Wszystkie wpisy, których autorem jest Permisie

Permakultura zimą

Śnieg lub jego brak ujawnia cieplejsze i chłodniejsze mikroklimaty
Śnieg lub jego brak ujawnia cieplejsze i chłodniejsze mikroklimaty

Wiele osób sądzi, że zima to martwy okres dla pasjonatów permakultury – wszak nasze pola i ogrody śpią pod śniegową kołderką, a krótki dzień i często nieprzyjazna pogoda nie sprzyjają aktywności. Nic bardziej mylnego.

Zima, a zwłaszcza jej początek i koniec, jest doskonałym czasem dla obserwacji swojego ogrodu, pola czy działki. Przy okazji pierwszych mrozów i ostatnich roztopów doskonale uwidacznia się szereg mikroklimatów, które można w przyszłości doskonale wykorzystać, sadząc rośliny albo bardziej ciepło, albo zimnolubne. Możemy zaobserwować zastoiska mrozu, miejsca, gdzie śniegu jest więcej lub mniej, gdzie będzie się on topił wolniej (i przez to lepiej nawadniał glebę) lub gdzie znika szybko (powodując, że nadmiar wody szybciej odpływa z naszej działki). Obserwacje te mogą znacząco pomóc w zaplanowaniu prac ziemnych, a zwłaszcza rowów konturowych (tzw. swales).

Zima to czas planowania zasiewów i upraw na cały następny rok. Warto poprzeglądać katalogi z nasionami starych odmian i wybrać te, których nasiona będziemy mogli w przyszłości zbierać sami i uprawiać przez lata, dając kolejnym pokoleniom roślin szansę lepszej adaptacji do warunków, jakie panują w naszym ogrodzie.

Wymiana nasion
Wymiana nasion

Zima to czas wymiany nasion – w gronie przyjaciół, znajomych i mieszkańców okolicy. Nic tak dobrze nie rośnie jak rośliny z nasion od dawna w danej okolicy uprawianych. Poza tym, taka wymiana nasion to doskonały pretekst do wymiany wiedzy, doświadczeń, towarzyskiego spotkania i zacieśniania więzi w lokalnej społeczności.

Zima to czas stratyfikacji nasion, czyli przygotowania do siewu tych, które wymagają przebywania w niskich temperaturach, aby móc wykiełkować. Klasycznym przykładem niech będą pestki z jabłek – umieszczone na lekko wilgotnej bibule w woreczku strunowym, na najniższym poziomie lodówki, zaczną kiełkować z reguły po 2-3 miesiącach. Tym sposobem możemy się dochować własnych, unikalnych drzew owocowych, albowiem żadne z nich nie będzie identyczne jak jego „rodzice”.

Zima to czas lektur i nauki, kiedy można nadrobić zaległości z sezonu wegetacyjnego, który spędzamy głównie dłubiąc w ziemi. Teraz możemy zagłębić się w cierpliwie czekających podręcznikach, aby na wiosnę wejść z nową wiedzą w nowy sezon. To również dobry czas na uczestnictwo w warsztatach i kursach projektowania permakulturowego, szczególnie tych, które koncentrują się na teorii bardziej niż na praktyce. To również doskonały czas, aby obejrzeć filmy na Youtube oznaczone w sezonie jako warte obejrzenia, a na które brakło czasu.

To tylko niektóre propozycje zimowych działań permakulturowych. Jak widać, nie będziemy się nudzić – każda pora roku to nowe możliwości, wystarczy je jedynie dostrzec.

Matka Ziemia

Bardzo wielu ludzi ma swój kawałek ziemi, ale jeszcze więcej osób o swojej własnej ziemi marzy. Ludzie pragną osiedlić się bliżej natury, korzystać z jej uroków, a wielu pragnie również, aby z tej ziemi żyć.

Niejednokrotnie marzenia takie przekształcają się w gwałt na naturze. Powstają domy nie wpisujące się w krajobraz, wymagające masy energii do ogrzania zimą i do schłodzenia latem, powstają pola nawożone chemią i obsadzane modyfikowanymi genetycznie roślinami. Do rzek z naszej ziemi uchodzą ścieki, a z naszych kominów idzie do atmosfery trujący smog z niewydajnych pieców.

Nasza ziemia, źle użytkowana, często przestaje nam służyć – rodzi żywność ubogą w składniki odżywcze, nie jest w stanie nas utrzymać, nie służy ani nam, ani żadnym innym stworzeniom żywym. Niezwykle często naszej ziemi gwałtownie ubywa – zabiera ją erozja i unosi w siną dal. Ziemi pozostającej w kondycji zdatnej do życia mamy z każdym rokiem mniej i mniej …

A tymczasem Ziemia jest jedna, Ziemia to planeta na której żyjemy, a nasze życie na niej jako jednostki stanowi zaledwie mgnienie w proporcji do czasu jej istnienia. Niestety suma tych mgnień wywiera na Ziemię istotny wpływ, na tyle duży, że zagraża istnieniu na niej życia, i nas samych.

Permakultura przynosi rozwiązania wielu problemów, gdyż zakorzeniona jest w etycznej zasadzie Troski o Ziemię. Projektowanie permakulturowe pozwala tak zaprojektować nasz dom, działkę, siedlisko czy biznes, aby jak najlepiej korzystać z energii Słońca, materiałów dostępnych na miejscu, aby nie pytać co z natury można zabrać, ale ile może ona nam dać bez szkody dla siebie oraz dla innych ludzi.

Permakulturowe siedlisko zaspokoić może wszystkie potrzeby ludzi, bez szkody dla środowiska. Systemy permakulturowe mają bowiem różnorodność, trwałość i obfitość taką, jak najpiękniejsze i najbardziej efektywne systemy utworzone przez naturę.

Pamiętajmy o tym stając się właścicielami ziemi, pamiętajmy, że jesteśmy nimi jedynie na chwilę. Nie niszczmy jej bezmyślnie, pozwólmy, aby służyła ona następnym pokoleniom. Najlepiej, jeśli pozostawimy ją w stanie lepszym niż zastaliśmy – żyźniejszą, czystszą, bardziej bioróżnorodną. Można to na pewno osiągnąć z dobrym projektem permakulturowym. Pamiętajmy, że najlepszy efekt osiągniemy będąc sługami i strażnikami ziemi, działającymi dla dobra jej, a przy okazji i swojego, a nie bezwzględnymi wyzyskiwaczami pragnącymi szybkich zysków bez oglądania się na konsekwencje. Własna ziemia to trochę tak jak własna matka, którą należy szanować i kochać, a ona nam to z nawiązką zawsze odwzajemni.

Odkłamywanie żywności

Ileż to nazw o pozytywnym wydźwięku wymyślono dla żywności – a to ekologiczna, organiczna, bez barwników czy konserwantów, niepryskana, z wolnego wybiegu, od szczęśliwych kur, od rolnika, od baby, ze wsi. Wszystkie te określenia służą podkreśleniu, że dana żywność jest lepsza jakościowo i że można ją określić najbardziej kuriozalnym określeniem jakie wymyślono, a mianowicie zdrową żywnością!

A jaka to żywność do cholery zwykle jest, że trzeba aż specjalnych nazw dla określenia tej zdrowej? Ano niezdrowa zapewne, produkowana przemysłowo, na nawozach sztucznych, pestycydach i herbicydach, z antybiotykami i hormonami, z warunków urągających przyzwoitości, klatek, chlewni, kurników czy obór, od producenta będącego bardziej przedsiębiorcą niż rolnikiem, modyfikowana genetycznie i pozbawiona istotnych wartości odżywczych, niejednokrotnie zbierana w stanie niedojrzałym i podróżująca do nas z krańców świata, gdzie wytworzono ją bez troski o ludzi – źle opłacanych, a niejednokrotnie głodujących.

Ludzie w zdecydowanej większości żywność taką uznają za „normalną”, bo przecież „wszyscy” ją jedzą na co dzień, a na żywność „zdrową” niektórzy tylko sobie pozwalają, a niejednokrotnie tylko od święta.

Przełom w naszym odżywianiu może nastąpić jedynie wtedy, gdy odkłamiemy żywnościowe nazewnictwo. Wtedy, gdy żywność „zdrowa” będzie taką bez dodatkowych przymiotników, bez dodatkowych oznaczeń, bez certyfikatów eko, bez długich list tego, czego nie zawiera. Jednocześnie, żywność inna, ta niezdrowa, otrzyma nazwy sobie właściwe, jak również właściwe oznaczenia – takie jak na paczkach papierosów. Żywność, która może być przyczyną wielu groźnych chorób, nie może być nazywana „zwykłą” i „normalną”, jeśli chcemy zdrowo jeść!

Odwróceniu muszą ulec również proporcje – poprzez wycofanie dotacji do wielkoobszarowego rolnictwa i masowej hodowli, pora uczynić produkcję niezdrowej żywności po prostu nieopłacalną. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie dopłacał z własnej kieszeni do trucia konsumentów, teraz czyni to jedynie dlatego, że jest to po prostu finansowo opłacalne, a poziom świadomości etycznej producentów jest niski (wszak produkują na sprzedaż, nie dla siebie).

Pamiętajmy, że jako konsumenci żywności głosujemy naszymi codziennymi decyzjami zakupowymi i naszym portfelem, skuteczniej niż w jakikolwiek inny sposób. Masowo nie godząc się na zatruwanie nas żywnością pełną chemii poprzez ograniczenie zakupów możemy wywrzeć istotny wpływ na producentów i zmusić ich do zmiany zachowań, a państwo i instytucje wspólnotowe do zmiany polityki rolnej i systemu wspierania rolnictwa dotacjami.

Pamiętajmy, że prawdą jest przysłowie „jesteś tym, co jesz”. Żywność jest najlepszym środkiem profilaktycznym i leczniczym jaki istnieje na Ziemi, pod tym wszakże warunkiem, że jest z natury i założenia zdrowa, lokalna, świeża i dostępna dla wszystkich.

Bogactwo wokół nas

Jedną z najważniejszych zasad obowiązujących w permakulturze jest właściwe korzystanie z surowców. Wiedzą to dobrze ekolodzy i miłośnicy permakultury i świadomość tego w społeczeństwach też rośnie – któż bowiem nie słyszał o surowcach odnawialnych i odnawialnych źródłach energii?

Wiemy, że drewno, słoma, biomasa, etanol to surowce odnawialne, a ropa, węgiel i gaz do takich nie należą. Korzystając z surowców odnawialnych czujemy się dobrze, bo działamy na korzyść nas i naszej planety.

Płonące polana w efektywnym palenisku pieca nie emitują zanieczyszczeń i nie są źródłem smogu.

Czy jednak zawsze? Czy odnawialny surowiec, który przypłynął do nas statkiem z Chin, lub przemierzył wzdłuż Europę w przepastnych czeluściach TIR’a jest nadal odnawialny? Na to pytanie może odpowiedzieć jedynie pełny audyt energii, jaka została zużyta w procesie produkcji i transportu, na wszystkich etapach, porównany z okresem żywotności produktu, czyli czasem przez jaki będzie nam służył. Każdy transport surowca zwiększa jego ślad węglowy, a przy rosnących problemach na rynku paliw czyni w większości przypadków takie surowce nieodnawialnymi. Więcej bowiem energii pochłania ich transport, niż często wytworzenie ich na miejscu, lub skorzystanie z surowców na miejscu dostępnych.

Często nasze wybory decydują o tym, czy coś można uznać za odnawialne, czy też nie. Przypomina się historia o pasjonatach permakultury, którzy pojechali na kurs czy też warsztaty, gdzie przez dwa dni uczyli się, jak budować gliniany piec kopułkowy (tzw. cob oven). Uzbrojeni w nową wiedzę, postanowili taki piec zbudować u siebie. Wkrótce okazało się jednak, że na ich działce całkowicie brak gliny, a ponieważ nie uprawiali zbóż, słomę też trzeba było sprowadzić. Dla kogoś, kto bardzo chce być „perma” i „eko” za nic takie przeszkody. I glinę, i słomę sprowadzili, i piec pobudowali. Nie pomyśleli jednak o tym, że żyją w miejscu, gdzie spada 500 mm deszczu rocznie i gliniano-słomiany piec po prostu tego nie zniesie. Wykazali się jednak refleksem, i po pierwszej ulewie wybudowali nad piecem sporawy metalowy dach, aby swoje dzieło ochronić. Cała ta inwestycja powstała z przywiezionych z daleka surowców, a gdyby się tylko rozejrzeli dokoła, zobaczyliby stosy kamieni przez lata wyorywanych z okolicznych pól, z których z powodzeniem zbudować mogliby piec równie funkcjonalny i niewymagający blaszanego dachu.

W leśnym siedlisku drewno jest najlepszym odnawialnym surowcem energetycznym.

Osiedlając się wśród lasów, nie buduj domów ze słomy, czy też konopi, buduj dom z bali lub w technice cordwood (z polan opałowych, jak nasi przodkowie na kresach wschodnich)! Z tego co rośnie na Twojej działce lub w jej najbliższym sąsiedztwie, z tego, o co sam możesz zadbać, aby było odnawialne. Posadź więcej drzew niż zużyto na budowę Twojego nowego domu. To jest właściwe spojrzenie na odnawialne surowce. Żyjąc z kolei pośród uprawnych pól, gdzie słomy jest w bród, buduj z niej do woli. Nie zapominaj jednak o tym, aby glebie zwracać żyzność z niej pobraną i stroń od wielkoobszarowych upraw monokulturowych, uprawianych z udziałem biocydów (chemicznych środków ochrony roślin).

Aby żyć w sposób zrównoważony, powinniśmy nauczyć się dostrzegać elementy, które występują w naszym najbliższym otoczeniu i nauczyć się z nich korzystać w taki sposób, aby nie zubażać środowiska, a co więcej, o ile to możliwe, przyczyniać się stale do poprawy jego kondycji. Ekosystem bowiem, który ma zdolność regeneracji, jest źródłem nieskończonego bogactwa dla nas i dla przyszłych pokoleń, bez szkody dla Ziemi.

 

 

Imigranci

Wśród części przyrodników, ekologów, leśników, ogrodników i rolników panuje przekonanie, że importowane z dalekich stron gatunki roślin, swoiści imigranci do naszego kraju, działają na szkodę naszego środowiska.

Glediczja trójcierniowa, jedno z cenniejszych drzew w permakulturze, trafiła do Polski z Ameryki Północnej.
Glediczja trójcierniowa, jedno z cenniejszych drzew w permakulturze, trafiła do Polski z Ameryki Północnej.

Istnieje wiele przykładów roślin, które rozprzestrzeniły się w sposób niekontrolowany, zajmując nisze lokalnych gatunków, rywalizując z nimi lub wypierając je. Wiele gatunków jest zakazanych przez prawo i w danym kraju lub regionie uprawa ich jest surowo karana.

Projektowanie permakulturowe z zasady wzoruje się na naturze, czy więc zasadnym jest wprowadzanie do naszego ogrodu, sadu lub lasu gatunków, które naturalnie u nas nie występują?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy zastanowić się nad relacją pomiędzy lekcjami przyrody a dobrym projektem permakulturowym.

Czerpiąc z doświadczeń natury, dostrzegamy wzorce w niej panujące i wzajemne zależności między elementami. Planując ogród leśny nie odtwarzamy wyimaginowanego ogrodu Edenu z prehistorycznych czasów, korzystamy natomiast z wzorca powstawania prastarej puszczy czy lasu. Obserwujemy piętra lasu, relacje pomiędzy drzewami, krzewami, bylinami, trawami czy pnączami. Analizujemy rolę poszczególnych gatunków i widzimy, że jedne zapewniają ściółkę, inne akumulują minerały, jeszcze inne odstraszają szkodniki, wiążą azot z powietrza czy wabią zapylacze. Ustalamy potencjalne nisze i sytuujemy je w planie tak, aby stworzyć jak najwięcej korzystnych relacji.

Karagana syberyjska, niezwykle ceniony w permakulturze krzew, trafił do nas z Syberii i Mandżurii.
Karagana syberyjska, niezwykle ceniony w permakulturze krzew, trafił do nas z Syberii i Mandżurii.

Doboru gatunków dokonujemy w ostatniej fazie projektowania, starając się, aby były one jak najbardziej przydatne dla użytkowników ogrodu leśnego, w tym i dla nas, ludzi. W tym celu sprawdzamy, jakie gatunki całego świata spełniają nasze wymogi i jednocześnie rosną w bardzo podobnych do naszych warunkach (w tak zwanych klimatach analogicznych). Nie boimy się zaprosić ich do naszego ogrodu, gdyż nie zjawią się w nim masowo, a raczej zajmować będą jedną z bardzo wielu nisz, dzięki czemu ich możliwości ekspansji będą drastycznie ograniczone. A gdyby nawet zdarzyło się, że rozrastają się ponad normę, posłużą doskonale jako materiał do ściółkowania w naszym leśnym ogrodzie.

Nie bójmy się stosować gatunków niewystępujących u nas w naturze w naszych projektach – właściwie umieszczone i pielęgnowane przyczynią się one do wzrostu bioróżnorodności i atrakcyjności naszego ogrodu dla wszystkich żyjących stworzeń dużych i małych.

Współpraca

Patrząc na łany kukurydzy czy zboża ciągnące się po horyzont, widzimy jak ubogie w gatunki roślin i zwierząt jest to siedlisko. W takim siedlisku, cokolwiek uprawiamy, zdane jest na łaskę i niełaskę człowieka, gdyż w takiej monokulturze w żaden sposób nie jest w stanie przetrwać samodzielnie. Roślina żyje wyłącznie dzięki zabiegom agrotechnicznym, nawożeniu, biocydom, a często i nawadnianiu. Rośnie w na wpół martwej i wyjałowionej glebie, której z roku na rok ubywa w wyniku orki i erozji, a ilość ludzkiej troski o uprawy i nakłady muszą nieustannie rosnąć, aby nie spadały plony.

Inaczej w pierwotnym lesie, gdzie od jego najniższych partii, po korony drzew, tętni życie wielu gatunków. Od bakterii, pierwotniaków, nicieni i grzybów w glebie, po ptaki kołujące nad lasem, wszystko jest ze sobą w mniejszym lub większym stopniu powiązane. Choć część gatunków rywalizuje ze sobą o nisze, o pokarm, o terytorium, o światło czy o miejsca lęgowe, to jednak w skali makro dominuje współpraca. Grzyby mikoryzowe współpracują z drzewami, rośliny karmią zwierzęta, a te roznoszą ich nasiona i nawożą glebę. Las nawet mityguje klimat, chłodząc powietrze w lecie i ocieplając w zimie, nie mówiąc już o tym, że wpływa na tworzenie się chmur i ilość opadów, czym „świadczy usługi” nie tylko sobie, ale i otoczeniu, a w szerszej skali, naszej planecie.

Las jest doskonałym nauczycielem projektowania permakulturowego.  Pokazuje nam, jak współpraca gatunków pozwala systemom biologicznym trwać, bez dopływu zasobów z zewnątrz. Pierwotnych lasów ani nikt nie nawoził, ani nikt nie podlewał, ani tym bardziej nie stosował w nich chemii, a wyrosły tak, że człowiek współczesny skłonny jest je podziwiać i chronić.

Korzystając z wzorców natury, projektujemy permakulturowo systemy, gdzie tak jak w naturze każdy element pełni wiele funkcji, ale z każdą z funkcji wspomaga wiele elementów. Jest to swoista polisa ubezpieczeniowa na wypadek tego, że gdy jeden z elementów zawiedzie, inne go zastąpią.

Dobierając elementy naszego projektu, czy to ogrodu, czy farmy, czy konstrukcji domu, powinniśmy uwzględniać jak najwięcej elementów ze sobą współpracujących, i wzajemnie się wspomagających, z korzyścią dla obu stron. Niemal wszyscy znamy koncepcję korzystnego sąsiedztwa roślin, ogrodnicy wiedzą, że bazylia rośnie lepiej wraz z pomidorami, a ziemniaki z grochem. W sadzie, drzewom owocowym towarzyszyć powinny rośliny wiążące azot z powietrza, pobierające minerały z głębokich warstw gleby, odstraszające szkodniki czy wabiące owady zapylające.

Korzystne łączenie elementów w przypadku zwierząt polega na takim ich zestawianiu , aby dzieliły wspólne nisze, ale w ramach niszy korzystały z innych dostępnych zasobów. Klasycznym tego przykładem jest wypas rotacyjny, gdzie za stadem bydła podążają owce, a za owcami drób. Na pewno nikogo nie zdziwi to, że identycznie przemieszczają się wielkie stada dzikich zwierząt na afrykańskich sawannach – projektanci permakultury nie wymyślili wypasu rotacyjnego, podpatrzyli go po prostu w naturze.

W przypadku budynków klasycznym rozwiązaniem jest dołączenie do bryły domu szklarni od południa, co pozwala tanio dogrzewać dom zimą, roślinom w szklarni dostarczać dwutlenek węgla, a nam stwarzać warunki do produkcji żywności nawet w miesiącach zimowych.

Jeżeli zestawiamy elementy nie biorąc pod uwagę ich wzajemnych relacji, rośliny mogą nie chcieć nam rosnąć, zwierzęta mogą chorować lub w ekstremalnych przypadkach zjadać się nawet, a dom może generować niepotrzebne koszty i być niefunkcjonalny oraz niewygodny do zamieszkania. Tak się z reguły dzieje, gdy zamiast współpracy, pomiędzy elementami występuje konkurencja w dowolnej postaci.

Tworząc tak zwane „niewidzialne struktury” czyli współpracując z ludźmi, powinniśmy też zwracać uwagę na to, czy są to osoby kooperujące, czy rywalizujące. W towarzystwie ludzi kooperujących, możemy zarówno razem więcej osiągnąć, jak i więcej się od siebie nawzajem nauczyć.

Drzewo

Drzewa są bez wątpienia jednymi z najważniejszych roślin na naszej planecie. To one w największym stopniu przekształcają energię słońca na energię dostępną dla nas, w postaci pożywienia i surowców. Drzewa produkują ogromną ilość biomasy, moderują klimat i chronią przed wiatrem. Pompują ogromne ilości wody, którą następnie oddają do atmosfery, aktywnie przyczyniając się do powstawania chmur i występowania opadów.

Projektanci permakultury wykorzystują drzewa niemal we wszystkich systemach – żadne inne rośliny nie zapewniają tak korzystnej proporcji nakładów do zysków. Drzewa, jako organizmy długowieczne, bardzo często służą nie tylko projektantowi i jego pokoleniu, ale i wielu następnym generacjom.

Jesień to najlepszy czas na sadzenie drzew i do tego chciałbym Cię dziś zachęcić – posadź choćby jedno drzewo tej jesieni. Wybierz takie, które będzie spełniać wiele funkcji – będzie dawać cień, modyfikować wiatr, dostarczać produktów do zastosowania w kuchni, w ziołolecznictwie, w rzemiośle, w sztuce, czy w innych dziedzinach, które Cię pasjonują. Takie, które ściągnie na Twoją działkę ptaki, owady i innych porządanych gości ze świata zwierząt. Wybór jest ogromny, bo tak wiele jest różnych drzew.

Posadź drzewo w sposób permakulturowy – nie kop okrągłego dołka pod drzewo, gdyż wtedy korzenie mają tendencję do wzrostu w koło. Wykop dołek na planie kwadratu – korzenie dojdą wtedy do rogów i zaczną wrastać w glebę.  Aby to ułatwić, rozluźnij ściany dołka widłami. Rozmiar dołka dostosuj do rozmiarów korzeni, rozkładając je bardziej na boki niż w głąb dołka.

Wierzchnią warstwę gleby odkładaj osobno na bok, nie mieszaj z głębszymi warstwami. Ziemię z głębszych warstw odłóż obok. Najlepiej odkładać poszczególne frakcje na karton lub plandekę.

Sadzenie drzewka 1
Sadzenie drzewka 1

Umieść korzenie drzewka w wodzie na dwie godziny przed sadzeniem. Napełnij dołek wodą i poczekaj aż wsiąknie. Ponownie napełnij dołek wodą i gdy jej poziom opadnie do połowy, przystąp do sadzenia.

Umieść drzewko w dołku na taką głębokość, na jakiej rosło w szkółce lub w donicy. Jeżeli drzewko jest szczepione, miejsce szczepienia musi znajdować się nad ziemią. Pęd główny powinien być zwrócony do wiatru, a miejsce szczepienia znajdować się za wiatrem. Zasyp dołek glebą pobraną z głębszych warstw, mieszając z resztkami wody tak, aby nie pozostało w glebie powietrze. Postaraj się, aby wszystkie korzenie skierowane były na zewnątrz. Następnie dosyp wierzchnią warstwę gleby, a jeśli była porośnięta trawą, ułóż ją trawą do dołu. Podlej raz jeszcze i ugnieć lekko wokół pnia.

Przestrzeń wokół dołka pokryj cienką warstwą dodatków doglebowych (najlepiej kompostu z dodatkiem pyłu skalnego (mączki granitowej lub bazaltowej), bo tak jak w naturze las zasilają opadłe na glebę liście i ściółka, tak Twoje drzewko będzie zasilane tym, co znajduje się na powierzchni, a nie w dołku.

Sadzenie drzewka 2
Sadzenie drzewka 2

Przykryj obszar wokół dołka mokrą tekturą lub gazetami tak, aby drzewko otaczał krąg o średnicy około 1 metra. Na koniec utwórz wokół drzewka pierścień ze ściółki, najlepiej ze zrębki.  W tym kręgu możesz posadzić kilka roślin towarzyszących lub ochronnych – wiążących azot z powietrza, dostarczających przyszłej ściółki, okrywowych, odstraszających szkodniki czy gryzonie.

Bill Mollison, twórca permakultury, poświęcił drzewom i ich energetycznym transakcjom cały rozdział w swoim podręczniku projektowania permakulturowego, będącym do dziś niedoścignionym źródłem wiedzy dla projektantów. Bill odszedł od nas 24 września 2016 roku, a jego ostatnim życzeniem było, aby każdy, komu bliska jest permakultura i jego pamięć, posadził drzewo, najlepiej owocowe.

Jeżeli tej jesieni drzewo posadzisz, i przy tej okazji wspomnisz Billa, możesz podzielić się ze społecznością permakulturową zdjęciem swojego drzewa, na przykład w mediach społecznościowych.

Oznacz swoje zdjęcie #PlantedforBill

Obrazki z Permakulturowego Miejsca Pokazowego „Ostoja”

Gotowanie na słońcu

Jedną z podstawowych zasad projektowania permakulturowego jest gromadzenie i przechowywanie energii. A nic, co jest nam dostępne nie dostarcza jej więcej niż Słońce. W nadchodzące ciepłe dni warto wykorzystać energię Słońca do gotowania, choćby i wody na herbatę.

Najprostsze kuchnie solarne można wykonać z odpadów opakowań tekturowych i folii aluminiowej, a do umieszczenia w kuchni produktów (czy wody), które chcemy gotować potrzebny nam jeszcze będzie garnek – najlepiej czarny, z pokrywką.

Kuchnia solarna
Kuchnia solarna

Z tektury wycinamy kliny (szczegółową instrukcję budowy znajdziesz TUTAJ ),  które złożą się na czaszę kuchni. Oklejamy je folią aluminiową i łączymy w dowolny sposób, na przykład sklejając lub zszywając. Z cieniutkich drewnianych pałeczek lub drutu wykonujemy podstawkę pod garnek, i nasza najprostsza kuchnia gotowa. Teraz wystarczy ustawić ją w stronę Słońca, wstawić garnek i czekać, aż się nagrzeje. Z reguły przy ładnej pogodzie wystarczy 10 minut, aby temperatura wody przekroczyła 80 stopni. Dalszy wzrost temperatury zależy od wielu czynników – intensywności promieniowania słonecznego, miejsca gotowania, kierunku i siły wiatru, i tym podobnych czynników. Temperatura wzrośnie też gwałtownie, jeśli przykryjemy kuchnię szybą, płytą z przezroczystego polipropylenu lub przezroczystą folią.

Kuchnia taka działa jak „slow cooker”, czyli garnek do gotowania w temperaturach poniżej temperatury wrzenia wody, dzięki czemu w gotowanych produktach zachowuje się więcej witamin i innych pożytecznych związków chemicznych. Jeżeli więc nie spieszy się nam, możemy umieścić w garnku warzywa o 10 rano, aby były miękkie i gotowe do spożycia o godzinie 13. Oczywiście przy tak długim gotowaniu, co około pół godziny należy naszą kuchnię nakierowywać na Słońce.

Istnieją oczywiście dużo bardziej wydajne typy kuchni solarnych, łącznie z takimi, w których można piec mięso i chleb, ale ta kuchnia, którą w tym artykule przedstawiam, może być wykonana przez każdego i niemal wszędzie, z materiałów pochodzących z recyclingu. Zamiast więc „odpalać” kilkusetwatowy czajnik elektryczny, miej cały czas gorącą wodę na swoim podwórku, we własnoręcznie wykonanej solarnej kuchence.