Ziemia. Jeśli się dobrze nad tym zastanowić, daje nam wszystko, co realne. Po niej stąpamy, jemy to, co na niej wyrośnie, budujemy na niej swoje schronienia. Ubiera nas, daje surowce i energię.
Ten, kto ma ziemię, ma wolność, jeżeli tylko zechce. Może się wyżywić, ogrzać i ubrać. Ma się gdzie schronić. Może zaspokoić absolutnie wszelkie potrzeby swoje i swojej rodziny ze swojej ziemi. Szczególnie łatwo przyjdzie mu to wtedy, gdy połączy swe siły z podobnymi sobie i pod\zieli się zarówno zadaniami, jak i korzyściami, sprawiedliwie.
Gdy te potrzeby są całkowicie zaspokojone, bardzo szybko pojawiają się nadwyżki. Nadwyżki te można przeznaczyć na wymianę, która zataczając coraz szersze kręgi, powiększa różnorodność dóbr i usług, do których mamy dostęp. Są to jednak wszystko wisienki na torcie, bonusy od ziemi i losu, albowiem nasza własna ziemia zapewnia mam absolutnie wszystko, czego potrzebujemy do życia.
Ci, którzy mają dziś ziemię, bardzo często jednak nie idą ta drogą. Tkwią w trybach machiny, która wykorzystuje ich bezlitośnie, są od niej całkowicie zależni i zniewoleni. Gospodarstwa, gdzie nie ma nawet psa, nie mówiąc już o krowie, a na uprawę własnych warzyw nie ma czasu. Farmy, których właściciele kupują żywność w Lidlach i Biedronkach. Zadłużeni po uszy w bankach, na
Ziemia. Jeśli się dobrze nad tym zastanowić, daje nam wszystko, co realne. Po niej stąpamy, jemy to, co na niej wyrośnie, budujemy na niej swoje schronienia. Ubiera nas, daje surowce i energię.
Ten, kto ma ziemię, ma wolność, jeżeli tylko zechce. Może się wyżywić, ogrzać i ubrać. Ma się gdzie schronić. Może zaspokoić absolutnie wszelkie potrzeby swoje i swojej rodziny ze swojej ziemi. Szczególnie łatwo przyjdzie mu to wtedy, gdy połączy swe siły z podobnymi sobie i podzieli się zarówno zadaniami, jak i korzyściami, sprawiedliwie.
Gdy te potrzeby są całkowicie zaspokojone, bardzo szybko pojawiają się nadwyżki. Nadwyżki te można przeznaczyć na wymianę, która zataczając coraz szersze kręgi, powiększa różnorodność dóbr i usług, do których mamy dostęp. Są to jednak wszystko wisienki na torcie, bonusy od ziemi i losu, albowiem nasza własna ziemia zapewnia mam absolutnie wszystko, czego potrzebujemy do życia.
Ci, którzy mają dziś ziemię, bardzo często jednak nie idą ta drogą. Tkwią w trybach machiny, która wykorzystuje ich bezlitośnie, są od niej całkowicie zależni i zniewoleni. Gospodarstwa, gdzie nie ma nawet psa, nie mówiąc już o krowie, a na uprawę własnych warzyw nie ma czasu. Farmy, których właściciele kupują żywność w Lidlach i Biedronkach. Zadłużeni po uszy w bankach, na materiał siewny, na nawozy, środki ochrony roślin, na maszyny rolnicze.
Ziemia pod ich władzą cierpi. Powoli obumiera od ciężkiej orki, biocydów i monokultur. Coraz mniej w niej życia, coraz trudniej chłonie wodę, coraz odważniej unosi ją w siną dal wiatr. Wedle wszelkich znaków na niebie i na nomen omen ziemi, pozostało jej w większości krajów rozwiniętych na pięćdziesiąt lat. A co potem?
Jak funkcjonowałby rolnik, który zamiast chcieć zarabiać zacząłby od zadbania o los swój i swojej rodziny poprzez zaspokojenie wszelkich niezbędnych potrzeb bytowych z ułamka swojego areału? Gdyby najpierw miał swoją własną wodę, żywność, opał, energię i nie musiał absolutnie niczego kupić, ani niczego wziąć na kredyt by wieść tak zwane „skromne”, ale godne życie? Gdyby nie musiał tonąć w papierach i spełniać wymogów urzędników aby uzyskać dotacje i dopłaty? Gdyby nie myślał w kategoriach zysku, a raczej dobrostanu zarówno swoich bliskich, jak i ziemi, której jest tymczasowym opiekunem? Gdy jego już bowiem nie będzie, w jakim stanie ziemię ta przekaże następnym pokoleniom – lepszym, czy gorszym niż ją przejmował od swoich przodków?
Jaką pozycję we wszelkich negocjacjach i sporach miałby, gdy tak w zasadzie niczego by nie potrzebował, mając gdzie spać, co jeść i czym palić w piecu? Czy nie czułby się bardziej spełniony, gdyby owoce jego pracy nie były bezprzykładnie marnowane i nie doświadczałby sytuacji w których nie opłaca się zbierać plonu, bo nawet koszty pracy się nie zwrócą? Czy nie byłoby to z korzyścią dla zdrowia własnego i planety, gdyby obejmował we władanie jedynie tyle ziemi, ile to absolutnie niezbędne aby żyć godnie bez destruktywnych dla ziemi praktyk, a resztę pozostawić naturze?
Można by powiedzieć, że to idealistyczne mrzonki, gdyby nie dwa fakty. Pierwszy, to ten, że ludzkość funkcjonowała tak od swego zarania do niecałych stu lat temu, a drugi to ten, że i dziś wielu udowadnia, że jest to możliwe i bynajmniej, nie oznacza cywilizacyjnego regresu. Model rolnictwa przemysłowego i wielkoobszarowego jest skompromitowaną efemerydą, możliwą jedynie przez mgnienie oka w dziejach Ziemi, która zniknie wraz z Zieloną Rewolucją, paliwami kopalnymi, kompleksem agro-industrialnym i światem jaki znamy, szybciej niż się tego spodziewamy.
Świat współczesny bezustannie myli przyczyny ze skutkami. Dopóki nie odniesiemy się do przyczyn, nie uporamy się ze skutkami, możemy tylko dostawać krótko działające antidota na nasze rany, gdy jednak przestaną one działać, ból będzie jednak większy niż wcześniej.
W permakulturze mamy Pierwszą Dyrektywę Mollisona, która mówi, że jedyną etyczną decyzją jest wziąć odpowiedzialność za los swój i swoich bliskich. Czynimy to w oparciu o ziemię, zaczynając na naszym progu. Skupiamy się na tym, aby przez okno widzieć to, dzięki czemu naszej rodzinie niczego nie zabraknie – warzywnik, kurnik, pełną opału drewutnię, zbiorniki z woda deszczową, fotowoltaikę, odroślową plantację drewna, sad, staw, zagrodę, łąkę, pastwisko, pasiekę, pełną zapasów piwniczkę.
Jak od lat uczy Geoff Lawton, wszelkie problemy tego świata da się rozwiązać w ogrodzie. Ziemia tak naprawdę, jak już pisałem, żywi nas, ogrzewa, ubiera, daje nam wszystko, czego potrzeba, aby wieść życie szczęśliwe i spełnione.
Człowiek posiada wolną wolę i sam decyduje o tym, jaką drogę w życiu obierze. Czy da się uwikłać w tryby industrialnej machiny obiecującej mu złote góry, czy też postawi na samego siebie – swą niezależność i wolność. Jeżeli się dobrze bowiem zastanowić, każdy, kto posiada ziemię i chęć do pracy, ma absolutnie wszystko, aby wieść dobre, suwerenne życie bez proszenia kogokolwiek o cokolwiek, no może poza tym, aby mu absolutnie wszyscy dali po prostu żyć tak jak chce.