na przykład na zamieszkały przez 50 milionów Chińczyków Płaskowyż Lessowy. Sucha i pylista gleba lessowa, degradowana przez setki lat poprzez wycinanie lasów i nadmierny wypas zwierząt, uległa erozji na katastrofalną skalę. W ramach międzynarodowego programu zapobiegania erozji, stosując między innymi szereg technik z zakresu permakultury, zdołano w przeciągu dziesięciu lat nie tylko przywrócić równowagę ekologiczną, ale również podnieść z ubóstwa ponad 2,7 miliona ludzi, zapewniając im źródło wyżywienia i utrzymania oparte na gospodarce rolnej czerpiącej z zasad zrównoważonego rozwoju. Przykład Płaskowyżu Lessowego i stosowane tam mtody, powielono już w innych regionach Chin, poprawiając dzięki temu egzystencję ponad 20 milionów obywateli.
Na koniec chciałbym napisać kilka słów o moich osobistych doświadczeniach permakulturowych. Pierwsze permakulturowe grządki zacząłem budować dwa lata temu, na całkowicie nieurodzajnym, piaszczystym ugorze, przypominającym klepisko. Od tamtej pory sukcesywnie, kawałek po kawałku, przekształcam piaszczysty, śródleśny nieużytek w bogaty, żyzny ogród. Wykorzystuję głównie zasoby dostępne na miejscu, dążąc do stworzenia w przyszłości możliwie najbardziej samowystarczalnej enklawy permakulturowej. Moją podstawową refleksją po dwóch sezonach stosowania zasad permakultury jest zdumienie, jak wiele możliwości otwiera przed nami permakultura i jak doskonale ona działa we współpracy z naturą. Przede mną jeszcze wiele zadań – permakulturowa przebudowa domu, wykonanie instalacji do wody deszczowej, do wody brudnej, do energii elektrycznej z ogniw fotowoltaicznych, prace ziemne, ogrodnicze i rolnicze, ale każde z tych zadań jest doskonałą okazją do dalszej nauki i niesie ze sobą ogromną satysfakcję.
Wszystkim, którym marzy się permakultura, pragnę na koniec prosić o ostrożność – raz złapany bakcyl permakultury jest bowiem nieuleczalny!
* * *
Artykuł ukazał się w numerze drugim „Magazynu Wytwórcy” w sierpniu 2015.