Koty w permakulturze

W rozdziale siódmym „Wprowadzenia do permakultury” jej twórca, Bill Mollison pisze: „Obecność kotów jest niepożądana, bo mają zdecydowanie szkodliwy wpływ na życie małych zwierząt (ptaków, jaszczurek, żab etc.). Na przedmieściach żaby i jaszczurki mogłyby wyraźnie obniżyć liczbę owadzich szkodników, gdyby nie było tam kotów.” Przy wielu innych okazjach Mollison podkreślał, że w permakulturowych systemach nie ma miejsca dla kotów. Czy na pewno? Czy koty można jakość „wpleść” w projekt permakulturowy z korzyścią dla Ziemi i Ludzi? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie i być na tyle obiektywny, na ile może być właściciel kota 😊

Historia kota

Kot domowy, Felis catus, jest jednym z najbardziej popularnych i ukochanych zwierząt towarzyszących człowiekowi od tysiącleci. Swoją uniwersalną popularność zawdzięcza nie tylko swojej uroczej aparycji, ale także ciekawej historii udomowienia oraz zdolności do nawiązywania wyjątkowych relacji z ludźmi.

Pochodzenie kota domowego można odnaleźć w jego dzikich przodkach. Koty wywodzą się z dawnych kotowatych, które zamieszkiwały obszary Azji i Afryki, polując na gryzonie i inne małe zwierzęta. Z biegiem czasu, kiedy ludzie zaczęli przechowywać zapasy zbóż, doszło do zbliżenia między kotami a osadnikami. Koty dostrzegły, że miejsca zamieszkania ludzi są idealnymi źródłami pożywienia, a ludzie z kolei docenili rolę, jaką koty pełniły w zwalczaniu szkodników w gospodarstwach.

Początki procesu udomowienia kotów datuje się na minimum 9000 lat temu, a bezpośrednim przodkiem kota domowego wydaje się być kot nubijski, który jest tak genetycznie podobny do mruczków, że uznaje się je za jeden gatunek.

Przeciwnicy kotów twierdzą, że kot jest gatunkiem obcym na terenie Polski.  Najstarsze ślady obecności kota w ludzkich siedzibach w Polsce pochodzą z przed ponad 6 tysięcy lat. Na palcach jednej ręki można wyliczyć zwierzęta towarzyszące człowiekowi od tamtych lub dawniejszych czasów, o jakiej więc obcości tu mówimy? Podobnie i inwazyjność – to nie kot jest inwazyjny, to człowiek „rozprowadzał” kota po całym świecie, podczas gdy jednak w dawnych wiekach szło to powoli, w czasach współczesnych kot ze swoim opiekunem lub bez może się przenieść na inny kontynent w przeciągu dni lub nawet godzin.

Czy koty chodzą własnymi drogami? 😉

Wróćmy jednak na chwilę jeszcze do historii – w starożytnym Egipcie zaczęto postrzegać kota jako zwierzę szczególne i szanowane. Koty stały się nie tylko pożytecznymi zwierzętami, ale również symbolem mistycyzmu i opieki nad ludźmi. Egipcjanie wierzyli, że koty miały zdolność przyciągania dobrej energii i ochrony przed złymi duchami. Koty były nawet czczone jako symbole bogini Bastet – opiekunki domu i płodności. Wiara ta sprowadziła śmierć na setki tysięcy kotów – co roku, w kwietniu i w maju w mieście Bubastis, które było największym ośrodkiem kultu Bastet, odbywały się wielkie uroczystości ku czci bogini-kotki. W ramach uroczystości zabijano, balsamowano i grzebano setki kotów. I podczas gdy wieśniak mógł stracić życie za zabicie kota, to kapłan jeszcze na tym zarabiał. Los tych kotów przypieczętowali Brytyjczycy, wywożąc setki tysięcy kocich mumii do Anglii i przerabiając na nawóz, a nielegalny handel nielicznymi mumiami biednych egipskich Mruczków trwa jeszcze do dziś.

Wraz z rozwojem handlu i żeglugi, koty zaczęły podbijać kolejne części świata. Były zabierane na statkach, które miały za zadanie przewozić towary, a dzięki swojej zdolności do likwidowania szkodników, koty pomagały w zachowaniu zasobów żywnościowych i towarów w podróży. To właśnie dzięki tym ekspansjom koty zawędrowały do Europy, gdzie stopniowo rozpowszechniły się jako udomowione zwierzęta.

Koty znalazły swoje miejsce nie tylko w domach i gospodarstwach, ale także w kulturze i wierzeniach wielu społeczności na przestrzeni wieków. W starożytnych mitologiach koty były czasem uważane za posłańców bogów, a innym razem za towarzyszy czarownic i magów. W średniowieczu koty były niestety czasem nieodpowiedzialnie oskarżane o czary i związane z negatywnymi przesądami, co skutkowało nieracjonalnym i okrutnym prześladowaniem tych zwierząt. Jak to się mówi – karma powróciła, i nie chodziło wtedy o suchą karmę dla kotów, ale o to, że prześladowania kotów zakłóciły delikatną równowagę ekologiczną jaka w Średniowieczu regulowała populacje pcheł, gryzoni i kotów. Sprzyjało to gwałtownemu rozwojowi Czarnej Śmierci, najsłynniejszej pandemii dżumy, która zabrała życie 30-60% mieszkańców Europy. Obok niedożywienia, przeludnienia i zmian klimatu, redukcja populacji kotów uznawana jest za jeden z istotnych czynników jakie wpłynęły na rozwój zarazy.

Dla mnie koty są bardzo ważne także literacko. Może nie Kot w Butach, ale już takie na przykład koty Terry Pratchetta z książki „Kot w stanie czystym”. Pisze on:
„(…) jeśli postawimy niePrawdziwego kota przed rzędem misek z kocią karmą, posłusznie wybierze tę, którą wyprodukował sponsor (…) Prawdziwy kot za to skieruje się do tej najdroższej, wyrzuci ją na podłogę studia, zje z wyraźną przyjemnością, skosztuje niektórych innych, zaplącze się w nogi kamerzyście, a potem utknie za podium prezentera wiadomości. Tam zwymiotuje. A potem, kiedy jego właściciele kupią już kilka dużych puszek tej nieszczęsnej karmy, odmówi tknięcia jej po raz drugi.”
Myślę, że z Pratchetta byłby doskonały projektant permakulturowy, o znakomitej zdolności Obserwacji, prawda?  A z Michaiła Bułhakowa, którego kot Behemot w powieści „Mistrz i Małgorzata” służąc w świcie szatana, słusznie oburza się, gdy ktoś chce damę częstować wódką, wszak damy godzien jest wyłącznie spirytus? Sami oceńcie.

Z zupełnie innej beczki jest chyba najbardziej znany w świecie polski literacki kot – ten z wiersza Wisławy Szymborskiej „Kot w pustym mieszkaniu”:

„Umrzeć, tego nie robi się kotu.

Bo co ma począć kot

w pustym mieszkaniu…”

Można rzec, że kot przyczynił się do Nobla …. 

Tym wierszem poetka żegna swego zmarłego partnera, Kornela Filipowicza, pisarza i wielkiego miłośnika kotów, którego zbiór opowiadań „Kot w mokrej trawie” polecam. „Najlepiej w życiu ma Twój Kot, bo jest przy Tobie” – napisała z Zakopanego przyszła noblistka Wisława Szymborska do Kornela Filipowicza. To świadczy, jak ważne miejsce w ich życiu miał kot pisarza, co wydaje się wcale nie takie rzadkie i odosobnione.

Kot domowy a środowisko naturalne

Koty domowe, mimo że są uwielbianymi i popularnymi towarzyszami człowieka, niestety wywierają znaczący wpływ na środowisko naturalne. Jako drapieżniki, mają zdolność znacznego wpływu na lokalne ekosystemy, zwłaszcza wtedy, gdy są introdukowane na obszary, gdzie nie występowały pierwotnie.

Pomimo lat mruczkowania koty domowe wciąż posiadają silne instynkty łowieckie, co sprawia, że polują na różnorodne dzikie zwierzęta, w tym ssaki, ptaki, gryzonie i owady. Ten efekt drapieżnictwa może mieć poważne konsekwencje dla populacji dzikich zwierząt. Przykładowo, w Stanach Zjednoczonych, koty domowe zabijają rocznie od 1,3 do 4 miliardów ptaków oraz od 6,3 do 22,3 miliarda ssaków. Tak ogromna liczba ofiar może wpłynąć na równowagę ekosystemów, szczególnie jeśli chodzi o zagrożone gatunki.

Kiedy koty domowe są wprowadzone na wyspy lub obszary izolowane, gdzie nie występowały wcześniej, mogą doprowadzić do wyginięcia miejscowych gatunków dzikich zwierząt. Przykładem może być Nowa Zelandia, gdzie koty były introdukowane przez Europejczyków. Zostały one uznane za jedno z głównych zagrożeń dla tamtejszej fauny, szczególnie ptaków, które nie miały naturalnych mechanizmów obronnych przed tymi nowymi drapieżnikami. Były one odpowiedzialne za wymarcie wielu endemicznych gatunków, takich jak kiwi, kakapo czy kaka. Dla przykładu, koty wytrzebiły całkowicie również około 20 gatunków ssaków w Australii, a setki innych są zagrożone. Nietrudno więc zrozumieć stanowisko Mollisona, który obserwował to wszystko w Australii, Nowej Zelandii i swojej ojczystej Tasmanii.

Bezwzględny zabójca w towarzystwie swych ofiar 😉

W Polsce, podobnie jak wszędzie na świecie, koty zarówno dziczeją i rozmnażają się w sposób niekontrolowany, jak również są zarówno przez ludzi wyrzucane, jak i po prostu wypuszczane z domów lub szczególnie na wsiach ich wolność i możliwość przemieszczania się, a co za tym idzie polowań jest nieskrępowana. Skutkuje to szacunkowo śmiercią ponad pół miliona ssaków oraz ponad 130 milionów ptaków na terenach wiejskich. Dużo to czy mało? Zależy jak na to patrzeć. Na pewno nieprawdą są twierdzenia wrogów kotów, że są one „głównym sprawcą” ptasich śmierci. Przykładowo, ponad półtora miliona par samych wróbli zginęło w Polsce z powodu oprysków owadobójczych w rolnictwie, a nie urodziło się jeszcze więcej, poprzez utratę miejsc lęgowych w wyniku termomodernizacji budynków. Przyczyny wymierania ptaków zależą też od gatunku – na przykład rycyki są bliskie wyginięcia gdyż człowiek osiedla się na terenach zalewowych, a pomurniki giną przez wzrost liczby turystów w górach. Na pewno jednak wpływu kotów na bioróżnorodność nie można lekceważyć i ograniczenie negatywnych skutków obecności kota na otaczającą go przyrodę powinno być jednym z głównych zadań projektanta permakultury planującego uwzględnić Mruczka w swoim projekcie.

Analiza elementu – kot domowy

Jak zawsze w permakulturze, doskonałym narzędziem aby poznać kota i jego rolę w permakulturowym siedlisku jest Analiza Elementu. W ramach tej analizy zastanowimy się nad potrzebami kota, funkcjami jakie może pełnić oraz nad jego wrodzoną charakterystyką. Nie chcę tu pisać książki o kotach i ich biologii, wspomnę więc jedynie o najważniejszych aspektach mających wpływ na to, w jaki sposób wkomponujemy kota w nasz ogród, mieszkanie czy permakulturowe siedlisko.

Potrzeby kota

Koty domowe, jako niezależne i tajemnicze stworzenia, mają swoje unikalne potrzeby, które wymagają odpowiedzialnej troski ze strony właścicieli. Podjęcie opieki nad kotem to nie tylko dostarczanie mu jedzenia i wody, ale także zapewnienie odpowiednich warunków, dbałość o zdrowie oraz zaspokajanie jego instynktów i modeli zachowania.

Jak zawsze, najważniejszą potrzebą jest potrzeba bezpieczeństwa. Koty to ciekawskie i zwinne zwierzęta, które jednak mogą być narażone na różne niebezpieczeństwa w środowisku. Zwykle same pakują się w kłopoty przez tą swoją ciekawość i chęć eksploracji. Powinniśmy zadbać o ich bezpieczeństwo, unikając dostępu do niebezpiecznych miejsc, ale również roślin czy substancji, które mogą być dla nich toksyczne. Lilie i czosnki, ale także oleandry, dieffenbachie, filodendrony i wiele innych doniczkowych roślin rodem z ciepłych krajów są toksyczne dla kotów. Należy pamiętać, że na koty działa zabójczo paracetamol uszkadzając im wątrobę i nerki, jak również popularny słodzik Ksylitol, drastycznie obniżając poziom cukru we krwi, co wywołuje problemy neurologiczne i w skrajnych przypadkach odsyła Mruczka za Tęczowy Most.

Koty domowe to mięsożercy, co oznacza, że ich dieta powinna być bogata w mięso i zawarte w nim białko. Odżywianie się odpowiednią karmą dla kotów jest kluczowe dla utrzymania ich dobrego zdrowia i energii. Właściciele powinni dbać o regularne karmienie, dostarczanie świeżej wody oraz unikanie nadmiernego podawania przekąsek czy ludzkich pokarmów, które mogą być niebezpieczne dla kota. Najbardziej przyjazną dla kota jest dieta BARF (Biologically Appropriate Raw Food), w której skład wchodzą produkty takie, jakie kot jadłby żyjąc na wolności i sam polując na swoje ofiary – czyli mięso z kośćmi, piórami, wnętrznościami i innymi kociokulinarnymi atrakcjami.

100% BARF

Niektóre koty z lubością jedzą trawę – jest to zachowaniem naturalnym i występuje powszechnie nie tylko u kotów domowych, ale także u dzikich kotów. Jedzenie trawy może pomóc kotom w oczyszczeniu układu pokarmowego. Właściwości błonnika zawartego w trawie mogą pomóc w usunięciu zalegających włosów czy nieprzetrawionych resztek pokarmowych z żołądka i jelit. Trawa może dostarczać kotom pewnych witamin i minerałów, które nie występują w wystarczającej ilości w ich diecie. Niektóre badania sugerują, że jedzenie trawy może pomagać kotom w pozbywaniu się pasożytów z organizmu. Dzikie koty jedzą trawę, a następnie wymiotują zawartość swojego żołądka. Niektórzy naukowcy wierzą, że koty domowe także odziedziczyły ten instynkt od swoich dzikich przodków, choć w przypadku kotów domowych wymiotowanie po spożyciu trawy nie zawsze występuje. Mając to wszystko w pamięci, warto zadbać o to, aby kot nawet w mieszkaniu miał dostęp do trawy lub owsa w doniczce.


Owies dla kota warto wysiewać co 2-4 tygodnie

Koty oczywiście piją, ale nie zawsze w sposób bezpośredni – niektórym wystarcza woda zawarta w mięsie ich ofiar. Inne z kolei piją wodę, a czasem i inne płyny, zwykle w ilości od 50 do 100 mililitrów na kilogram masy ciała. Co do mleka krowiego, nie jest ono zalecane dla kotów, zwłaszcza dorosłych. Wiele kotów ma nietolerancję laktozy, co może prowadzić do biegunki i innych problemów żołądkowych.

Jak wiemy, nieuchronną konsekwencją jedzenia i picia jest załatwianie swych potrzeb fizjologicznych, a kolejną lament ogrodnika, że kot robi to na ulubionej grządce z sałatą. Aby i kot się wysrał, i grządka była cała, należy z jednej strony kotu zapewnić inne, bardziej komfortowe miejsce do tych czynności, jak również może być tak, że trzeba kota wychować, do czego jeszcze niedługo wrócimy.

Koty to zwierzęta terytorialne, o rozwiniętych instynktach łowieckich, dlatego potrzebują przestrzeni do życia, badania i zabawy. Jak wielka powinna być ta przestrzeń nie ma reguły, gdyż pod tym względem koty różnią się ogromnie, zarówno w zależności od rasy, jak i od charakteru, a także zapewne i wychowania. Jedno jednak jest pewne. W niemal każdym przypadku, kot domowy odróżnia dwa terytoria. Pierwsze i najważniejsze to BAZA, zwana też Terytorium Centralnym (ang. home base). Baza to teren, w którym kot je, śpi, bawi się i czuje absolutnie bezpiecznie, broni więc Bazy przed wszystkimi obcymi kotami. Drugie terytorium to REWIR, czyli Terytorium Domowe (ang. home range). Rewir kot patroluje, mniej lub bardziej regularnie, poluje tam, oraz znakuje feromonami, aby dać znać innym kotom, że ten rewir jest już zajęty. Zrozumienie terytorializmu kota ma ogromne znaczenie praktyczne, o czym jeszcze porozmawiamy. Brak Bazy lub Rewiru, albo zbyt małe ich obszary to zwykle główne przyczyny kłopotów z Mruczkami.

Patrolowanie REWIRU

Koty są towarzyskimi zwierzętami, które potrzebują interakcji i uwagi ze strony swoich właścicieli. Codzienna zabawa i aktywność z kotem to nie tylko sposób na zapewnienie mu rozrywki, ale także na budowanie więzi i zaufania w relacji z człowiekiem. Mając kota musisz znaleźć i poświęcić czas na wspólne zabawy oraz troszczyć się o emocjonalne potrzeby swojego pupila. Podobnie też jak w przypadku innych zwierząt domowych, konieczne jest albo samodzielne dbanie o zdrowie i higienę sierściucha, albo regularne wizyty u weterynarza, co przekłada się na dłuższą i bardziej satysfakcjonującą egzystencję kota.

Pożytki z kota i funkcje jakie pełni

Koty, zarówno udomowione jak i dzikie, mogą pozytywnie wpływać na otoczenie, zwłaszcza w kontekście ludzkich siedlisk. Koty, jako drapieżniki, mogą pomagać w kontroli populacji szkodników, takich jak myszy, szczury i owady, zwłaszcza w gospodarstwach rolnych i innych miejscach, gdzie mogą one stanowić problem dla upraw i zapasów żywności. Dzięki swoim zdolnościom łowieckim, koty mogą pomóc ograniczyć liczebność szkodników w sposób naturalny.

Wielu wrogów kotów twierdzi obecnie, że koty nie sprawdzają się w tej roli. Jeżeli tak się dzieje, to zadajmy sobie pytanie, w czym problem? Czy to koty „się zepsuły”, czy też może człowiek robi coś nie tak? Wiemy przecież od zarania dziejów, że „chłop mowny a kot łowny z głodu nie zemrą”, co jasno wskazuje, że niekoniecznie każdy kot łownym, a chłop mownym być muszą. W krajach anglosaskich jest specjalne słowo i na łowne koty (mouser – czyli kot chętnie łapiący myszy), jak i na ich funkcję i umocowanie w siedlisku (barn cat – czyli kot żyjący w stodole, gdzie poluje na myszy). Jeżeli więc zamiast półdzikiego, nierasowego mousera z nadgryzionym przez szczura uchem masz kanapowego, czułego, łagodnego i przyjacielskiego Sfinksa, który myszy łapie w aplikacji na Twoim smartfonie, nie miej raczej pretensji do kotów, że się nie wywiązują z obowiązków. Nawiasem mówiąc, skuteczność mouserów na swojej farmie Polyface podkreśla w książkach i wywiadach ikona rolnictwa regeneratywnego, Joel Salatin. Kto jak kto, ale on zna się na rzeczy i warto mu wierzyć.

Koty mogą dostarczać korzyści emocjonalnych i zdrowotnych ludziom jako zwierzęta towarzyszące. Interakcje z kotami mogą obniżać poziom stresu, redukować uczucie samotności i poprawiać ogólne samopoczucie. Terapia zwierzęca jest stosowana w różnych instytucjach, takich jak szpitale, domy opieki i szkoły, aby wspomóc dobre samopoczucie pacjentów i uczestników.
 

Co by o nich nie mówić, koty na pewno się nie przepracowują … 😉

Obecność kotów w siedliskach ludzkich może pomóc w zwiększeniu świadomości o odpowiedzialnym traktowaniu zwierząt i znaczeniu opieki nad nimi. Koty mogą być cennymi obiektami edukacyjnymi, które zachęcają do refleksji na temat potrzeb zwierząt, problemów bezdomności zwierząt i znaczenia adopcji.

W niektórych przypadkach koty mogą pomóc w utrzymaniu równowagi ekosystemu, zwłaszcza jeśli populacja szkodników jest nadmierna. Dzięki temu koty mogą wpływać na ochronę lokalnej różnorodności biologicznej i zachować ekologiczną równowagę. Warto jednak pamiętać, że pozytywne skutki obecności kotów w otoczeniu zależą od odpowiedzialnego traktowania i zarządzania tymi zwierzętami. Dzika populacja kotów może negatywnie wpływać na lokalne ekosystemy i dziką przyrodę, dlatego ważne jest kontrolowanie ich populacji poprzez odpowiednie metody, takie jak sterylizacja i kastracja, aby zapobiegać nadmiernemu rozmnażaniu i bezdomności.

Choć w naszej kulturze zbytnio się to nie mieści, to koty podobnie jak wszelkie inne zwierzęta gospodarskie, dostarczają mięsa, spożywanego z chęcią w krajach Azji, ze szczególnym uwzględnieniem Chin i Wietnamu. Bliżej nas, w Szwajcarii, do dziś pasztet lub bitki z kota stanowią jedno z głównych dań na uroczystej wieczerzy w Boże Narodzenie.

Koty korzystnie wpływają na ludzkie zdrowie, a felinoterapia, czyli leczenie kotem polega na wykorzystaniu naturalnej zdolności kota do samoleczenia poprzez mruczenie, które nie jest niczym innym jak emisją fal o określonej częstotliwości.

Badania FCRI w Północnej Karolinie odkryły, że kocie mruczenie generuje drgania rozprzestrzeniające się po ciele, wspomagając samoleczenie. Wibracje 25-50 Hz zwiększają gęstość kości, uśmierzają ból i wspierają regenerację ścięgien i mięśni. To odkrycie podkreśla korzyści płynące z kociego mruczenia dla zdrowia kotów i może pomóc w lepszej opiece weterynaryjnej.

Koty pomagają i ludziom. Najbardziej widoczne efekty obserwowane są w pracy z dziećmi z ADHD oraz schorzeniami psychoruchowymi. Częstotliwość 25Hz świetnie współgra z ludzkim organizmem, łagodzi stres, rozluźnia i jest naturalnym antydepresantem bez skutków ubocznych innych niż sprzątanie kuwety. Właściciele kotów o 40% rzadziej zapadają na zawał, dzięki temu, że bliski kontakt z kotem obniża ciśnienie. Kot pomaga astmatykom oddychać, ale z drugiej strony należy pamiętać, że koty mogą też silnie uczulać. Koty poprzez właściwości swego futra i wyższą temperaturę leczą lub zmniejszają bóle i napięcia mięśniowe oraz migreny. Jeszcze nie tak dawno powszechnym było wszywane kociej skóry w ubrania w części lędźwiowej, jako remedium na rwę kulszową czy lumbago. Podobnie skórę taką umieszczano włosem do ciała w płaszczach czy paltach zimowych, aby chronić nerki. Z sierści długowłosych kotów można prząść nić czy włóczkę, a z niej wyrabiać na przykład torebki. Kiedyś z filcowanej kociej sierści wyrabiano również kapelusze.

Cechy wrodzone kota domowego

Myślę, że na ten temat można by napisać zarówno książkę o kotach jako o gatunku, jak również osobną książkę o każdym jednym kocie, takimi te zwierzęta są indywidualistami i tak się potrafią między sobą różnić. Spójrzmy jednak na kilka najważniejszych cech wrodzonych naszych Mruczków, aby tym samym dopełnić naszą Analizę Elementu.

Koty domowe, podobnie jak ich dzicy przodkowie, są drapieżnikami. Mają wrodzony instynkt do polowania na małe zwierzęta, takie jak myszy czy ptaki. Polowanie jest w ich naturze i nie służy jedynie zaspokajaniu głodu, ale również jest formą treningu, rekreacji, rozrywki, powiedzielibyśmy „spędzania wolnego czasu”, co nieco upodabnia koty do myśliwych czy wędkarzy. O ile krowa nie zrywa trawy dla zabawy, to kot odruchowo złapie, albo przynajmniej spróbuje złapać każde żywe stworzenie które wpadnie mu w oko. Niekoniecznie po to, aby je zjeść. Ma to ogromne konsekwencje dla nas, jako projektantów oraz właścicieli Mruczków.

Trening czyni mistrza

Koty mają bardzo rozwinięte zmysły, zwłaszcza słuch, węch i wzrok. Ich zmysły pozwalają im na skuteczne polowanie oraz odbieranie subtelnych bodźców z otoczenia. Z drugiej strony jednak, zbyt intensywne bodźce wywołać mogą u nich negatywne reakcje, przestraszyć lub nawet sprawić ból.

Koty są terytorialnymi zwierzętami i mają wrodzony instynkt do oznaczania swojego terytorium. Robią to poprzez drapanie, wydzielanie feromonów i znaczenie miejsca swoim moczem. Naszą rolą jest tak wpasować je w nasze mieszkania, ogrody czy siedliska, aby nie było to utrudnione dla nich i uciążliwe dla nas. Poza tym koty są bardzo czystymi zwierzętami i mają wrodzoną zdolność do pielęgnowania swojej sierści, lizania i dbania o higienę. Im bardziej zbliżone do naturalnych warunki ma nasz Mruczek, tym bardziej staje się bezobsługowy.

Koty są jednocześnie zwierzętami terytorialnymi, jak i towarzyskimi. Chociaż są nieco bardziej niezależne niż psy, to nadal cenią interakcje z ludźmi, a czasami też z innymi kotami. To nieprawda, że nie zawiązują one tak silnych więzi ze swoimi opiekunami jak psy, koty jedynie nie czują się w obowiązku tego tak wylewnie okazywać.

Koty posiadają rytm dobowy, który raz ustalony trudno zmienić, dlatego też warto zrobić to odpowiednio wcześnie, aby potem przez lata nie być na przykład budzonym w środku nocy by napełnić miskę. W naturze kot jest zwierzęciem nocnym, a dodatkowo śpiącym średnio 12-16 godzin na dobę, głównie w ciągu dnia. W skład rytmu dobowego poza czasem spania wchodzi także czas zabawy oraz czas jedzenia. Aby kot dał Ci spokój w nocy, o jego zabawę i jedzenie musisz zadbać w dzień, a na czas gdy nie chcesz się widzieć z kotem, zapewnić mu inne atrakcje.

Koty mają wrodzoną zdolność do wspinania się na różne powierzchnie, co jest związane z ich drapieżnymi umiejętnościami i sposobem życia. Ale nie wszystkie – są koty „drzewne”, z lubością wspinające się na wszystko, oraz koty „trawne” polujące z przycupu przy ziemi, jak lwy na sawannie. Tak czy inaczej, alpinistyczne zdolności kota trzeba brać pod uwagę, wie o tym każdy, komu się kot wspinał po firankach na karnisz.

Kot „trawny”

Kot „drzewny”

Wszystkie te cechy wrodzone czynią koty unikalnymi i fascynującymi zwierzętami, które zdobyły sobie serca wielu ludzi na całym świecie. Pamiętaj jednak, że każdy kot ma swoją indywidualną osobowość i zachowanie, które mogą być wynikiem zarówno cech dziedzicznych, jak i doświadczeń życiowych oraz interakcji z otoczeniem, a przede wszystkim z Tobą. Bo prawda jest taka, że każdy ma takiego kota, na jakiego zasłużył.

Projektujemy koci świat

Skoro dzięki Analizie Elementu wiemy już „wszystko” o naszych kotach (ha, ha, kot by się uśmiał), możemy przejść teraz do zaplanowania otoczenia w którym ma żyć nasz kot i my razem z nim. Wszyscy wiemy, że ilu projektantów, tyle stylów projektowania albo jeszcze więcej, można więc do sprawy podejść na bardzo wiele sposobów. W przypadku kota jednak, jest jeden styl, który pasuje do niego jak ulał, a którego reprezentantem jest nie kto inny jak wielki Sepp Holzer. Sepp albowiem polega na Obserwacji i patrząc na jakikolwiek element zadaje sobie pytanie – czy to jest szczęśliwe, czy dobrze się tu czuje, czy ma wszystko, co potrzeba, czy mu czegoś nie brakuje. I właśnie takie spojrzenie na kota wydaje mi się najwłaściwsze.


Jak wcześniej wspomniałem, bardzo wiele problemów z kotami wynika z niewłaściwego terytorium. Musimy zdawać sobie sprawę, że kot domowy w bloku, z rodziną w małym mieszkaniu, niewychodzący, ma możliwości terytorialne niezwykle ograniczone. Przeciętnie bowiem, minimalne kocie terytorium w postaci Bazy to może być ulubiony fotel, na którym kot sypia, a jego Rewir to cała powierzchnia M3, zwykle kilkadziesiąt metrów kwadratowych. Tymczasem jego kolega z wiejskiego podwórka, ma bazę o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych, oraz Rewir rozciągający się na kilka kilometrów od Bazy. Pomiędzy tymi dwoma ekstremami istnieje masa sytuacji pośrednich, gdzie terytorium kota ogranicza balkon, taras, wybieg, ogrodzenie, czy smycz w ręku właściciela, niezależnie jednak od miejsca przesłanie jest jednakie – naszym zadaniem jest zmaksymalizować kocie terytorium wszędzie, gdzie jest ono ograniczone. Najprościej skorzystać z wzorca doskonale znanego z ogrodów – z myślenia w trzech wymiarach. Jeżeli kot ma do dyspozycji trasę 10 metrów po podłodze, to dodanie kilku zestawów półek po których może chodzić wyżej potrafi zwiększyć jego terytorium wielokrotnie. Przyssawkowe półki zawieszane na okna pozwalają mu obejmować wzrokiem teren o wiele większy niż mieszkanie, który traktuje jako swój Rewir – popolować tam nie może, ale pilnować i obserwować jak najbardziej.

W przypadku kotów znajdujących się na zewnątrz największym problemem poza bezpieczeństwem kota jest jego drapieżnictwo. To właśnie spędza sen z powiek ludziom permakultury, nie po to robimy wszystko, aby zapraszać różne zwierzęta do naszych ogrodów, aby je nam własny kot przynosił w formie prezentów, niekoniecznie jeszcze żywe. Co w takim razie można zrobić, aby to drapieżnictwo ograniczyć? No cóż, to zależy od tego, ile czasu mamy dla kota (pomijając jego charakter). Otóż, jeżeli mamy czas i chęć na pracę z kotem, to można go skutecznie oduczyć polowania na pewne cele, a zachęcić ewentualnie do polowania na inne, o ile uznamy to za stosowne. Wymaga to jednak czujności i obserwacji, a kota trzeba mieć oczywiście w zasięgu wzroku i szybko reagować. Nagradzamy kota za „prawilną” zdobycz (u mnie będzie to na przykład nornica), natomiast natychmiast odbieramy mu zdobycz niechcianą (jaszczurka, padalec, zaskroniec, etc.). Z czasem, kot jeśli zechce, zaakceptuje nasze wybory i jego szkodliwość w ogrodzie gwałtownie spadnie.

Drugi sposób jest dla osób, które naprawdę chcą poświęcić sporo czasu kotu. Z cyklu dobowego wynika dokładnie, kiedy kot śpi, kiedy je, a kiedy chce się bawić lub polować. Jeżeli w porze zabawy zajmiemy się kotem tak, że marzyć on będzie już tylko o tym aby się wyspać, to straty w lokalnej faunie ograniczymy do zera. Świetnie też działają spacery z kotem na smyczy, o ile pamiętamy o tym, że spacer jest dla kota, a nie dla nas i to kot kieruje nami, a nie my nim. Nie niecierpliwimy się, gdy przez kwadrans wącha jakąś norę lub znakuje swój rewir pozostawiając feromony w kluczowych jego punktach.

Jeżeli jednak nie mamy na to wszystko czasu, to aby nie ponosić wielkich szkód w bioróżnorodności, zamiast skupiać uwagę na kocie, musimy skupić ją na jego ofiarach. Projektujemy otoczenie tak, aby kot nie był w stanie do swoich ofiar dotrzeć, albo aby było to maksymalnie utrudnione. Stworzenia które chcemy chronić muszą mieć odpowiednią ilość kryjówek oraz możliwość ucieczki. Przykładowo, zapewniamy inne miejsca lęgowe ptakom gnieżdżącym się nisko na drzewach i krzewach, nie dopuszczamy do zakładania gniazd w drewutniach czy szopach do których dostęp ma kot, lub tak jak ja to robię, ograniczamy mobilność kota do określonych tras, rozpinając odpowiednio linkę do której przyczepiona jest smycz. Możemy też sadzić żywopłoty obronne z bardzo gęsto rosnących i kolczastych krzewów (nie, „Ptaki ciernistych krzewów” z Richardem Chamberlainem to nie jest miniserial o tej tematyce), takich jak dzika róża, tarnina czy berberys. W nich drobne ptaki śpiewające gnieździć będą się chętnie, a Mruczek zwykle da im spokój po kilku nieudanych próbach dotarcia do gniazda. Warto jednak wiedzieć, że już sama obecność kota ma wpływ na ptasie lęgi – rodzice zamiast latać po owady na paszę dla młodych obserwują zagrożenie, przez co są w stanie wykarmić mniej piskląt niż „ustawa przewiduje”.
 

Błąd Typu 1 – projektant zdecydowanie nie docenił swojego Mruczka 😉 

Jeżeli chodzi o załatwianie fizjologicznych potrzeb, kot w zdecydowanej większości przypadków wybierze gołą ziemię o strukturze w której może łatwo kopać niż grunt zarośnięty i trudny to zakopania odchodów. Jeżeli więc nie chcemy aby kot nasz lub obcy srał nam w sałatę, to niech nasza grządka przypomina bardziej łąkę niż plażę na Helu – duża ilość ściółki, duża wilgotność oraz gęsta obsada roślinna skutecznie zniechęcają kota do traktowania ogrodu jako toalety, chyba że … nie ma wyboru. I właśnie ten wybór musimy mu w pobliżu stworzyć. Kawałek gruntu oczyszczony z roślinności, przekopany dla miękkości i krótka lekcja (nie, nie pokazujemy kotu jak się to tam robi, raczej odwrotnie, zanosimy go w takie miejsce aby je poznał i wiedział gdzie jest) z reguły rozwiązują problemy.

Jeżeli jednak nasz lub obcy kot nalegają, aby załatwiać się lub w ogóle przebywać tam, gdzie nie chcemy, a nie zamierzamy ograniczać ich mobilności, to możemy zastosować deterenty, czyli środki odstraszające.

… nie ogarniam tej kuwety …

Jeżeli chodzi o obce koty, to nie ma zwykle lepszego odstraszacza niż … Twój Mruczek. Pamiętasz Bazę i Rewir? Jeśli Twój Mruczek ma odpowiedni charakter, nie pozwoli na obecność obcego kota w Twoim ogrodzie. Nie tylko kota zresztą. Są znane przypadki gdzie kot broni drobiu przed sową w środku nocy, no ale są też takie, gdzie to sowa zabrała kota …. raz na wozie, raz pod wozem jak to mówią. Oczywiście, obce koty może pogonić i pies (psy zresztą, szczególnie teriery, łapią nornice równie dobrze jak koty). Jednakże jeśli chcemy się obejść bez „zwierząt obronnych”, albo chodzi o odzwyczajenie naszego własnego kota od niecnych czynów, to mamy kilka opcji.

Pierwsza jest arcypermakulturowa – jeżeli zobaczysz gdzieś kocią kupę, zbierz ją i dokładnie w tym miejscu posadź roślinę, najlepiej sporą sadzonkę. Z czasem liczba miejsc wolnych zmaleje tak, że kot zmieni ubikację. Jeżeli nie masz sadzonek, połóż w tym miejscu kamień. Jeżeli obszar jest większy, rozciągnij na nim siatkę hodowlaną dla drobiu, taką z jakiej robi się woliery, i dopiero w oka te siatki siej i sadź. Koty nie będą w stanie efektywnie grzebać w ziemi przez siatkę i z czasem zapewne się wyniosą. Niektórzy ogrodnicy wtykają w grządki widelce tak, aby ich zęby sterczały do góry, nie używałem tej metody ale wydaje mi się, że może to działać. Aby mój kot nie wchodził do doniczek na tarasie, wbijałem w ziemię drewniane patyczki do szaszłyków na grilla i to zadziałało skutecznie. Jeżeli kot nie może się wygodnie ułożyć do spania, rezygnuje z miejscówki. Należy jednak pamiętać, aby pozostawić mu ze dwie do wyboru, gdzie jednak może się wyspać. U mnie śpi pod iglakami w donicy, gdzie nikomu nie przeszkadza.

Z mojej praktyki wynika, że ani odstraszacze elektroniczne, ani chemiczne opryski nie są specjalnie skuteczne. Z uwagi na wyczulone kocie zmysły sprawdzają się opryski bądź posypywanie grządek zmielonymi ostrymi papryczkami chili, ale działa to do pierwszego deszczu i ani dnia dłużej. Eteryczne olejki o zapachu cytrusów, mięty czy rozmarynu też działają podobnie, czyli krótko.

Bardzo dobrym rozwiązaniem jest system wykrywania ruchu, który uruchamia spryskiwacze, takie jak do podlewania trawników. Jest to jednak spora inwestycja i ma także inne wady. Nie chciałbym aby jakiś kot w środku nocy podlewał moje pomidory uruchamiając spryskiwacze, ale są sytuacje gdzie może to być świetne rozwiązanie.

Jak wspomniałem wcześniej, zdecydowana większość kotów nie lubi ściółek, jest to nam bardzo na rękę. Nigdy, ale to nigdy mój kot nie załatwił się na grządce grubo wyściółkowanej, nie zrobił tego też nigdy żaden obcy kot. Mają one jednak do dyspozycji miejsca piaszczyste, wyglądające niemal jak Sahara – ta największa kocia kuweta na naszej planecie. Nic dziwnego więc, że grządki są bezpieczne.

Catio

No dobrze, a co jeśli absolutnie nie możesz znieść widoku swojego kota z myszką w zębach, albo nie dysponujesz sporym terenem w którym można wyznaczyć kotu trasy linkami? Pomyśl wtedy o Catio.

„Catio” to połączenie słów „cat” (kot) i „patio” (patio, taras), i odnosi się do bezpiecznego i zabezpieczonego pomieszczenia na zewnątrz, które jest zaprojektowane specjalnie dla kotów. Catio to rodzaj ogrodu lub przestrzeni na świeżym powietrzu, która pozwala kotom na korzystanie z otoczenia na zewnątrz, jednocześnie zapewniając im bezpieczeństwo i ochronę przed niebezpieczeństwami zewnętrznymi.

Catio występuje w mnogości form – od maleńkiej przybudówki za oknem w bloku, poprzez zabudowany taras lub balkon, strych z wolierą na dachu, po większe ogrodowe formy bardziej przypominające wybiegi w ZOO niż atrakcje dla Mruczka.

Forma catio i elementy, które można w nim zawrzeć zależą od dostępnej przestrzeni, budżetu i indywidualnych preferencji. Catio oczywiście chroni kota przed słońcem, deszczem i silnym wiatrem, najczęściej też jest połączone z domem czy mieszkaniem w taki sposób, że kot ma wolny wybór gdzie chce przebywać.

Catio i jego mieszkaniec

Wspólnym elementem jest zawsze zabezpieczona siatką konstrukcja. Musi ona być na tyle mocna, aby zapobiec ucieczkom kota oraz wejściu do catio dzikich zwierząt stanowiących ofiary kota, ale i drapieżników mogących zrobić Mruczkowi kuku. Podobnie jak w mieszkaniu, półki i platformy nie tylko dostarczają miejsc do odpoczynku i obserwowania otoczenia, ale również powiększają Bazę i Rewir kota, co go zdecydowanie uszczęśliwia. Drapaki oraz pnie do wspinania się pomagają kotu dbać o pazury oraz zaspokajają wrodzony instynkt wspinaczki tym kotom, które go posiadają. W catio możemy posadzić lub umieścić w doniczkach rośliny przyjazne kotom, także te, które kot może podjadać. Aby zapewnić poczucie prywatności i ukrycia można wstawić kryjówki, ale powiem Wam szczerze – nic kota tak nie raduje, jak puste kartony, nie ma więc sensu w nic innego inwestować. Pobudzające zmysły elementy, takie jak zabawki, dzwoneczki, wiszące pióra czy inne akcesoria są pomocne szczególnie wtedy, gdy kot występuje w liczbie pojedynczej, a my nie mamy dla niego dość czasu. W catio zawsze zapewniamy kotu świeżą wodę, natomiast jedzenie oraz kuweta nie muszą się w nim znajdować o ile wolimy aby te potrzeby kot zaspokajał bardziej pod naszą kontrolą – w domu lub mieszkaniu.
 

Co łączy permakulturowych ogrodników i koty? Miłość do kartonów …. 😀 😉

Catio to doskonałe rozwiązanie dla kotów, które pragną korzystać z otoczenia na zewnątrz, ale nie mogą bezpiecznie wychodzić na wolność. Catio pozwala kotom cieszyć się świeżym powietrzem, obserwować otoczenie, korzystać z naturalnych bodźców i jednocześnie zachować bezpieczeństwo (swoje oraz potencjalnych ofiar) oraz zdrowie.

Ja i mój kot

Wszystkie opisane powyżej zagadnienia są „jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący” w sytuacji, gdy ja, opiekun nie mam właściwej relacji z nim – moim Mruczkiem. Od pierwszych dni znajomości, powiedziałbym nawet że od pierwszych sekund, od chwili poznania, relacja ta zaczyna się formować i jeżeli podejdziemy do sprawy w sposób mądry, przemyślany i planowy, kot nasz będzie mniej problemowy, bezobsługowy i jak to się mówi „grzeczny”.

Koty to zwierzęta wybitnie inteligentne, o silnych z reguły osobowościach. Choć rozumieją niemal wszystkie podstawowe sprawy jakie staramy się z nimi poruszyć, to czasami po prostu są ponad to i nie dają po sobie poznać, że rozumieją i udają że nie wiedzą, o co chodzi. Wiedzą jednak doskonale.

Dla dobra kota, jego potencjalnych ofiar i Twojego, warto od początku uczyć kota kilku podstawowych zachowań. Najważniejsze z nich w mojej opinii to reagowanie na komendę, po której kot zatrzymuje się, zastyga, cokolwiek by nie robił. Komenda taka jak „STÓJ” może okazać się bezcenna, gdy kot wystrzeli ze szpary w uchylonych drzwiach na ulicę, gdy ucieka nam z auta, gdy ma zamiar rzucić się na potencjalną ofiarę. Rozwinięciem tej komendy jest komenda „LEŻ” oraz „ZOSTAW” lub „PUŚĆ”, których chyba nie potrzeba wyjaśniać. Kluczem do sukcesu w nauczeniu kota reakcji na te komendy jest cierpliwość i konsekwencja.

Musimy też pamiętać, że nigdy, ale to nigdy nie zastępujemy żadnych komend imieniem kota, a szczególnie nie drzemy się na kota po imieniu gdy robi on coś niewłaściwego. Takie postępowanie konfuduje kota – nie wie on, czy go wołamy, czy karcimy. Imię, w mojej opinii jest zarezerwowane do innych celów. To samo imię, z silnym akcentem na pierwszą sylabę, wypowiedziane tonem zdecydowanym powinno sprawiać, że kot do nas przybiega, gdziekolwiek by nie był, natomiast wypowiedziane miękko, z innym akcentem, nadaje się do kanapowych karesów i czułości. Idealnym sposobem na nauczenie kota prawidłowej reakcji na imię jest natychmiastowe otwieranie lodówki tuż po jego wypowiedzeniu. Zwykle, po kilku dniach, kot zjawia się jak duch tuż przy naszych stopach, gdziekolwiek aktualnie by nie przebywał.


Aby w sposób jasny komunikować się z kotem warto poznać jego język kota i zachęcać go, aby go rozwijał. Nie mówię tu o języku kota używanym przez około 900 osób z plemienia Kota w krainie Nilgiri w indyjskim stanie Tamilnadu, ale o dźwiękach i gestach wydawanych przez naszego Mruczka. I znowu, książki o tym napisano i nie chcę tu tego wszystkiego przepisywać, chcę jedynie powiedzieć, że w praktyce warto nauczyć kota aby każdą ze swoich potrzeb wyrażał w inny sposób. Pierwszy chyba dźwięk, jakiego musimy się nauczyć, to kocie „NIE”. Każdy kot pewnie ma inne, mój mówi to głosem niskim, krótkim ale przeciągłym. Zupełnie inny dźwięk oznacza „DAJ JEŚĆ”, „CHCĘ WYJŚĆ”, „NUDZĘ SIĘ”. Każdy też pewnie zna głos ekscytacji na widok obserwowanej potencjalnej zdobyczy. Cenne jest to, że z wiekiem koty rozwijają swój język i go wzbogacają o nowe słowa. Szczególnie jeśli je do tego zachęcamy. Ba, nadają czasami nam imiona i wołają nas po imieniu (najkrótszy dźwięk jaki mój kot wydaje, to imię jakie nadał mnie). Co więcej, koty dorosłe przecież do siebie nie miałczą, używają miałczenia tylko wobec ludzi. Są na tyle cwane, że wypróbowują dźwięki i częstotliwości które najlepiej działają na poszczególne osoby i może się zdarzyć tak, że do każdego z domowników zwracają się inaczej. Myślę, że znajomość i rozwijanie kociej mowy jest jedną z najcenniejszych umiejętności jakie powinien opanować właściciel kota, nie tylko w permakulturowym kontekście i siedlisku. Podejmując wysiłki w celu nawiązania komunikacji ze swoim kotem pamiętaj, że jego gadatliwość zależy od rasy oraz od osobistych cech kota. Zasadniczo najbardziej skłonne do gadania są koty ras azjatyckich oraz Rexy, najmniej koty ras północnych – norweskie leśne czy syberyjskie. Bezrasowe Księżniczki Piwnic czy Królowie Dachów gadają umiarkowanie, ale przy odrobinie pracy i cierpliwości umiejętności te można u nich rozwinąć.


Nie tylko człowiek potrafi zasnąć nad książką … 😉

Podsumowanie

W permakulturze podejście do obecności kotów na farmie lub w siedlisku może różnić się w zależności od konkretnych założeń i wartości poszczególnych osób lub grup praktykujących permakulturę. Permakultura jest przecież podejściem do projektowania i organizacji systemów uprawy roślin, hodowli zwierząt i zarządzania zasobami w taki sposób, aby naśladować naturalne, zrównoważone ekosystemy, zwiększyć różnorodność biologiczną i minimalizować negatywny wpływ na środowisko – nasz i naszych kotów, dlatego też jak ulał pasuje tu najczęstsza permakulturowa odpowiedź na dowolne pytanie, czyli „to zależy”.

W niektórych przypadkach koty są mile widziane w permakulturze ze względu na swoje zdolności łowieckie, które mogą pomóc w kontrolowaniu szkodników na farmie. Koty mogą polować na myszy, szczury i inne szkodniki, które mogą zagrażać uprawom lub przechowywanym zapasom żywności. Dla niektórych ludzi koty stanowią naturalne rozwiązanie w kontekście permakultury, wspierające równowagę ekosystemu.

Permakultura promuje szacunek dla wszystkich form życia, w tym dla kotów jako drapieżników i części ekosystemu. Trzymanie kotów może być uznane za zgodne z zasadami permakultury, jeśli zapewnia się im odpowiednie środowisko, dba o ich zdrowie i dobrostan oraz pozwala na zachowanie ich naturalnych zachowań, takich jak polowanie, ograniczając jednak jego negatywne skutki dla otoczenia do absolutnego minimum.

Część zwolenników permakultury wyraża jednak słuszne obawy co do wpływu kotów na lokalne ekosystemy, zwłaszcza jeśli koty polują na dzikie ptaki lub inne chronione gatunki. W takich przypadkach mogą zachęcać do trzymania kotów w domach, ograniczając ich wędrówki na zewnątrz lub stosując inne metody, takie jak catio, które pozwalają kotom na bezpieczne przebywanie na zewnątrz.

W mojej osobistej opinii, z którą każdemu wolno się nie zgodzić, utrzymywanie kota w niewoli, czyli jak to ładnie mówią zwolennicy takich rozwiązań, trzymanie „kotów niewychodzących” ma wiele wspólnego z przypowieścią Ignacego Krasickiego „Ptaszki w klatce

„Czegoż płaczesz? — staremu mówił czyżyk młody —

Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody.

Tyś w niej zrodzon — rzekł stary — przeto ci wybaczę;

Jam był wolny, dziś w klatce — i dlatego płaczę.”

Na ile zgodnym jest to z duchem permakultury, zależy zapewne od tego, jakie oraz w jaki sposób potrzeby kota właściciel w takiej sytuacji jest w stanie zaspokoić, między innymi korzystając z porad zamieszczonych powyżej.

Ostateczne podejście do obecności kotów w permakulturze będzie zależało więc od indywidualnych przekonań i wartości danego właściciela kota lub projektanta systemu permakulturowego.


I sadzeniaków popilnuje … 😉

Koty nie są tak bezużyteczne i paskudne, jak się ich niektórym przeciwnikom wydaje. Są przydatne w pewnych okolicznościach, tak jak każda roślina i zwierzę, z którymi pracujemy. Nikt nie musi trzymać kota, ale nie ma nic złego w trzymaniu kota – psa, kury, królika, kozy, krowy, konia lub jakiegokolwiek innego udomowionego zwierzęcia.

Tak, wolno poruszający się kot zabija zwierzęta – ale o wiele mniej niż ludzie zabijają każdego roku, zarówno bezpośrednio, nawet dla o zgrozo sportu, jak i pośrednio, poprzez zmiany klimatyczne, trucie opryskami, niszczenie siedlisk czy eliminację gatunków, które są pokarmem ptaków. Kocie ofiary są kroplą w morzu ludzkich ofiar.

No i, jak to mówią – dom bez kota to głupota – ważne jest, aby znaleźć równowagę pomiędzy harmonijnym współistnieniem z kotami a minimalizacją negatywnego wpływu na lokalny ekosystem, zgodnie z zasadami permakultury.

Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł, podziękuj autorowi na SUPPI.pl

 

Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie

Patroni Artykułu:
Mariusz
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy

Dziękuję!