Archiwa tagu: zmiany klimatu

Jak wojnę o Gaję wygrać bez walki

Słuchacze pytają: Czy będzie wojna? Radio Erewań odpowiada: Wojny nie będzie. Będzie taka walka o pokój, że kamień na kamieniu nie zostanie.

Aby walczyć, musi istnieć wróg.

Są ludzie zaprzeczający zmianom klimatu. Są wielkie koncerny ograbiające Ziemię z surowców naturalnych kosztem ekosystemów. Są gazy cieplarniane. Jest GMO i Roundup. Są chciwe światowe elity odzierające ludzi z godności i człowieczeństwa. To z nimi toczy się walka. Wróg jest nazwany i wskazany. Pozwala to dobrać metodę. Zwykle jest nią protest. Mamy jasny plan, co należy robić. Mamy poczucie słuszności naszych działań. Gdy nie dają efektu, cóż – wróg jest silniejszy. Musimy walczyć bardziej zaciekle. Musimy za wszelką cenę zatrzymać efekt cieplarniany. Musimy ograniczyć emisję CO2. Nie spoczniemy nim tego nie osiągniemy.

Czy to uratuje ludzką cywilizację? Czy ocali życie na Ziemi?

Czytaj dalej Jak wojnę o Gaję wygrać bez walki

Ekolog też zwierzę

Pomocnik w walce ze zmianami klimatu

Człowiek nazywa i nadaje nazwy po to, aby jednoznacznie identyfikować i odróżniać. Nazwy z czasem potrafią zmieniać swe znaczenie.

Jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku ekologiem nazywano osobę wykształconą w zakresie oraz badającą współzależności w przyrodzie. Dziś w powszechnym rozumieniu ekolog to osoba, którą niepokoi stan środowiska naturalnego, z reguły głośno przeciw czemuś protestująca, niekoniecznie w dziedzinie ekologii wykształcona.
Współczesny ekolog twierdzi na przykład, że ludzkość spożywa za dużo mięsa, co powoduje wydzielanie znaczących ilości metanu, a co za tym idzie zwiększenie efektu cieplarnianego.
Ekolog nie jest świadom tego, że obecnie na ziemi liczba zwierząt jest drastycznie mniejsza niż była w czasach dawnych. Wprawdzie bizonów żyło w Ameryce Północnej około 30 milionów, a krów obecnie żyje tam niecałych milionów 90, ale towarzyszyły im wielkie stada innych zwierząt, z mastodontami włącznie.
Przeżuwacze wolno żyjące w ogromnych, szybko przemieszczających się stadach użyźniały ogromne obszary prerii i stepów, jak również dziewicze lasy – sprawiały, że w glebach odkładał się węgiel, w formie materii organicznej.
W glebach rozwijała się również niezwykle bogata flora bakteryjna, składająca się między innymi z metanotrofów, czyli aerobowych bakterii pochłaniających metan i inne gazy cieplarniane z powietrza. Niestety, wraz z uprzemysłowieniem rolnictwa nastały złe czasy dla metanotrofów.
Wielkoobszarowe rolnictwo, posługując się orką, nawozami sztucznymi oraz środkami ochrony roślin spowodowało kolosalny spadek liczebności metanotrofów w glebach całego świata. Pozostałe bakterie nie są już w stanie asymilować takich ilości metanu, jak działo się to w przeszłości.
Dodatkowo, zwiększone stosowanie nawozów azotowych powodując przyspieszony rozkład materii organicznej w glebie, przyspieszyło uwalnianie coraz większych ilości węgla w formie gazów cieplarnianych do atmosfery. Ubytek materii organicznej powoduje spadek plonów, a co za tym idzie skłania do stosowania wyższych dawek nawozów, i tak kręci się agrobiznes, a wraz z nim zaklęty krąg eksterminacji życia glebowego.
O ile współczesnego ekologa słusznie niepokoi los zwierząt w CAFO i klatkach, o tyle błądzi sądząc, że zmniejszenie ich liczby jest lekiem na zmiany klimatu. Przywrócenie glebom ich naturalnej równowagi biologicznej wraz z odchodzeniem od uprawy roślin jednorocznych na rzecz wieloletnich, nowoczesne formy rotacyjnego wypasu pastwiskowego oraz przywracanie właściwych stosunków wodnych to jedne z najskuteczniejszych metod powstrzymania zmian klimatu wynikających z efektu cieplarnianego.
Jak skuteczne, niech świadczą wyniki uzyskane na farmie Brown’s Ranch, gdzie od kilkunastu lat dokłada się starań aby poprawić jakość gleby, stosując takie właśnie metody. Zaowocowało to zmagazynowaniem w glebie średnio 92 ton węgla na akr, podczas gdy gleba w uprawach konwencjonalnych zawiera tylko od 10 do 30 ton.
 
„Dr. John Norman, the environmental biophysicist, soil-scientist and a LandStream cofounder, says that “preliminary results from systematic, stratified soil-sampling and analysis in Fall 2017 on 523 acres of the Brown’s home ranch mapped a total of 48,300 tons of organic carbon to a depth of 47 inches, averaging 92 tons of carbon per acre. The organic carbon in the soil that we mapped contains the energy equivalent to 60,400 tons of thermal coal. Typical carbon storage amounts on land in conventional agriculture in the US are 10 to 30 tons-C/acre.
This accomplishment is truly spectacular, considering that the United Nations COP21 framework from the International Paris Agreement has set carbon sequestration targets which are equivalent to about 0.1 tons of carbon/acre/year on typical Midwestern conventional-agricultural soils, —an order of magnitude less than the Browns have already achieved.”
 
Drodzy ekolodzy naszych czasów, przestańcie już odsądzać zwierzęta od czci i wiary, a doceńcie wreszcie ich rolę w sekwestracji węgla w ekosystemach pastwiskowych. Odróżnijcie przyczyny od skutków i pochylcie się nad losem biednych metanotrofów na gruntownie przeoranym polu Waszej ulubionej ekologicznej soi.

Topinambur albo życie

Poletko topinamburu

Jeżeli masz kilka metrów kwadratowych ziemi, w mieście czy na wsi, i absolutnie nic nie uprawiasz – posadź topinambur. Może okazać się, że w przyszłości ocali Ci życie.

Z faktami ciężko dyskutować – klimat Ziemi radykalizuje się, notujemy na zmianę rekordy ciepła i zimna, wiatry wieją coraz mocniej, ale już z coraz mniej przewidywalnych kierunków. Aktywizują się wulkany, huragany i tornada, na zmianę trapią nas susze i powodzie.

Północny prąd strumieniowy, przenoszący z zachodu na wschód olbrzymie masy powietrza w atmosferze ziemskiej, rozleciał się na kawałki i nie wieje już tak jak zwykle. To on regulował pogodę na półkuli północnej. Pewnie o tym nie słyszałeś, tematem lata była piłka kopana a nie jakiś tam jet stream.

Może nadejść dzień, że w wyniku fali upałów, mrozów, huraganów czy powodzi życie zostanie zagrożone. W skali dotąd niebywałej. Mogą wyschnąć uprawy, a może wysiąść prąd. Może zabraknąć wody. Cokolwiek się stanie, w kilka dni później nie zbawi Cię dobry etat w korpo, nie kupisz już też nic za 500+.

Głodni zjedzą wszystko, co uznają za jadalne. Splądrują markety, a gdy one opustoszeją, mogą zajrzeć do Twojej lodówki. Z reguły choć potrafią rozpoznać około setkę korporacyjnych marek, nie odróżnią w ogrodzie trawy od topinambura.

Gdy pójdą, wykopiesz sobie kilka bulw i pójdziesz spać syty. Ty i Twoja rodzina.

Kończy się czas pierdololo, zegar tyka nieubłaganie. Zadbaj o swoje bezpieczeństwo, działaj. Załóż własny ogród. Sadź drzewa. Nawet gdy Ci zjedzą z nich owoce, nie będą mieli siły ich ścinać. Drzewa zaowocują ponownie. Posadź karaganę, glediczję, dęby, kasztany i sosny o jadalnych nasionach – tego pewnie nie ruszą. Poza tym, drewno to najłatwiej odnawialny opał. Dzieci będą miały zimą ciepło. Niech Twój ogród wtapia się w krajobraz, niech będzie niewidoczny dla niewprawnego oka. Gromadź wodę deszczową, ta w kranie nie zawsze będzie zdrowa i nie będzie płynąć wiecznie. Zawsze miej też w zanadrzu zapas nasion. Dzięki nim odnowisz zniszczone lub zjedzone uprawy.

Jak sformułował to Bill Mollison, pierwszą dyrektywą permakultury jest zadbać o los swój i swoich najbliższych. Nie zrobisz tego protestując i kontestując. Nie zrobisz tego na Facebooku. Zrobisz we własnej ziemi, w swoim ogrodzie, gdzie jak mawia Geoff Lawton, można rozwiązać wszystkie problemy współczesnego świata. Pracą własnych rąk, we współpracy z naturą.

Nawet jeżeli żaden z czarnych scenariuszy się nie sprawdzi i ja okażę się skończonym głupcem, Ty na tym nic nie stracisz na pewno – na jesieni, ugotujesz sobie pyszną zupę-krem lub zrobisz w piekarniku smakowite chipsy z topinambura. Zostawisz kilka w ziemi, odrośnie – najlepsza z lokat w najpewniejszym banku natury, dla Ciebie i Twoich bliskich.