Zanim świat się zawali, czyli jak przygotować się na ekonomiczny kryzys.

Obrazek posta

Pierwsza Dyrektywa permakultury mówi nam, że jedyną etyczną decyzją jest zadbać o los swój i swoich bliskich. Zdecydowana większość z nas realizuje tą zasadę pracując dla dobra swojej rodziny, zarabiając i przez to zapewniając jej godziwe warunki materialne. Może się tak jednak zdarzyć, jak to już zdarzało się w przeszłości, że pieniądz straci wartość, pracy nie będzie, a sklepowe półki świecić będą pustkami. Co wtedy? Czy da się na taką sytuację przygotować? Jak to zrobić w duchu permakultury?

 TEOTWAWKI

Skrót „TEOTWAWKI” oznacza „The End Of The World As We Know It” i jest używany do opisania sytuacji, w której dochodzi do ogromnych, radykalnych zmian lub katastrofy, która wywraca dotychczasowy porządek rzeczy do góry nogami. Geneza tego skrótu jest związana z kulturą prepperską i ogólnie z przygotowywaniem się na różne scenariusze zagrożeń, takie jak katastrofy naturalne, konflikty czy kryzysy ekonomiczne.

Skrót ten zyskał popularność w latach 90. w kontekście przygotowań do ewentualnego końca świata lub zmian w cywilizacji, i jest często używany w odniesieniu do scenariuszy apokaliptycznych. Jest to temat, który może zainteresować osoby zainteresowane permakulturą, ekologią i zrównoważonym rozwojem, ponieważ dotyka kwestii przygotowań do sytuacji kryzysowych i związanych z nimi wyzwań. Jednak w kontekście permakultury i zrównoważonego rozwoju, głównym celem jest tworzenie systemów, które są bardziej odporne na kryzysy i bardziej przyjazne dla środowiska, po to, aby uniknąć tak drastycznych scenariuszy jak TEOTWAWKI.

Great Reset WEF

My, ludzie permakultury, jesteśmy jednak w mniejszości i choć nasze działania przynoszą coraz bardziej widoczne efekty oraz „permakultura trafia pod strzechy”, to na naszej planecie istnieją i działają dużo bardziej potężne siły, których parcia w kierunku TEOTWAWKI żadna permakultura nie jest póki co w stanie powstrzymać.

„Welcome to 2030. I own nothing, have no privacy, and life has never been better.”

„Witaj w roku 2030. Nie mam nic, nie mam prywatności, a życie nigdy nie było lepsze” – tak na stronach Międzynarodowego Forum Ekonomicznego (WEF) zaczyna swój artykuł Klaus Schwab, twarz programu Great Reset, jaki możni tego świata szykują dla ludzkości na naszej planecie. Z jednej strony mówią o bardziej zrównoważonym rozwoju, bardziej sprawiedliwym podziale dóbr, lepszym przygotowaniu do katastrof z jakimi ludzkość może mieć do czynienia w przyszłości, z drugiej strony szerokie rzesze krytyków Wielkiego Resetu wskazują na to, że z koncepcją tą wiąże się znacząca utrata swobód obywatelskich i wolności osobistej, centralizacją władzy i dóbr, a to wszystko bez jakiejkolwiek zgody ludzkości na takie zmiany czy choćby konsultacji społecznych na temat zasięgu, stopnia i kalendarza tych zmian. W opinii wielu, grupka „tłustych kotletów” decyduje o losach ludzkości nad szklaneczkami whisky w górskim Davos… 

Wielu sądzi, że ludzie ci doskonale zdają sobie sprawę, iż wprowadzenie ich planu napotka na zdecydowany opór i że uda się to jedynie w sytuacji takiego zagrożenia, że ludzkość sama poprosi ich o ratunek. Przygrywką i poligonem doświadczalnym była Covidowa pandemia, ale prawdziwym narzędziem które ma pozwolić na Wielki Reset ma być zdaniem niektórych ogromny ogólnoświatowy kryzys ekonomiczny, do tego stopnia nienaprawialny, że uzdrowić będą go mogły „tylko” rozwiązania proponowane przez tłuste kotlety z Davos.

Czy tak jest, czy nie, czy stanie się tak w przyszłości, czy kryzys wystąpi samoczynnie, czy też zostanie sztucznie wywołany, tego nie wiemy, możemy się jednak kryzysów ekonomicznych spodziewać, jak amen w pacierzu. I właśnie o przygotowaniu do takich kryzysów piszę poniżej.

Kryzysy w pigułce

Aby się na coś przygotować, warto poznać poprzednie podobne sytuacje, by wiedzieć co nas w przyszłości czekać może. Spójrzmy więc szybciutko na trzy pierwsze z brzegu kryzysy, jakie przychodzą mi na myśl – kubański, wenezuelski i polski.

Po upadku Związku Radzieckiego w 1991 roku, Kuba doświadczyła głębokiego kryzysu ekonomicznego, który miał znaczące konsekwencje dla społeczeństwa i gospodarki kraju. Ten okres kryzysu jest często nazywany „Período Especial en Tiempo de Paz,” czyli „Szczególny Okres w Czasach Pokoju.” Konsekwencje tego kryzysu obejmowały braki żywności, wzrost bezrobocia, hiperinflację, ograniczony dostęp do energii, produktów i usług, niepokoje społeczne i wzrost przestępczości, drastyczny spadek jakości życia i emigrację.

Gwałtowny spadek cen ropy naftowej, której sprzedaż była głównym źródłem dochodów Wenezueli, w połączeniu z kryzysem politycznym, odejściem od gospodarki rynkowej i korupcją wywołały w połowie ubiegłej dekady głęboki kryzys ekonomiczny w tym kraju. W konsekwencji, zaobserwowano hiperinflację, braki żywności, leków i dostępu do opieki zdrowotnej, gwałtowny wzrost bezrobocia, braki energii, wody oraz podstawowych dóbr i usług, niepokoje społeczne, wzrost przestępczości i emigrację.

Kryzys ekonomiczny w Polsce w okresie stanu wojennego, który został ogłoszony 13 grudnia 1981 roku, miał znaczący wpływ na gospodarkę kraju. Stan wojenny był wprowadzony jako środek rządowy w celu stłumienia opozycji politycznej i utrzymania kontroli nad społeczeństwem, ale miał negatywne skutki gospodarcze i społeczne. Choć konsekwencje nie były tak drastyczne jak w Wenezueli czy na Kubie, to jednakże były identyczne – od braków na rynku, poprzez bezrobocie, po emigrację.


Fot. Chris Niedenthal, Warszawa 1982. Sklep mięsny, materiały promocyjne wydawnictwa Bosz

Jak widać z tego krótkiego porównania, nieważne gdzie i z jakiego powodu kryzys się rodzi, zawsze jego konsekwencje podążają według utartego wzorca.

Przygotowania

Być przygotowanym w pełni do kryzysu się nie da, bo nigdy niemal nie wiadomo kiedy on nastąpi, jak będzie przebiegał i jak długo trwał. Niemniej jednak, możemy podjąć działania, które pozwolą nam złagodzić jego skutki, szczególnie w początkowej fazie jego trwania. Przygotowując plan kryzysowy, warto zwrócić szczególną uwagę na poniższe aspekty:

Zapasy nienaruszalne wody i żywności

Permakułtura kładzie duży nacisk na produkcję własnej żywności, rolnictwo ekologiczne, regeneratywne, zrównoważoną hodowlę i przetwórstwo. Własna żywność rosnąca na własnym podwórku, na działce, w siedlisku to najlepszy kapitał ubezpieczeniowy na trudne czasy. Pisałem o tym wielokrotnie, przy różnych okazjach. Korzystamy z niego zawsze, nie czekając na sytuacje kryzysowe. Przygotowując się jednakże na czasy kryzysowe, warto zawczasu świadomie zwiększyć udział roślin wieloletnich w naszych uprawach choćby po to, aby dawały plony bez nakładów zasobów i energii. Drzewa i krzewy dające plon w postaci owoców i orzechów, jak również rośliny dające rok po roku podziemne bulwy (np. topinambur), czy też rozsiewające się bez naszego udziały warzywa liściowe, to wszystko dobre pomysły. Równocześnie, powinniśmy pomyśleć o długotrwałym przechowywaniu plonów oraz kupnych produktów żywnościowych. Co, jak długo i w jakich ilościach powinno być przechowywane jest kwestią bardzo dyskusyjną. Na przykład niektórzy preppersi szykujący się na apokalipsę zombie robią zapasy na wiele lat, podczas gdy ludzie u których czasami przez dwa dni zimą nie przyjeżdża pług śnieżny i są odcięci od świata na ten czas robią zapasy jedynie na tydzień. Zapewne w zdecydowanej większości przypadków prawda leży gdzieś pośrodku, a moim zdaniem tak zwane zapasy nienaruszalne, czyli te, z których wolno skorzystać dopiero w sytuacji kryzysowej, lub gdy upływa ich termin przydatności do spożycia (zastępując je wtedy świeżymi), powinny wystarczać na minimum 30 dni całkowitej samowystarczalności. Zapasy strategicznych i niepsujących się produktów spożywczych, takich jak na przykład sól czy ryż, na znacznie dłużej, nawet na rok. Oraz oczywiście własne przetwory, z permakulturowych plonów.


Lokata w słoikach 😉

Woda jest nawet bardziej istotna niż żywność, wiele permakulturowych siedlisk zaprojektowano już z myślą o niej tak, aby móc pobierać ją z co najmniej trzech źródeł. Czasami jednak w sytuacji kryzysowej część z nich może przestać być dostępna – na przykład z uwagi na brak prądu może nie działać hydrofor, a z kranu nie popłynie woda miejska. Wtedy przydadzą się nasze zbiorniki z wodą deszczową i stawy, a w warunkach miejskich żelazny zapas wody w kanistrach lub innych pojemnikach.

Energia i opał

W sytuacjach kryzysowych brak prądu i ogrzewania może mieć bardzo przykre konsekwencje, szczególnie w zimnych porach roku. Permakulturowe siedliska z reguły mają własne, wieloletnie zapasy opału oraz systemy w których opał stale rośnie – lasy odroślowe czy leśne ogrody. W miastach sytuacja jest bardzo utrudniona, można rozważyć zaopatrzenie się w miniaturowy piecyk z paleniskiem typu rakietowego, trudno jednak wyobrazić sobie, aby takie rozwiązanie sprawdzało się w wielomilionowych metropoliach. Małe panele słoneczne czy turbiny wiatrowe pozwolą naładować urządzenia elektroniczne czy latarki, ale aby ogrzać pomieszczenia potrzeba znacznie większej mocy. Są jednak takie miejsca na świecie, gdzie prąd dla wszystkich gospodarstw domowych pochodzi z zarządzanej przez lokalną kooperatywę farmy solarnej i będzie on nadal dostępny w większości sytuacji kryzysowych. A dopóki nie ma kryzysu, pozwala zredukować rachunki za prąd niemal do zera. Win-win.
 
Finanse

Jak uczą nas przykłady wszystkich znanych nam kryzysów, pieniądz jest tym, co najszybciej traci wartość. Hiperinflacja sprawia, że nasze oszczędności topnieją w oczach, i jeżeli mieliśmy odłożone na auto, to po krótkim czasie może to nie wystarczyć na rower. Wiemy, że permakultura potrafi pieniądz kontestować i mówić o ośmiu formach kapitału, z których pieniądz nie jest najważniejszą, popatrzmy jednak jeszcze przez chwilę na pieniądze z perspektywy sytuacji kryzysowych.

Napisałem o hiperinflacji, z reguły jednak kryzys nie uderza tak szybko, dlatego też w pierwszych dniach czy tygodniach jego trwania za pieniądze można jeszcze coś kupić. Problemem może być jednak znalezienie sposobu na to, aby się dobrać do własnych pieniędzy. Jeżeli powierzyliśmy je jakiejś instytucji finansowej, która z powodu kryzysu padła, może nas spotkać odpowiedź w stylu „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”, lub nawet tak prozaiczna sytuacja, jak awaria systemów informatycznych i niemożność płatności kartą lub podjęcia gotówki z bankomatu. Dlatego też, przezorny trzyma jednak nieco gotówki w domu, jak wyśmiewani babcia czy dziadek, „w skarpecie” po to, aby skorzystać z tego zasobu w sytuacji kryzysowej.

Co traci najmniej na wartości w sytuacji kryzysowej, a co nawet zyskuje? Żywność, leki, alkohol, paliwo, konserwy, zapałki, przyprawy, baterie, części zamienne, narzędzia i materiały budowlane oraz to, co nam szczególnie bliskie – środki produkcji żywności – nasiona, nawozy, narzędzia ogrodnicze i rolnicze. Wszystkie te towary są doskonałą lokatą kapitału i umożliwiają wymianę barterową z innymi przezornymi na to, czego akurat potrzebujemy. Dla każdego miłośnika permakultury jest chyba oczywiste i nie muszę tego mówić, że inwestujemy w produkty długowieczne, trwałe, naprawialne i zdatne do recyclingu.

W sytuacji kryzysowej, a szczególnie w scenariuszach takich, jakie opisuje nam nieoceniony David Holmgren – w obliczu stale kurczących się zasobów paliw kopalnych i innych nieodnawialnych źródeł energii, warto zwrócić uwagę na środki transportu. Oczywiście, nie namawiam aby każdy miał konia i wóz drabiniasty, ale już rower z przyczepką – dlaczego nie? Przyda się i na co dzień, zanim pojawi się jakikolwiek kryzys. Podobnie środki łączności – walkie-talkie, krótkofalówki i amatorskie radiostacje, ich przydatność znamy z historii, oraz z … filmów katastroficznych. Jeżeli ma być happy-end, zawsze odezwie się gdzieś tam, ktoś tam, kto przeżył … 😉


Co nas czeka? Latające samochody czy rowery z przyczepką?

Jak widzieliśmy z analizy trzech historycznych kryzysów, wszystkie powodują wzrost bezrobocia, a bezrobocie oznacza brak stałych dochodów. Dlatego w mojej opinii, najlepszym co można zrobić, aby się przygotować na ciężkie czasy to uwolnić się od wszelkich długów. Bardzo ciężko jest spłacać kredyty i inne należności nie mając stałej pracy i w obliczu hiperinflacji. A tłuste kotlety z Davos nie darują – przyjdą upomnieć się o auto, farmę czy dom, gdy spóźnisz się ze spłatą kolejnej raty.

Od zarania dziejów ludzkości, w każdych ciężkich czasach, w cenie były metale szlachetne – złoto i srebro. Zapewne będzie tak i w przyszłości, dlatego też w kręgach prepperskich mawia się, że 10% wszystkiego, co posiadasz, należy mieć w srebrze i złocie. Jednakże są i tacy, nawet wśród znanych postaci światowej permakultury, którzy twierdzą, że najpewniejszym zabezpieczeniem są kryptowaluty, a szczególnie Bitcoin czy Ethereum. Ja nie podzielam tego poglądu, szczególnie w obliczu ryzyka „padłego Internetu”, ale cóż, może po prostu jestem staroświecki. Moja rada byłaby taka, jak w ogrodnictwie – nie kłaść wszystkich jajek do jednego koszyka: dywersyfikować inwestycje, jak siewy w ogrodzie.

 Wierzysz w kryptowaluty? Przekonaj mnie do nich!

A tak naprawdę, idąc jeszcze dalej, warto maksymalnie zredukować swoje zapotrzebowanie na pieniądz, z jednej strony poprzez zwiększoną samowystarczalność, z drugiej poprzez minimalizm.

Każdy, kto czyta moje artykuły, wie zapewne, że jestem wyznawcą minimalizmu we wszystkich jego przejawach, oraz permakulturowej zasady „Minimum nakładów, maksimum efektów”. Ci, którzy czytają uważnie i wszystko, wiedzą, że wielokrotnie powoływałem się na tak zwaną „Opowieść o Gert” – powiastkę zamieszczoną na forum permies.com, która zestawia życie Ferda robiącego karierę w korporacji i przechodzącego na emeryturę z milionem dolarów oszczędności, oraz Gert która w swoim permakulturowym siedlisku ma wszystko, czego potrzebuje, niemal nie zarabiając. Ta krótka powiastka jest kwintesencją tego, co miałem okazję przeżyć, zamieniając życie Ferda na życie Gert i jedyna rzecz, jakiej ewentualnie żałuję to to, że zrobiłem to tak późno. Drastyczna redukcja zapotrzebowania na pieniądz pozwala być bardziej wolnym, a równocześnie wieść życie pozbawione wielu trosk. Z drugiej strony, obserwując społeczeństwo, a nawet prace przedstawicieli (jak ja ją nazywam) „industrialnej permakultury” mam świadomość, że dla wielu jest to utopia i rzecz nie do przyjęcia. Takie wybory należy również uszanować, należy jedynie mieć nadzieję, że nie będziemy musieli patrzeć, jak kolejny potężny kryzys je weryfikuje.

Wiedza i umiejętności

W kręgach wojskowych, harcerskich oraz survivalowych starzy i młodzi, dziewczyny i chłopaki, w miastach i poza nimi, kształcą się w sztuce przetrwania. Postaci takie jak Bear Grylls czy nasz Krzysztof J. Kwiatkowski są powszechnie znane z telewizji czy książek o survivalu. Umiejętność budowy schronienia w lesie, rozpalenia ognia, pozyskania jedzenia w dziczy, skorzystania z leczniczych ziół i wiele, wiele innych są na pewno przydatne, nie wyobrażam sobie jednak, że w sytuacji autentycznie kryzysowej ludność powiedzmy takiej Warszawy schroni się w Puszczy Kampinoskiej, we własnoręcznie wzniesionych szałasach, a przy każdym z ognisk gotować się będą smakowite dania z „Dzikiej Kuchni” Łukasza Łuczaja. Owszem, rozumiem dlaczego wojsko szkoli pilotów w survivalu na wypadek zestrzelenia za liniami wroga, myślę jednak, że na potrzeby nadchodzących kryzysów ekonomicznych potrzebne są nieco inne umiejętności oraz nieco inna wiedza.

Nie będzie chyba dla nikogo niespodzianką, gdy przeczyta, że taką wiedzę i umiejętności oferuje … permakultura. Wszak to nauka o projektowaniu systemów zaspokajających nasze potrzeby – na bazie naszego ogródka, farmy czy siedliska. Umiejętność uprawy własnej żywności, zbioru i przetwarzania, konserwowania, gotowania ze świeżych składników, budowania efektywnych energetycznie budynków z zastanych materiałów, zbierania i oczyszczania wody, budowy i eksploatacji toalet kompostowych, zapewnienia źródeł ciepła i możliwości sporządzenia gorącego posiłku to chyba podstawowa wiedza sygnalizowana w trakcie kursu projektowania permakulturowego i doskonalona, wraz z umiejętnościami praktycznymi, po jego ukończeniu.

Obecnie niemal każda wiedza jest na wyciągnięcie ręki, a ściślej mówiąc na klik myszy, tej komputerowej oczywiście. Potrzebuję przepisu na szarlotkę – pytam Google, nie wiem czym przemyć ranę – pytam ChatGPT. Co jednak, jeśli obudzimy się któregoś ranka i nie będzie Teleranka? A nie, to już było – nie będzie Internetu przez dłuższy czas? Uratować nas może nasze prywatne archiwum – na pendrivie, laptopie, zewnętrznym dysku lub być może jeszcze lepiej – na papierze. Ja posiadam oba. Gigantyczne archiwum przydatnej wiedzy w formie elektronicznej, oraz archiwum w mojej opinii niezbędnej wiedzy kulinarnej, zielarskiej oraz z zakresu chemii domowej, na papierze. Są też oczywiście moje ukochane książki, których się nie pozbywam od czasów chyba liceum -_od „Ciekawych doświadczeń” Stefana Sękowskiego, poprzez podręcznik hodowli jedwabników, po najnowsze podręczniki permakultury z całego świata – biblioteka ta potrafi udzielić naprawdę wielu praktycznych odpowiedzi i porad, unplugged.


Tak dużo książek, tak mało czasu … 😉

Wróćmy jednak do konkretów. Poza wiedzą permakulturową, na pewno warto też posiąść choćby kilka umiejętności zawodowych – od stolarza po piekarza, od dekarza po zielarza, od spawacza po kaletnika, od elektryka po rzeźnika, krawca czy operatora koparki. Każda umiejętność, która służy zaspokajaniu podstawowych ludzkich potrzeb może okazać się bezcenną w sytuacji kryzysowej, wie o tym przecież każdy absolwent kulturoznawstwa, prawda?

Społeczność

Nie mam absolutnie nic przeciwko kulturoznawstwu, ani żadnym innym dziedzinom wiedzy, jednakże w sytuacjach kryzysowych obowiązuje pewna reguła – najlepiej funkcjonują w nich ci, którzy są najbardziej użyteczni dla swojej społeczności w zaspakajaniu najbardziej palących potrzeb. Jak zwykle żartuję na swoich zajęciach – najbardziej przydatni zjadani są ostatni.

Posiadanie bardzo praktycznych i przydatnych umiejętności to świetna polisa ubezpieczeniowa, ale jeszcze lepszą polisą jest zamieszkanie w społeczności sobie podobnych, gdzie każdy „nosi kilka kapeluszy”, czyli ma kilka zawodów, pasji, profesji, które się wzajemnie uzupełniają. Stwarza to doskonałe warunki do współpracy, wymiany i wzajemnej pomocy, jak również zwiększa odporność członków takiej wspólnoty na zagrożenia z zewnątrz.


Nawet niesprawna kamera leśna lub jej atrapa ostrzega nieproszonych gości, że teren jest monitorowany.

Bezpieczeństwo

Czy w grupie, czy w rodzinie, czy będąc samemu, warto poświęcić wiele uwagi bezpieczeństwu – zarówno ludzi, jak i zwierząt, budynków i zapasów. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że w sytuacjach kryzysowych ujawniają się i przybierają na sile najbardziej naganne zachowania. Ogrodzenia, monitoring, alarmy, czujniki dymu i ognia, oświetlenie automatyczne i awaryjne, kryjówki oraz środki obrony biernej i czynnej to tylko niektóre zagadnienia warte przeanalizowania. Wszystkie one zależą od kontekstu i nie wszystkie i nie dla wszystkich będą miały zastosowanie. W niepewnych czasach jedno jednakże jest wspólne dla wszystkich – może się zdarzyć tak, że nagle i niespodziewanie trzeba będzie opuścić miejsce, w którym się właśnie znajdujesz. Warto więc zawczasu opracować sobie „plan ewakuacyjny” – gdzie, którędy, z kim i z czym udam się w takiej sytuacji, gdzie znajdują się niezbędne przedmioty które zabiorę, w czym je przeniosę, z jakiego środka transportu skorzystam, oraz co niezwykle istotne, w jaki sposób skomunikuje się w takiej sytuacji z najbliższymi i gdzie się mamy spotkać jeśli zostalibyśmy rozdzieleni. Może się to przydać nawet nie w obliczu apokalipsy zombie, ale klęski żywiołowej typu pożar czy powódź.


Którędy do domu?

My sami

Na przestrzeni wielu lat, wszelkie kontakty ze służbą zdrowia upewniły mnie, jak słuszne jest powiedzenie, że „trzeba mieć zdrowie, żeby chorować”. Nie inaczej w sytuacji kryzysowej – trzeba mieć zdrowie, kondycję i siły, aby sytuacji takiej sprostać. Zdrowe odżywianie, ruch i praca na świeżym powietrzu, właściwy ubiór i odpowiednia dawka snu, w połączeniu z zajęciami niosącymi radość i poczucie, że robi się coś, co ma sens pomogą lepiej stawić czoła przeciwnościom. A jeżeli kryzysu nie będzie? To cóż, myślę, że nic, co opisałem w tym artykule nie okaże się zbędnym tak czy inaczej. Będąc jednakże przygotowanym najlepiej jak można, spać będziesz spokojniej.

Musimy pamiętać, że permakulturowa Troska o Ludzi zaczyna się od nas samych i że to my jesteśmy podmiotem permakultury, a nie na przykład nasz ogródek. Troska o siebie jest niezwykle pragmatyczna, bo nie będąc w dobrej formie, nie będziemy w stanie i tak zbyt wiele pomóc tym, którzy takiej pomocy będą potrzebować.

Więcej potu na ćwiczeniach, mniej krwi w boju

Ta wojskowa mantra ma o dziwo zastosowanie w bardzo wielu sytuacjach życiowych, w tym w kryzysowych. Wszystkie bowiem przygotowania niewiele są warte, o ile się ich zawczasu nie przetestuje. Każdy plan awaryjny, każde rozwiązanie, powinno być regularnie testowane, aby upewnić się, czy działa tak, jak zaplanowano. Wszystkie osoby zaangażowane we wspólny plan powinny wziąć udział w okresowym ćwiczeniu, co może okazać się świetną zabawą, a nawet przygodą. Każdy powinien znać swoje miejsce, rolę i obowiązki, na wypadek SHTF, czyli gwałtownego zdarzenia wymagającego natychmiastowych działań. Na podstawie obserwacji w trakcie ćwiczenia, plan może być modyfikowany i udoskonalany. Podobnemu przeglądowi okresowemu należy poddawać wszystko, o czym tu pisałem, od strategii produkcji żywności i zabezpieczenia finansów, po stan i przydatność naszych zapasów, bezpieczeństwo i relacje z najbliższą społecznością. Im większa grupa ludzi, tym bardziej rośnie znaczenie takich działań. O ile w rodzinie może to być formą zabawy, to w wiosce, gminie czy dzielnicy powinny być to działania traktowane bardzo serio.


W dobie radykalizującego się klimatu trąby powietrzne i tornada mogą pojawić się wszędzie.

Jeżeli Twoje przygotowania na sytuacje kryzysowe prowadzone będą racjonalnie, szybko zauważysz, że nie tylko nie są one kosztowne i uciążliwe, ale przeciwnie, pozwalają ciąć koszty, dobrze się bawić, nabywać nowych umiejętności oraz pewności siebie. Wyjadanie łakoci z zapasów nienaruszalnych, w trakcie ćwiczebnego ewakuacyjnego biwaku, zagryzając właśnie złowioną świeżą rybką, w gronie rodziny i przyjaciół nie jest takie najgorsze, prawda?

Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł, podziękuj autorowi na SUPPI.pl

 

Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie

Patroni Artykułu:
Mariusz
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy

Dziękuję!