Patrząc na łany kukurydzy czy zboża ciągnące się po horyzont, widzimy jak ubogie w gatunki roślin i zwierząt jest to siedlisko. W takim siedlisku, cokolwiek uprawiamy, zdane jest na łaskę i niełaskę człowieka, gdyż w takiej monokulturze w żaden sposób nie jest w stanie przetrwać samodzielnie. Roślina żyje wyłącznie dzięki zabiegom agrotechnicznym, nawożeniu, biocydom, a często i nawadnianiu. Rośnie w na wpół martwej i wyjałowionej glebie, której z roku na rok ubywa w wyniku orki i erozji, a ilość ludzkiej troski o uprawy i nakłady muszą nieustannie rosnąć, aby nie spadały plony.
Inaczej w pierwotnym lesie, gdzie od jego najniższych partii, po korony drzew, tętni życie wielu gatunków. Od bakterii, pierwotniaków, nicieni i grzybów w glebie, po ptaki kołujące nad lasem, wszystko jest ze sobą w mniejszym lub większym stopniu powiązane. Choć część gatunków rywalizuje ze sobą o nisze, o pokarm, o terytorium, o światło czy o miejsca lęgowe, to jednak w skali makro dominuje współpraca. Grzyby mikoryzowe współpracują z drzewami, rośliny karmią zwierzęta, a te roznoszą ich nasiona i nawożą glebę. Las nawet mityguje klimat, chłodząc powietrze w lecie i ocieplając w zimie, nie mówiąc już o tym, że wpływa na tworzenie się chmur i ilość opadów, czym „świadczy usługi” nie tylko sobie, ale i otoczeniu, a w szerszej skali, naszej planecie.
Las jest doskonałym nauczycielem projektowania permakulturowego. Pokazuje nam, jak współpraca gatunków pozwala systemom biologicznym trwać, bez dopływu zasobów z zewnątrz. Pierwotnych lasów ani nikt nie nawoził, ani nikt nie podlewał, ani tym bardziej nie stosował w nich chemii, a wyrosły tak, że człowiek współczesny skłonny jest je podziwiać i chronić.
Korzystając z wzorców natury, projektujemy permakulturowo systemy, gdzie tak jak w naturze każdy element pełni wiele funkcji, ale z każdą z funkcji wspomaga wiele elementów. Jest to swoista polisa ubezpieczeniowa na wypadek tego, że gdy jeden z elementów zawiedzie, inne go zastąpią.
Dobierając elementy naszego projektu, czy to ogrodu, czy farmy, czy konstrukcji domu, powinniśmy uwzględniać jak najwięcej elementów ze sobą współpracujących, i wzajemnie się wspomagających, z korzyścią dla obu stron. Niemal wszyscy znamy koncepcję korzystnego sąsiedztwa roślin, ogrodnicy wiedzą, że bazylia rośnie lepiej wraz z pomidorami, a ziemniaki z grochem. W sadzie, drzewom owocowym towarzyszyć powinny rośliny wiążące azot z powietrza, pobierające minerały z głębokich warstw gleby, odstraszające szkodniki czy wabiące owady zapylające.
Korzystne łączenie elementów w przypadku zwierząt polega na takim ich zestawianiu , aby dzieliły wspólne nisze, ale w ramach niszy korzystały z innych dostępnych zasobów. Klasycznym tego przykładem jest wypas rotacyjny, gdzie za stadem bydła podążają owce, a za owcami drób. Na pewno nikogo nie zdziwi to, że identycznie przemieszczają się wielkie stada dzikich zwierząt na afrykańskich sawannach – projektanci permakultury nie wymyślili wypasu rotacyjnego, podpatrzyli go po prostu w naturze.
W przypadku budynków klasycznym rozwiązaniem jest dołączenie do bryły domu szklarni od południa, co pozwala tanio dogrzewać dom zimą, roślinom w szklarni dostarczać dwutlenek węgla, a nam stwarzać warunki do produkcji żywności nawet w miesiącach zimowych.
Jeżeli zestawiamy elementy nie biorąc pod uwagę ich wzajemnych relacji, rośliny mogą nie chcieć nam rosnąć, zwierzęta mogą chorować lub w ekstremalnych przypadkach zjadać się nawet, a dom może generować niepotrzebne koszty i być niefunkcjonalny oraz niewygodny do zamieszkania. Tak się z reguły dzieje, gdy zamiast współpracy, pomiędzy elementami występuje konkurencja w dowolnej postaci.
Tworząc tak zwane „niewidzialne struktury” czyli współpracując z ludźmi, powinniśmy też zwracać uwagę na to, czy są to osoby kooperujące, czy rywalizujące. W towarzystwie ludzi kooperujących, możemy zarówno razem więcej osiągnąć, jak i więcej się od siebie nawzajem nauczyć.