Gildie większości z nas kojarzą się ze średniowieczem, kupcami lub z grami RPG. Gildia to termin określający stowarzyszenie osób utworzone we wspólnym celu, takie jak cech kupiecki czy, o zgrozo, gildia złodziei. Czym jest jednak gildia permakulturowa, dlaczego warto ją zakładać i jak się do tego zabrać? O tym postaram się opowiedzieć na przykładzie gildii drzewa owocowego.
W permakulturze, gildią nazywamy zespół organizmów żywych, które współpracują ze sobą czerpiąc z tej współpracy korzyści. Każdy z elementów wchodzących w skład gildii posiada jakieś unikalne zdolności lub pełni jakieś przydatne dla innych elementów funkcje, czym wnosi swój wkład do ich wspólnoty. To właśnie te funkcje są najistotniejsze w permakulturowym spojrzeniu na gildie i w ich projektowaniu.
Choć w skład gildii permakulturowej wchodzić mogą (i zawsze wchodzą, czy je do tej gildii zaprosimy, czy nie) wszelkiego rodzaju organizmy żywe – bakterie, grzyby, rośliny zielne, krzewy i drzewa, dżdżownice, owady, ptaki czy ssaki, z reguły projektując skupiamy się na roślinach i to one stanowią główny skład naszej gildii. Dzieje się tak dlatego, że często wzorujemy się na pierwotnych lasach, których nikt nie podlewa, nie nawozi i nie pryska, a jednak same bujnie rosną. W lasach takich często wyróżniamy wiele pięter roślinności, od strefy podziemnej korzeni, po korony drzew. Wiedzę tą nabytą w naturze wykorzystujemy projektując ogrody leśne, a najskuteczniej to czynić, łącząc ze sobą w jeden leśny ogród wiele rozmaitych gildii.
Gildie bywają proste lub złożone. Najsłynniejsza prosta gildia, omawiana do znudzenia, to tak zwane Trzy Siostry, czyli indiańska metoda uprawy kukurydzy wraz z fasolą i dynią. Kukurydza stanowi treliaż dla fasoli, która wiąże azot z powietrza i podwyższa żyzność gleby, a tą osłania od słońca i zacienia płożąca się dynia. To typowa gildia powielana w warzywnikach, gdzie pozwala ona uzyskać sumę plonów tych trzech roślin wyższą niż plon każdej z nich z osobna, gdyby na danej powierzchni rosła w monokulturze. Ocenia się, że przeciętny plon, mierzony jako ilość kalorii i wartości odżywczych z jednostki powierzchni, zwiększa się w przypadku takiej gildii o 40%. Co ważne, jednocześnie maleją nakłady pracy i zasobów niezbędnych do uprawy – mniej podlewamy, nawozimy i pielimy.
Nas jednak dziś będą interesować gildie nieco bardziej skomplikowane, gdzie elementem centralnym jest drzewo owocowe. Dlaczego takie gildie? Ano dlatego, że dobrze zaprojektowane i wdrożone stanowią one kwintesencję permakultury – z upływem czasu nie tylko pozwalają uzyskiwać maksimum efektów przy minimum nakładów, ale co najlepsze, stają się w dużej mierze samowystarczalne i przestają wymagać od nas nakładów sił i środków na swoje utrzymanie, czego nie można powiedzieć o Trzech Siostrach, które co roku trzeba sadzić ponownie.
Cóż to jest element centralny? To drzewo, które w przyszłości osiągnie największe rozmiary ze wszystkich roślin wchodzących w skład gildii. Jak sama nazwa wskazuje, zwykle umieszczamy je w centrum projektowanej gildii, choć jak zwykle, są od tego wyjątki. Mając na przykład maleńki ogródek, warto nasze drzewo przesunąć z centrum na północ, aby pozostawić jak największą powierzchnię ogródka niezacienioną. Centralny, oznacza tu najważniejszy, gdyż jego położenie wyznacza położenie wszystkich innych elementów gildii, to od niego odmierzamy wszystkie odległości sadząc wokół niego rośliny.
Dobór drzewa owocowego na element centralny jest kluczowy. Oczywiście jego podstawową funkcją jest zwykle dostarczanie nam owoców, oczywistym więc jest, że zdecydujemy, czy w tej akurat gildii ma rosnąć jabłoń, grusza, śliwa, a może brzoskwinia. Jest jednak coś o wiele bardziej istotnego – cechy wrodzone drzewa, a dokładniej, jego wielkość docelowa. Zupełnie inaczej wyglądać będą nasze gildie, gdy planujemy zbudować z nich kilkuhektarowy leśny ogród, a zupełnie inaczej, gdy gildia ma być tylko jedna i znajdować się w maleńkim przydomowym ogródku. Przykładowo, niektóre drzewa czereśniowe osiągają wysokość i średnicę korony do dwudziestu metrów, mogą więc próbować przerosnąć nie tylko nasz ogródek, ale i dom. Szukamy więc odmiany dorastającej do określonej średnicy korony, która jest równie ważna jak wysokość. Staramy się dobrać oba te parametry do ilości dostępnego miejsca, ale i do koncepcji całego ogrodu. Jeśli bowiem posadzimy dwa drzewa osiągające średnicę 6 metrów w odległości 6 metrów od siebie, z czasem ich korony się spotkają, a pod nimi panować będzie półmrok. Być może jest to celowe i przemyślane, ale częściej zdarza się, że nieprzemyślane, przez co plany uprawy wielu roślin pod tymi drzewami biorą w łeb, w wyniku braku słońca.
Linia obrysu przyszłej (docelowej) korony drzewa jest dla nas bardzo istotna. Jego korzenie dojdą na pewno do tej linii (a często ją przekroczą) i tu będą bardzo blisko powierzchni. To tu ścieka woda deszczowa spływająca po liściach, niosąc ze sobą wszystko, co z nich spłukała. Woda deszczowa spływająca z drzewa potrafi być do 50 razy bardziej żyzna niż ta prosto z chmur, drzewo więc doskonale wie, co robi. Linia obrysu wyznacza nam obszar pod drzewem, o jaki powinniśmy szczególnie zadbać, ściółkując go lub obsadzając roślinami okrywowymi. Wewnątrz tego kręgu w klasycznej gildii permakulturowej drzewa owocowego nie ma miejsca na trawę, gdyż jej korzenie bezpośrednio konkurowałyby z korzeniami drzewa o wodę i składniki odżywcze.
Skoro nie trawa, to kim są partnerzy drzewa w tej gildii, jakie inne elementy wokół elementu centralnego sadzimy?
Dobieramy je według funkcji, jakie pełnią, a tych najważniejszych funkcji jest siedem. Musimy tu jednak wspomnieć jedną bardzo istotną permakulturową zasadę, która mówi, że każdy element pełni wiele funkcji. Oznacza to, że każda posadzona wokół drzewa owocowego roślina pełnić ich powinna kilka, w efekcie czego, każdą z funkcji będzie pełnić kilka roślin (elementów), co zapewnia nam solidny margines bezpieczeństwa, upewniający, że wszystkie niezbędne funkcje ktoś wypełni, nawet gdy ktoś inny zawiedzie.
Po co nam jednak te wszystkie dodatkowe rośliny, kiedy na miejskich trawnikach i w komercyjnych sadach drzewa owocowe rosną w często koszonej trawie i nikt z tego powodu nie płacze? Czy na pewno nie płacze? Drzewa te wymagają ogromu troski, szczególnie te w sadach. Są zwykle podlewane, nawożone, opryskiwane wielokrotnie w sezonie przeciw wszelkiego rodzaju szkodnikom i chorobom, a nawet niekiedy ręcznie zapylane. Drzewa miejskie z kolei cechuje bardzo duża śmiertelność w pierwszych latach po posadzeniu. My, w naszej gildii, staramy się stworzyć miniaturowy ekosystem. Oczywiście, „ekopuryści” będą udowadniać, że to żaden ekosystem, że wartościowe ekosystemy buduje jedynie natura, a ja powiem wam … róbcie swoje. To jest ekosystem, tylko trzeba umieć po pierwsze go sobie wyobrazić, a po drugie umieć skonstruować i wdrożyć. „Ekopuryści” z reguły nie myślą w kategoriach funkcji, myślą w kategoriach gatunków i odmian. Gdy zestawimy gatunki, których w mądrych książkach nie znaleźli obok siebie, uderzają na alarm, że tworzymy połączenia nienaturalne. „Problem” w tym, że są one „lepsze” od tych, jakie stworzyła natura, bo my, w XXI wieku mamy możliwości takie, o jakich naturze się nie śniło. Nie mogła ona na przykład zestawić szybko drzewa z lasów Oregonu z krzewem z wyspy Okinawy, my natomiast, widząc, że ich funkcje będą się nawzajem uzupełniać, jesteśmy w stanie to zrobić, bezproblemowo.
To powiedziawszy, muszę dodać, że zaczynamy od szukania wzorców wokół siebie. Jeżeli w naszej okolicy pewne gatunki roślin występują razem i świetnie sobie w takim połączeniu radzą, powinniśmy zastosować je w pierwszej kolejności, o ile spełniają nasze inne wymogi. Podpatrujemy naturę, zataczając coraz szersze kręgi – od obserwacji najbliższych zarośli, po przeszukiwanie światowych baz roślin w Internecie. Szukamy roślin, które w połączeniu z elementem centralnym stworzą wysoce praktyczny, przydatny, wielofunkcyjny zespół wspomagający się wzajemnie. Robimy to po to, aby w długofalowej perspektywie zwiększyć produktywność naszego ogrodu przy jednoczesnej redukcji nakładów pracy, kosztów i importu materiałów spoza ogrodu niemal do zera. Trudno o bardziej zrównoważony, ekoprzyjazny a jednocześnie pożyteczny dla nas cel.
Oczywiście, nasze początkowe nakłady będą nieco wyższe niż gdybyśmy posadzili drzewko pośrodku trawnika, z czasem jednak powstanie samowystarczalny, bioróżnorodny, żywotny, odporny mikro ekosystem, do którego wprowadzą się dosłownie tysiące gatunków mikroorganizmów, grzybów, roślin i zwierząt, preferujących naszą gildię nawet w zestawieniu z pobliską łąką czy lasem. Uwierzcie mi, widziałem to wiele razy – po kilku latach nasze gildie roślinne zamieszkałe są przez gatunki, które trudno znaleźć w okolicy, a jednak jakimś sposobem odnalazły nasz ogród i wybrały go na swój dom.
Jakie więc funkcje powinniśmy wziąć pod uwagę planując elementy pomocnicze w naszej gildii drzewa owocowego? Jak już mówiłem, tych podstawowych jest siedem, przyjrzyjmy się teraz każdej z nich.
W moje opinii najważniejszą funkcją jest zapewnienie żyzności dla gildii, co przekłada się z grubsza na wiązanie azotu z powietrza. Rośliny bobowate (choć nie tylko) posiadają tę zdolność, zarówno te jednoroczne, jak i byliny, krzewy i drzewa. Nie wyobrażam sobie gildii bez udziału bobowatych, czy będzie to miniaturowa koniczyna, krzewiasta karagana, czy rosnąca wysoko glediczja trójcierniowa. Wszystkie one wiążą azot z powietrza i wzbogacają w niego glebę, ale również są doskonałym źródłem bogatej w azot ściółki.
A rośliny dostarczające ściółki, to druga grupa – są tu rośliny produkujące dużo biomasy, takie jak na przykład żywokost (jednocześnie leczniczy), ale też takie, które w innych okolicznościach ludzie uznają za chwasty, jak na przykład pokrzywa. Muszą to być rośliny, które możemy ściąć kilka razy w roku, a one odrosną, podczas gdy my, po prostu rzucimy to, co ścięliśmy pod drzewo owocowe, przy czym najgrubszą warstwę umieścimy tam, gdzie przebiega aktualna linia obrysu korony (wraz ze wzrostem drzewa, nasz krąg będzie się oczywiście powiększał). Oczywiście, ściółki dostarczać mogą nam również i wymienione wcześniej bobowate – koniczynę możemy kosić kilka razy w roku, a karaganę i glediczję przycinać, aby używać jej liści i gałęzi jako ściółki. Poza tym, każda roślina zrzucająca liście na zimę pomoże nam w ściółkowaniu, o ile nie będziemy kompulsywnie ich wygrabiać.
Kolejną funkcję pełnią rośliny zwane dynamicznymi akumulatorami – wydobywają one składniki mineralne z głębszych warstw ziemi i obumierając pozostawiają je na powierzchni, gdzie stają się one dostępne dla innych roślin. Mają one zwykle palowe korzenie sięgające głęboko i często, zamiast czekać aż same zaczną obumierać, korzystamy z nich jako ściółki. Postępujemy tak z żywokostem, krwawnikiem czy mniszkiem lekarskim.
Czwartą istotną funkcję pełnią rośliny okrywowe. Ich rolą jest chronić glebę przed słońcem i wysychaniem wszędzie tam, gdzie nic nie rośnie lub gdzie nie ma ściółki i nie wpuszczać pod nasze drzewo trawy (oczywiście, nie zwalczamy trawy „ogniem i żelazem”, pojawia się ona to tu, to tam, ale nigdzie nie tworzy dużych skupisk, a jej ilość regulują inne rośliny, a nie my z kosiarką). Koniczyna, o której już wielokrotnie wspomniałem jest taką rośliną okrywową, ale jest nią także i truskawka, dostarczająca nam pożywienia. Świetnie do tej roli nadają się również funkie (hosty), dodatkowo jadalne i ozdobne.
Piąta grupa to rośliny wabiące zapylacze, tak ważne dla owocowych drzew. Rośliny intensywnie kwitnące, pachnące, barwne, które lubią owady. Mogą to być jadalne liliowce, cała gama przydatnych ziół, czosnki, rozmaite rośliny miododajne. Można sadzić też rośliny takie jak ogórecznik czy koper, które wprawdzie są jednoroczne, ale same się nam co roku wysieją. Nie zapomnijmy w naszej gildii posadzić choć kilku roślin selerowatych, ich kwiatostany bowiem wabią bardzo szerokie spektrum owadów pomocnych w walce ze szkodnikami. Przykładem niech będzie rosnący bujnie jak chwast, bardzo smaczny podagrycznik, uprawiany dawniej dla jadalnego korzenia marek kucmerka czy też dostojny, leczniczy arcydzięgiel litwor.
Szóstą grupą są rośliny ochronne, czyli takie, które pozwalają nam ograniczyć zabiegi pielęgnacyjne. Chronią elementy gildii przed chorobami, szkodnikami, niszczycielami. Czosnki odstraszają nornice i sarny, ale również wiele szkodników. Gęsty krąg czosnków (lub żonkili) nie pozwoli też trawie przedrzeć się masowo pod drzewo. Idealnie sprawdza się w tej roli czosnek niedźwiedzi, z którego liści można sporządzić przepyszne pesto. Bardzo silnie pachnące zioła (lebiodka, macierzanka piaskowa, wrotycz, bylica piołun) nie tylko odstraszają szkodniki, ale również maskują zapach tego, co w naszej gildii jest dla nich atrakcyjne, przez co szkodniki mają utrudnione zadanie. Możemy je również wykorzystywać do celów leczniczych oraz do wyrobu naturalnych środków ochrony roślin.
Bywają też sytuacje, gdzie bardzo ważną grupą roślin jaką należy posadzić, są rośliny stanowiące fizyczną barierę wokół gildii, na przykład krzewy kolczaste, takie jak dzika róża (dająca też jadalne kwiaty i owoce), tarnina (jadalne owoce) czy rokitnik (wiąże azot z powietrza i dostarcza owoców). Gdy zaczynamy gospodarować na nieogrodzonej działce, taka ochrona może decydować o „być albo nie być” naszych nasadzeń, z tego powodu należy je sadzić gęsto i korzystać z dużych sadzonek. Praktyka ta zresztą nie zawsze bywa skuteczna, pamiętajmy więc aby w takiej sytuacji indywidualnie zabezpieczyć siatkami pnie naszych drzewek owocowych.
Siódma grupa to wreszcie rośliny dające nam plon. O wielu już wspomniałem, ale najczęściej naszemu drzewu towarzyszy również jeden lub dwa krzewy owocowe. Doskonale sprawdzają się tu wszelkie porzeczki, maliny, jeżyny czy agresty, tolerujące lekki cień. Jeżeli mamy zamiar posadzić w naszej gildii tylko jeden krzew, niech rośnie on od południa – rzucając cień na pień naszego drzewa, oszczędzi nam obowiązku bielenia go, aby nie popękał w słoneczne dni zimowe. Doskonałym elementem gildii są jadalne pnącza – kiwi, winorośl, a dla miłośników „egzotyki” męczennica czy kiwano. Świetne też będą poziomki, czy wspomniane już truskawki. Jak zwykle, możliwości ogranicza tylko wyobraźnia projektanta. Ci, którzy są uzależnieni od dłubania w ziemi, mogą też zawsze uwzględniać w gildii rośliny jednoroczne, wysiewane lub sadzone co roku. W cieniu elementu centralnego sałaty będą później zakwitać,
Tych siedem grup jest podstawą (choć nie ma obowiązku uwzględniać wszystkich siedmiu), ale możliwości jest znacznie, znacznie więcej. Osobiście, w każdej mojej gildii uwzględniam grzyby, w dwóch formach – mikoryzy, czyli grzybów współpracujących z korzeniami sadzonego drzewa oraz grzybów jadalnych, którymi zaszczepiam ściółkę, o ile same z siebie nie są obecne w ogrodzie. Prawidłowemu rozwojowi grzybni w gildii drzewa owocowego bardzo sprzyja ściółkowanie zrębkami z drzew liściastych.
Gdy mamy już projekt nasadzeń, możemy przystąpić do pracy. Istnieją dwie szkoły sadzenia gildii – jednorazowo i etapami. Zdecydowanie wolę tą pierwszą, ale nie zawsze jest to możliwe i realne. W metodzie jednorazowej sadzimy i siejemy wszystkie rośliny tego samego dnia, czyli wykonujemy gildię „pod klucz”. W przypadku prac etapowych, najpierw sadzimy drzewo i je ściółkujemy, a następnie w późniejszym terminie dosadzamy (często stopniowo) rośliny towarzyszące. To, co lubię zrobić w każdym przypadku, to wysiać pod posadzone drzewo nasiona niskich roślin okrywowych (np. koniczyny miniaturowej odmian Pirouette lub Abercrest) od razu po posadzeniu drzewa. Wsiewam też zwykle nieco nasion większych bobowatych roślin wieloletnich (np. łubinu trwałego), gdyż potrzebują one z reguły więcej czasu, aby się ładnie rozrosnąć. Staram się też w miarę szybko posadzić krzewy, aby uniknąć ingerencji w system korzeniowy drzewa w przyszłości. Wierzę, że gdy drzewa i krzewy będą się wspólnie rozrastać, dogadają się ze sobą lepiej, niż gdybym wykonywał nowe otwory dla krzewów w strefie korzeni drzewa rok czy dwa później.
Choć włożyliśmy dużo pracy w założenie naszej gildii nie liczmy na to, że tu się nasza rola kończy. W pierwszych latach musimy ją wspomagać, podlewając w miarę potrzeb, ściółkując, a być może nawet nawożąc kompostem. Z każdym rokiem jednak ilość pracy i zasobów potrzebnych do utrzymania gildii będzie maleć, a plony będą rosnąć. Zakładając, że sadzimy gildię późną jesienią lub wczesną wiosną, już w pierwszym roku powinniśmy zacząć uzyskiwać pierwsze plony owoców i ziół oraz bardzo ważny plon biomasy na ściółkę. Z upływem czasu zaczną owocować krzewy, a nieco później i nasz element centralny – nasze owocowe drzewo. Przeciętnie, gildia zaczyna być w pełni funkcjonalna po upływie siedmiu lat, choć są takie gildie, klimaty i miejsca, gdzie dzieje się tak po roku (tropiki!), ale są i inne, gdzie zabiera to dziesięciolecia (gildie niektórych orzechów). „Nieuchronnie” jednak przychodzi taki czas, że naszym głównym zadaniem jest zbieranie plonów, aby się nie marnowały, bo niemal wszystko inne (poza utrzymaniem ścieżek w stanie umożliwiającym dostęp do gildii) będzie za nas robić mini-ekosystem, który sami założyliśmy.
Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł, podziękuj autorowi na SUPPI.pl
Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie
Patroni Artykułu:
Mariusz
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Dziękuję!