Ściółkowanie to temat budzący wiele kontrowersji i często nierozumiany. Spróbujmy przyjrzeć mu się bliżej w kontekście permakultury i naszego permakulturowego ogrodu czy siedliska.
Zacznijmy może od ustalenia, o czym my tu tak naprawdę rozmawiamy – czym jest ściółkowanie?
Ściółkowanie jest to działanie polegające na przykryciu wierzchniej warstwy gleby dowolnym materiałem, zwykle (choć nie zawsze) zwanym ściółką.
Ściółkujemy po to, aby:
– zredukować parowanie wody, a przez to zmniejszyć jej ilość niezbędną do podlewania roślin
– ochronić glebę przed działaniem czynników atmosferycznych: przed promieniami słońca, rozmywaniem przez deszcze, mrozem
– zapobiegać erozji gleby
– ograniczyć wzrost chwastów
– poprawiać strukturę gleby i ją odżywiać, zwiększyć zawartość materii organicznej i sekwestrację CO2
– zapewnić warunki do życia dla mikroflory i mikrofauny glebowej, naszych pomocników w ogrodzie
– nadać naszym uprawom estetyczny wygląd
W zależności od tego czym, jak i kiedy ściółkujemy, możemy osiągać wyżej wymienione cele lub nie, albowiem każda z możliwych do użycia ściółek pełni nieco inne funkcje i warto się nad nimi zastanowić, zanim na którąś się zdecydujemy. Porozmawiamy o tym za chwilę, ale najpierw, zadajmy sobie pytanie:
Czy Matka Natura ściółkuje?
Oczywiście, że tak! I to na wiele sposobów. Wybierzmy się na „wirtualny” spacer do lasu, aby się temu przyjrzeć.
Pierwsze, co zwykle zauważymy, to brak gołej ziemi, chyba że trafimy na miejsce zryte właśnie przez dziki. Zwykle jednak, glebę albo porasta jakaś roślinność, albo przykrywa ściółka. Roślinnością będą drobne rośliny zielne, trawy, mchy i porosty, a ściółka składać się będzie z materii organicznej o różnym stopniu zarówno zdrewnienia, jak i rozdrobnienia. Będą w niej fragmenty pni i gałęzi, kory, liści, traw, rozkładających się części roślin i zwierząt, próchnica, humus oraz elementy żywe – od strzępek grzybni, po dżdżownice i ślimaki.
Prowadząc naszą obserwację przez dłuższy czas zauważymy, że Matka Natura ściółkuje w rytmie pór roku, a szczyt jej wysiłków w tej materii następuje późną jesienią, kiedy to najwięcej materii organicznej opada z drzew i okrywa glebę kołderką na zimę. Zapamiętajmy sobie tą lekcję, przyda się nam ona w naszym ogrodzie.
Dalsza obserwacja skieruje naszą uwagę na ciekawy fenomen – niektóre ściółki, gdy dotkną ziemi, spoczywają na niej latami, inne znikają w przeciągu miesięcy, a nawet i tygodni. Biorąc je do ręki przekonamy się, że ściółki leżące najdłużej mają swój rodowód w drzewach, a te znikające szybko pochodzą od roślin zielnych, głównie jednorocznych.
Na głębszym poziomie poznania, zorientujemy się, że im więcej ligniny zawiera materia organiczna, tym dłużej trwa jej rozkład w warstwie ściółki. Kora drzew ma więcej ligniny niż drewno, a drewno więcej niż liście. Kora pozostawać może ściółką latami, podczas gdy po liściach od dawna nie ma już ani śladu.
Ta różnica pomiędzy powolnym a szybkim rozkładem ma szereg konsekwencji. Najważniejsza z nich to taka, że szybko rozkładane ściółki mają mniejszy wpływ na poprawę jakości gleby, niż te dłużej rozkładane. Jednakże, szybko rozkładane ściółki w trakcie swego rozkładu dostarczają więcej substancji odżywczych dla roślin, ale i zwiększają emisję CO2 , podczas gdy wolno rozkładające się ściółki odżywiają rośliny w niewielkim stopniu, za to przyczyniają się znacząco do magazynowania węgla w glebie.
Jak to się dzieje? Ściółka szybko rozkładająca się, taka jak na przykład świeżo skoszona trawa, jest bogata w azot i zawiera mało ligniny, w związku z tym jest zastawionym stołem dla bakterii glebowych. Te, błyskawicznie rozkładają ściółkę, namnażają się, oddychają, obumierają, uwalniając substancje odżywcze do gleby, a dwutlenek węgla do atmosfery. W glebie pozostaje niewiele materii organicznej, chyba, że potraktujemy takie ścinki trawy jak zielony nawóz, czyli wymieszamy je z wierzchnią warstwą gleby.
Wolno rozkładające się ściółki, takie jak na przykład zrębki, są rozkładane w mniejszym stopniu przez bakterie, a w większym przez grzybnie. W rozkładzie tym przychodzi moment, kiedy bakterie nie są w stanie działać szybko, gdyż wysoka zawartość węgla w porównaniu do azotu skutecznie to blokuje. Dalej następuje powolny rozkład, w wyniku którego powstają organiczne związki o bardzo dużej trwałości, potrafiące przetrwać w glebie nawet setki lat, a są to głównie kwasy humusowe. Kwasy te to związana forma węgla z atmosfery, o wielkich zdolnościach zarówno zatrzymywania wody, jak i substancji odżywczych. Ich obecność pozwala trwale poprawić strukturę i jakość gleby, ale proces ich powstawania w wyniku rozkładu ściółki jest powolny i długotrwały.
Wróćmy teraz z lasu do naszego ogrodu i zastanówmy się, jakie znamy rodzaje ściółek.
Ściółki możemy podzielić na cztery główne grupy, i są to:
– ściółki organiczne
– ściółki nieorganiczne
– zielone nawozy
– żywe ściółki
Ściółki organiczne to te, gdzie wykorzystujemy materiał pochodzenia naturalnego, w zdecydowanej większości przypadków roślinny. Zasadniczo można by powiedzieć, że ściółkowanie takim materiałem, obok nieprzekopywania ziemi, to sztandarowa dewiza permakulturowego ogrodnika. W swoim arsenale ma on mnogość ściółek organicznych, z których najpopularniejsze to:
Słoma – jest to chyba ściółka najczęściej używana, a jej popularność wynika głównie z tego, że jest łatwo dostępna, tania i można ją kłaść grubo bez ryzyka, że zbije się w warstwę nieprzepuszczalną dla powietrza i wody. Słoma dzięki źdźbłom wypełnionym powietrzem jest dobrym izolatorem zimą dla grządek warzywmych i latem dla gleby pod młodymi drzewkami. Niektórzy ogrodnicy narzekają, że wiatr rozrzuca im słomę po ogrodzie, czyniąc go nieestetycznym, ale wystarczy słomę leciutko zmoczyć, aby temu zapobiec. Nie moczmy jednak słomy ponad miarę, bo wtedy zaczniemy narzekać, że stała się ona wylęgarnią ślimaków. Doskonałą odmianą ściółki słomianej jest podściółka ze stajni, koziarni czy owczarni, zawiera bowiem od razu nawóz zwierzęcy. Należy tu jednak uważać na środki ochrony roślin oraz leki potencjalnie przyjmowane przez zwierzęta. Dobrą cechą słomy jest to, że zwykle nie zawiera nasion chwastów, ale nie jest to już prawdą w przypadku podściółki ze stajni, gdzie konie pasą się na łąkach i wracają na noc do boksów. Z ich odchodami zmieszanymi ze słomą możemy wprowadzić do ogrodu całe bogactwo gatunków, z pieczarkami włącznie.
Warto też wiedzieć, że tam gdzie mamy problemy z myszami, nornicami i dzikimi królikami, ściółka słomiana wydaje się takie problemy nasilać.
Siano – to ściółka mniej popularna niż słoma, głównie z uwagi właśnie na nasiona chwastów. Wraz z sianem przynosimy do ogrodu pełen zestaw nasion roślin łąkowych. Siano jest ściółką bogatszą w azot, ulega więc szybszej dekompozycji niż słoma, a co więcej, łatwiej osiada.
Z drugiej strony siano to ściółka, którą absolutnie każdy może wytwarzać we własnym siedlisku, a potrzeba do tego praktycznie tylko … kosy. O ile aby mieć słomę, trzeba uprawiać zboża, a aby mieć zrębki potrzebny jest rębak i nieco drzew, to trawy są praktycznie wszędzie i kosić nauczyć się może każdy.
Wielką miłośniczką ściółki z siana była Ruth Stout, zwana Królową Ściółkowania amerykańska ogrodniczka i autorka książek o uprawach niewymagających pracy. To jej zawdzięczamy między innymi uprawę ziemniaków poprzez rzucenie ich na ziemię i przykrycie sianem, która – gwarantuję – działa, jak zresztą wielokrotnie mówi i pokazuje twórca permakultury, Bill Mollison, uprawiając tak ziemniaki na betonowym podjeździe do garażu.
Siano w mojej opinii jest ściółką, której grubość musi być zdecydowanie największa, aby tłumić chwasty. W mojej praktyce skuteczność siana przeciw perzowi i chwastnicy zaczyna się przy grubości minimum 50 centymetrów kładzionej jesienią, bo do wiosny siano osiądzie. Przy konsekwentnym jednak ściółkowaniu i uzupełnianiu ściółki co roku, udaje się wyeliminować całkowicie takie uparte chwasty w przeciągu 2-3 lat, bez ich wyrywania i przekopywania ziemi.
Zrębki – to rozdrobniony materiał drzewny, któremu musimy poświęcić nieco więcej uwagi. Otóż, po pierwsze, mamy zrębki z drzew liściastych, oraz z drzew iglastych, o różnych właściwościach, ale mamy też zrębki z cienkich (do 7-8 cm) gałęzi wraz z listowiem i zrębki z drewna grubego, bezlistnego. Różnice pomiędzy tymi materiałami są kolosalne i stąd się bierze wiele nieporozumień w ogrodniczym światku, gdy używamy wyłącznie słowa „zrębki”. Z tej przyczyny, w krajach o dłuższej permakulturowej tradycji, poszczególne rodzaje zrębek mają swoje własne nazwy. Najcenniejszy dla nas rodzaj zrębek to te z młodych, cienkich gałęzi drzew liściastych, zwane RCW (od Ramial Chipped Wood) lub BRF (Bois Raméal Fragmenté). Zrębki takie mają stosunkowo wysoką proporcję kambium do celulozy w porównaniu z innymi produktami z rozdrobnionego drewna, a co za tym idzie korzystną proporcję węgla do azotu. W związku z tym są też bogatsze w składniki odżywcze i są skutecznym promotorem wzrostu grzybni i budowania gleby. Jest to jedyny rodzaj zrębek jakie możemy mieszać z wierzchnią (do 5 cm) warstwą gleby, w celu nadania jej struktury przewiewnej i gąbczastej, która zawiera idealną ilość wody i jest odporna na parowanie i ubicie, a jednocześnie zawiera długotrwały magazyn substancji odżywczych. Zrębki takie można stosować do rekultywacji gleb zdegradowanych i ubogich w składniki odżywcze. Dzieje się tak dlatego, że zrębki RCW zawierają 75% minerałów, aminokwasów, białek, fitohormonów i katalizatorów biologicznych (enzymów) występujących w drzewie.
Zrębki z grubszego i pozbawionego liści drewna są ubogie w azot i składniki odżywcze, dlatego więc nie wolno ich mieszać z glebą, ale z powodzeniem można nimi ściółkować. Są one zalecane jako ściółka głównie na ścieżki, gdzie ulegają powolnemu rozkładowi i z biegiem lat wytwarzają warstwę cennej próchnicy, której można użyć na przykład na nowych grządkach.
Zrębki z drzew iglastych nadają się najlepiej do ściółkowania roślin lubiących gleby kwaśne, szczególnie borówki amerykańskiej, ale także wszystkich iglaków. W rękach doświadczonego ogrodnika nadają się wprawdzie do ściółkowania niemal wszystkiego, mitem jest bowiem, że zawsze powodują zakwaszenie gleby. Zakwaszenie powstaje głównie tam, gdzie jest zbyt dużo wody i brak tlenu, dlatego odradza się ich stosowanie w warzywnikach początkujących adeptów ogrodnictwa, mających skłonności do nadmiernego podlewania.
Słynny ogród Back to Eden Paula Gautschi funkcjonuje właśnie w oparciu o grube warstwy ściółki ze zrębek, z dodatkiem kompostu z wybiegu dla kur. W mojej opinii zrębki są najbardziej uniwersalnym materiałem ściółkującym, ich stosowanie wymaga jednak nieco doświadczenia i praktyki.
Igliwie – to doskonała ściółka, z zastrzeżeniem takim, jak powyższe odnośnie zrębek z drzew iglastych. Nieumiejętnie stosowane, mogą zagniwać i powodować spadek pH. Jednocześnie, jest to ściółka trwała, wytrzymująca rok i dłużej bez uzupełniania, dobrze przepuszczająca wodę i niezbijająca się w warstwy nieprzepuszczalne gdy nie jest deptana. Dobrze powstrzymuje chwasty i skutecznie sekwestruje węgiel w glebie.
Trawa z kosiarki – pozostałość po koszeniu trawników kosiarką tym się różni od siana, że stosujemy ją świeżą, bez suszenia i że posiada ona zdecydowanie drobniejszą frakcję. Małe, bogate w azot ścinki traw rozkładają się szybko, co z jednej strony dostarcza roślinom i glebie zastrzyku składników odżywczych, ale z drugiej strony ściółka taka wymaga częstego uzupełniania. Nie wolno bowiem ściółkować nią grubo – prowadziłoby to do grzania się ściółki, gnicia, pleśnienia i najszybszej chyba z możliwych inwazji ślimaków. Częste układanie warstw o grubości do 2 cm jest tu kluczem do sukcesu.
Jesienne liście – to doskonała, ale nieco trudna w użyciu ściółka, choć nie zawsze. Delikatne liście, takie jak brzóz, są bezproblemowe i nie sprawiają problemów, które pojawiają się przy użyciu liści o dużej zawartości garbników (np. dąb) czy skórzastych (np. klon). To jednak, co jest wadą przy nieumiejętnym stosowaniu, może stać się zaletą – liście dębowe czy klonowe, każde na inny sposób doskonale tłumią chwasty. Przez grubą matę sklejonych na płask liści klonowych nie przebije się niemal żaden chwast, ale i z drugiej strony – jak tu coś w taką ściółkę wysiać?
Doskonałym trickiem w przypadku wszystkich liści jest rozdrobnienie ich kosiarką do trawy, jeżeli chcemy, aby się szybciej rozkładały. Pamiętajmy też, że liście unosi wiatr, jeżeli więc chcemy, aby pozostawały one na miejscu, muszą być one dostatecznie wilgotne.
Kora – jest jak zrębki z grubego drewna, z masą węgla i ligniny. Rozkłada się bardzo długo i nie dostarcza zbyt wielu substancji odżywczych roślinom, ale za to w długiej perspektywie buduje glebę. To ściółka nadająca się najlepiej pod rośliny wieloletnie, drzewa i krzewy, a szczególnie pod żywopłoty. Nie będzie chyba niespodzianką gdy napiszę, że nie stosujemy raczej kory barwionej w permakulturowych ogrodach.
Plewy, łupiny, skorupki – od zbóż, przez orzechy, po ziarna kakaowca, kokosy czy orzeszki ziemne w egzotycznych klimatach, odpady z produkcji tych dóbr mogą być stosowane z powodzeniem jako ściółki. Ich charakterystyka bywa różna, ale z reguły stosuje się cienkie warstwy takich materiałów, od 2 do 3 centymetrów grubości.
Kompost – zwykle uznawany za źródło żyzności dla ogrodu, kompost całkowicie przetworzony jest ściółką niemal doskonałą. Łączy on bowiem w sobie funkcje jakie pełni ściółka oraz funkcje jakich oczekujemy od nawozu. Idealny kompost na ściółkę to taki przygotowany metodą Berkeley, czyli szybkiego kompostowania na gorąco, gdzie temperatura w zakresie 55-65 stopni wyeliminowała nasiona chwastów i patogeny. Jeżeli chcemy skorzystać z materiału z „tradycyjnej” pryzmy kompostowej, do której dorzuca się stopniowo materiał miesiącami czy latami i nigdy nie przerzuca, musimy liczyć się z ryzykiem zachwaszczenia grządek.
Orędownikiem ściółkowania samym kompostem jest Charles Dowding, znany brytyjski ogrodnik produkujący warzywa na lokalny rynek. Twierdzi on, że wszystko, czego jego grządki potrzebują, to pięciocentymetrowa warstwa kompostu każdej jesieni. Moje tegoroczne testy wykazują, że sporo w tym racji. Grządki wyściółkowane jesienią wyłącznie kompostem pierwsze się ogrzały i zaczęły produkować żywność, z drugiej strony jednak grządki te wymagają większej uwagi co do wilgotności gleby, albowiem kompost bez innej ściółki na wierzchu wysycha relatywnie szybciej, a wraz z nim wysiane w niego nasiona, które słabiej wschodzą siane wiosną. Metoda Charlesa sprawdziła się natomiast rewelacyjnie przy siewach zimowych – nasiona warzyw wysiane w listopadzie pięknie wykiełkowały wczesną wiosną. Jeszcze nigdy nie miałem tak pięknych plonów wiosennego szpinaku.
Obornik – stary, minimum półroczny obornik świetnie się sprawdza jako ściółka na nowych grządkach zakładanych jesienią po to, aby podjąć ich uprawę następnej wiosny. Nie należy jednak stosować świeżego obornika, nie tylko z uwagi na zapach, ale i ryzyko spalenia korzeni roślin zbyt wysokim stężeniem substancji odżywczych w nim zawartych.
Wełna i włókna naturalne – brudna owcza wełna, w pełni wełniane dywany, przędze i tkaniny, a nawet stare ubrania z wełny, bawełny czy lnu nadają się na ściółkę i z czasem ulegają dekompozycji. W przypadku ich stosowania należy zawsze się upewniać, czy nie zawierają sztucznych dodatków. Konsekwencje wyściółkowania ogrodu poliestrowym dywanem mogą być przykre, gdy z upływem czasu rozpadnie się on i uwolni do gleby mnóstwo plastikowych drobin. W takiej sytuacji jedynym sposobem jest niestety wymiana wierzchniej warstwy gleby. No ale tu już trudno w ogóle mówić o ściółkach organicznych, ale wierzcie mi – takie pomyłki się zdarzają, dlatego o nich piszę. Jak szybko sprawdzić czy dywan lub tkanina zawiera w sobie plastik? Spróbować podpalić zapalniczką. Materiały naturalne się od razu palą, zawierające plastik wyraźnie najpierw się topią.
Istnieją jeszcze inne materiały, które są pochodzenia organicznego, ale ja wymienię je celowo w części poświęconej ściółkom nieorganicznym, a są to:
Kartony i tektury – powstają z surowca roślinnego, a więc niby organiczne, ale ze względu na dodatki i proces produkcji, trzeba podchodzić do nich z rezerwą. Umiarkowane użycie kartonu, głównie przy zakładaniu nowych grządek ma sens, tłumi on bowiem świetnie chwasty i ułatwia nam zadanie. W kolejnych jednak latach zabiegu takiego bym już nie powtarzał, a to z uwagi na kleje, wybielacze, formaldehyd i inne środki chemiczne stosowane niekiedy przy produkcji kartonów i tektur. Materiałów tych używamy wyłącznie z recyclingu, usuwając wszelkie zszywki, folie, taśmy klejące i wybierając tylko niezadrukowane lub z minimalnymi nadrukami. Nie używamy kartonów ani laminowanych, ani impregnowanych, uważamy również z utwardzanymi. Doskonałym materiałem jest tektura falista, bez żadnych dodatków, jest to materiał szczególnie lubiany przez dżdżownice.
Gazety – dostępny, tani i efektywny materiał do tłumienia chwastów, podobnie jak w przypadku kartonów jednorazowo i wybierając gazety na papierze nomen omen gazetowym, drukowane farbami naturalnymi, a nie kolorowe błyszczące magazyny zadrukowane tęczą barw. Co prawda już od lat nie używa się do druku gazet farb z dodatkiem ołowiu, ale w barwnych komiksach czy miesięcznikach znajdziesz w farbie niewielkie ilości innych metali ciężkich, których nie chcesz mieć w swoim ogrodzie.
Aby móc gazety ułożyć, najlepiej je wcześniej namoczyć, nie będzie ich wtedy rozwiewał wiatr. Ściółkę z gazet przykrywamy inną ściółką, najczęściej zrębkami. Warto przypomnieć, że aby gazety były skuteczne przeciw chwastom, ich warstwa musi być odpowiednio gruba, najlepiej jeśli w danym miejscu leży całe niedzielne wydanie.
Osobną podkategorią o której tu wspomnę jest rozdrobniony papier – czy to gazetowy, czy tajne korporacyjne, rządowe lub bankowe dokumenty z niszczarek, które z powodzeniem można wykorzystać jako ściółkę, pod warunkiem jednak, że opanuje się ich porywanie przez wiatr. Dzięki swej strukturze izolują one dobrze rośliny w chłodnych porach roku, oraz stanowią doskonałe podłoże hodowlane dla dżdżownic, ale głownie w hodowlach w warunkach kontrolowanych, a nie na grządkach.
Kamień, grys i żwir – te nieorganiczne ściółki naturalne stosujemy głównie tam, gdzie zależy nam na dobrym wsiąkaniu wody i bardzo długiej trwałości, a poprawa gleby i odżywianie roślin są drugoplanowe. Można też oczywiście, jeśli ktoś lubi, uprawiać marchew w ściółce żwirowej czy kamiennej, ale wtedy składniki odżywcze trzeba podawać z wodą przy podlewaniu, chyba że gleba pod ściółką jest doskonała i takiego wsparcia nie wymaga. Zdarzało mi się uprawiać warzywa na tarasie w donicach wyściółkowanych otoczakami, rosły bezproblemowo.
W ogrodzie, odpowiednio grube ściółki tego typu powstrzymują chwasty świetnie, ale do czasu – gdy pomiędzy ziarnami żwiru zbierze się choć nieco materii organicznej, zaraz pojawiają się nowi lokatorzy. W moim rejonie absolutnym zwycięzcą są dziewanny, kolonizujące każde wysypane szutrem pobocze leśnej drogi czy pokrytą grysem skarpę autostrady.
Specyficzną cechą takich ściółek jest zdolność akumulowania ciepła w dzień i oddawania go w nocy, co może być zmorą w upalne lata, ale również na przykład chronić przed przemarzaniem. Ponadto istnieją rośliny wręcz uwielbiające rosnąć w takich właśnie ściółkach, należą tu głównie gatunki terenów suchych i pustynnych, ale też i na przykład winorośl taką ściółką nie pogardzi.
Specyficzną odmianą o której warto wspomnieć jest ściółka z porowatej skały wulkanicznej lub keramzytowa. Ściółki te dzięki swej porowatości lepiej trzymają wilgoć, ale cóż, również się nie rozkładają, a więc nie mogą użyźniać szybko naszej gleby. Nie można jednak tym ściółkom odmówić walorów estetycznych.
Sztuczne tkaniny ściółkujące – wykonane z tworzywa, doskonale blokują chwasty, a przepuszczają wodę i powietrze. Wbrew obiegowej opinii „ekologów”, tkaniny takie mają rację bytu w permakulturowych uprawach, pod jednym wszakże warunkiem – musimy stosować bardzo trwałe, mocne i niedegradujące pod wpływem czynników atmosferycznych materiały, a te nie są tanie. Tkanina taka przetrwa „wieki” i dzięki temu zwróci się ekologiczny koszt jej wyprodukowania, użycia i utylizacji, gdy jej żywot się zakończy. Tkaniny takie mają rację bytu głównie w zastosowaniach profesjonalnych – w szkółkach, sadach, gospodarstwach produkujących warzywa na rynek. W prywatnym, niekomercyjnym ogrodzie permakulturowym czy takowym siedlisku, powiedziałbym że mają rację bytu tylko wtedy, gdy naprawdę nie mamy sił i środków, aby pracować z materiałami organicznymi.
Pamiętajmy, że zastosowanie takiej tkaniny nie oznacza, że nie możemy przykryć jej ściółką naturalną. Najlepszym połączeniem jest nakrycie jej warstwą zrębek RCW, wtedy synergia ich funkcji daje dobre efekty i w zakresie powstrzymywania chwastów, i odżywiania gleby.
Pamiętajmy również, że marnej jakości, zakopane lub przykryte ziemią agrotkaniny rozpadają się na miliony kawałków, a wyjęcie ich spod ziemi w całości graniczy z cudem.
I jedna praktyczna rada – większość syntetycznych agrotkanin najlepiej ciąć i wykonywać w nich otwory palnikiem – wtedy ich krawędzie się nie strzępią, agrotkanina służy dłużej, a nasza gleba nie wzbogaca się w mikroplastik. Zanim się weźmiesz za cięcie dłuższych odcinków, potrenuj z tkaniną i palnikiem na małym kawałku.
Dobrym rozwiązaniem może być też ułożenie takiej tkaniny na nieużywanym skrawku ogrodu na rok czy dwa, aby oczyścić teren i przygotować go pod nowe nasadzenia. Pokrewnym zabiegiem jest solaryzacja, gdzie ziemię wraz z rosnącymi w niej, ale skoszonymi roślinami przykrywa się przezroczystą folią i pozostawia na kilka miesięcy. Wysoka temperatura powoduje obumieranie roślin, co również przygotowuje grunt pod nowe nasadzenia, ale w mojej opinii niezbyt dobrze wpływa na życie w glebie, dlatego nie stosuję tej metody.
Trzecią grupą ściółek są zielone nawozy, i nie jest to pomyłka, gdyż właściwie stosowane pełnią w permakulturze rolę nie tylko nawozu, ale i ściółki właśnie. Dodatkowo zapełniają wolne nisze i hamują rozwój chwastów. Aby to działało, musimy je siać w ilości wielokrotnie większej niż standardowo (zwykle cztery razy tyle nasion na jednostkę powierzchni). Zielone nawozy pozwalają mikroflorze glebowej współpracować z korzeniami wtedy, gdy na grządkach brak innych upraw. Przeważnie wysiewamy je w sierpniu lub wrześniu i pozostawiamy do wczesnej wiosny, kiedy to przekopujemy grządki, a biomasa trafia do gleby. To tradycyjne podejście, w permakulturze mamy więcej opcji. Szczególnie popularne jest przygniatanie roślin tak, aby przerwać przepływ soków w łodydze, przez co roślina obumiera, a jej część nadziemna tworzy piękny dywan ściółki na grządce czy polu. Inny sposób, to ścinanie części nadziemnych i układanie ich jako ściółki. Przypomina to znaną doskonale z leśnych ogrodów metodę chop & drop, która jest niczym innym, jak wykorzystaniem drzew i krzewów wspomagających jako źródła materiału do ściółkowania.
Aby zmaksymalizować efekt odżywczy takiej ściółki, ta siana jesienią nie powinna móc zakwitnąć, a tą sianą w innych porach roku należy ściąć, przygnieść lub przekopać z ziemią w początkowej fazie kwitnienia.
Czwarta i ostatnia grupa to żywe ściółki, czyli roślinność gęsto porastająca pole lub grządkę w sposób uniemożliwiający masowy rozwój chwastów i/lub pełniąca inne funkcje. Rośliny uprawne sadzi się pomiędzy rosnące już rośliny, a częstokroć są to rośliny wiążące azot z powietrza, wabiące zapylacze czy poprawiające jakość gleby. Klasyczną rośliną tego typu jest koniczyna biała, sprawdzająca się równie dobrze zarówno na grządkach, jak i na rzadko deptanych ścieżkach. Doświadczeni ogrodnicy potrafią w koniczynie białej uprawiać niemal wszystkie rośliny, ale są i tacy, którzy twierdzą, że jest ona zbyt ekspansywna i ogranicza wzrost upraw. Nie pozostaje nic innego, jak samemu spróbować i się przekonać, u mnie w niektórych uprawach sprawdza się doskonale.
Niektórzy też twierdzą, że żywe ściółki to raj dla ślimaków, i być może jest ich więcej wśród koniczyny niż byłoby na gołej ziemi, ale cała rzecz w tym, że nie interesują ich w ogóle moje uprawy, zadowalają się głównie tym, co znajdą w koniczynie. Nie jest to jednak żaden dowód, a jedynie przykład anegdotyczny – populację ślimaków zawsze warto mieć na oku i na uwadze.
Jakie jeszcze kryteria powinniśmy brać pod uwagę wybierając materiał do ściółkowania?
Pierwsze i najważniejsze, to dostępność materiału w naszym ogrodzie, siedlisku czy okolicy. Zawsze powinniśmy się starać dać pierwszeństwo temu, co mamy na miejscu, nad tym, co możemy kupić i przywieźć z daleka.
Drugie kryterium, to nasz klimat i typ gleby. Na terenach o dużym natężeniu opadów i glebach gliniastych ściółka słomiana czy ze ściółki od zwierząt mogą wręcz chcieć pływać. Na stromych zboczach najlepiej utrzymają się zrębki. Gleby piaszczyste wręcz pożerają ściółkę, trzeba więc kłaść jej więcej i częściej uzupełniać.
Trzecie kryterium to rodzaj uprawianych roślin. Rośliny jednoroczne wolą ściółki szybko rozkładane przez bakterie, rośliny wieloletnie wolno rozkładanie przez grzybnie. Rośliny o rodowodzie leśnym będą preferować zrębki, a o rodowodzie polnym czy łąkowym słomę lub siano.
Wreszcie, kryterium często pomijane, a niezwykle istotne – powierzchnia grządek lub upraw. Część ogrodników nie zdaje sobie sprawy, jak wiele potrzeba materiału, aby wyściółkować nawet niewielki ogród. Przy 200 metrach kwadratowych i 10 cm grubości ściółki będziemy potrzebować minimum 20 metrów sześciennych, czyli ogromnego tira lub dwóch wywrotek. Jedna kostka słomy wystarcza z reguły na grube wyściółkowanie półtora metra kwadratowego nowo zakładanej grządki. Na nowy ogródek o powierzchni 80 metrów kwadratowych zużyłem przy pierwszym ściółkowaniu 6 balotów łąkowego siana, czyli około 1800 kilogramów. Nic więc dziwnego, że wielu sądzi, iż łatwiej jest po prostu rozwinąć agrotkaninę. Na szczęście, w kolejnych latach ściółkę już tylko uzupełniamy i potrzeba jej mniej.
W permakulturze generalnie obowiązuje zasada, że im większa powierzchnia, tym bardziej odchodzimy od ściółek organicznych i tym częściej używamy zielonych nawozów i żywych ściółek. O niebo łatwiej bowiem wysiać wiadro nasion niż przywieźć i rozłożyć TIR-a ściółki.
Niebezpieczeństwa ściółkowania
Musimy pamiętać, że choć latem ściółka pomaga nam zachować w glebie wodę oraz zapobiegać jej zbytniemu nagrzewaniu, to tuż po zimie sprawić może, że ziemia się wolniej będzie nagrzewać i wolniej obsychać. Dlatego też czasami warto wczesną wiosną ściółkę z niektórych grządek odsunąć na bok, aby zrobić sobie miejsce na bardzo wczesne zasiewy, lub ściółkować materiałem niekolidującym z siewami, na przykład kompostem.
Zbyt gruba warstwa ściółki lub jej niewłaściwy rodzaj może uniemożliwić niedoświadczonemu ogrodnikowi uprawę z nasion, szczególnie tych najdrobniejszych. Dobrym zabiegiem jest odgarnianie ściółki na czas wschodów lub siew w „soczewkach” czy też „kieszeniach” – czyli otworach lub zagłębieniach w ściółce wypełnionych podłożem.
Najczęściej wymienianym problemem związanym ze ściółkowaniem jest pogląd, że sprzyja ono inwazji ślimaków, co bywa prawdą, ale nie musi. Zintegrowana ochrona roślin, czyli zestaw różnorodnych zabiegów w siedlisku czy ogrodzie mający na celu trzymać szkodniki w ryzach skutecznie ten problem eliminuje.
Wielu ogrodników twierdzi, że ściółka jest siedliskiem chorób, a szczególnie przerażają ich wyrosłe na ściółce grzyby. Boją się oni, że grzyby zaatakują rośliny. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie, obecność naturalnej grzybni pomaga chronić rośliny przed chorobami grzybowymi, a ściółka zapobiega przenoszeniu ich zarodników z gleby na liście. Dodatkowo, grzyby rosnące w ściółce mogą dawać jadalny, znaczący plon – gorąco polecam uprawę pierścieniaka uprawnego, który rośnie u mnie na wszystkich ścieżkach i grządkach ściółkowanych zrębkami.
Znane są przypadki, że sprowadzona do ogrodu ściółka zrujnowała go w mniejszym lub większym stopniu. Najgroźniejsze są tutaj herbicydy o przedłużonym działaniu, takie jak przykładowo aminopyralid, które mogą się utrzymywać w glebie przez wiele lat. Można je przywlec do swojego ogrodu wraz ze słomą, sianem, ścinkami z cudzych trawników, a nawet z obornikiem na przykład końskim. Dlatego też zawsze należy brać materiał na ściółkę tylko ze sprawdzonych źródeł.
Na koniec, wśród części ogrodników pokutuje pogląd, że ściółka „rabuje azot z gleby”. Przy poprawnym ściółkowaniu, gdzie ściółkę układamy wyłącznie na powierzchni gleby, zjawisko takie nie zachodzi lub jest marginalne, jeżeli natomiast popełnimy błąd i wymieszamy ubogą w azot i bogatą w węgiel ściółkę taką, jak na przykład zrębki z glebą na dużą głębokość, to nie zdziwmy się, że w glebie będzie brakować azotu. Takie same zrębki spoczywające na powierzchni gleby są permanentnie w otoczeniu bogatym w azot, wszak powietrze zawiera go 78% i nie może być mowy o tym, że go zabraknie.
Ściółkowanie permakulturowe
W jaki sposób podchodzimy do ściółkowania w permakulturze? Podobnie jak w ogrodnictwie „naturalnym” czy ekologicznym, ale na kilka spraw zwracamy szczególną uwagę.
Przede wszystkim, jak już pisałem, bazujemy głównie na tym, czym dysponujemy, możemy wytworzyć lub zdobyć w naszej okolicy. Dobra wiadomość jest taka, że jest tego zwykle ogromna ilość, wystarczy się rozejrzeć.
Musimy zdawać sobie sprawę, że nie mamy obowiązku stosować jednego tylko typu ściółki, co więcej możemy różne typy mieszać lub układać warstwowo na tej samej grządce. Odnosi się do tego jedna ze znanych technik budowania grządek – Lasagna, gdzie układamy na sobie różne warstwy materiałów, w tym ściółek, tworząc zupełnie nową wartość dodaną.
Wybierając materiał do ściółkowania, musimy zadać sobie pytanie o funkcje, jakie ma pełnić. Jeżeli zależy nam na długofalowej strategii poprawy gleby, idźmy bardziej w kierunku ściółek trwałych, bogatych w ligninę, tworzących więcej kwasów humusowych. O ile chodzi nam o doraźne korzyści na grządce roślin jednorocznych, zastosujmy szybciej rozkładającą się ściółkę, która dostarczy naszym roślinom więcej substancji odżywczych.
Funkcja jest najlepszym przewodnikiem. Jeżeli nasza gleba jest na przykład uboga w potas, możemy pomyśleć o dodaniu pod wierzchnią warstwę ściółki cienkiej warstwy popiołu. Jeżeli zmorą dla Ciebie są chwasty, ściółkuj kartonem lub gazetami.
Pamiętajmy, że ściółka jest tym, co idzie na wierzch. Dlatego też, wszelkie korekty gleby, jak na przykład ph, wzbogacanie jej w cokolwiek, na przykład w składniki odżywcze czy miktroelementy najlepiej przeprowadzić przed ułożeniem ściółki, co również przyspieszy wejście tych dodatków w obieg materii i energii. Jeżeli działamy na terenie już wyściółkowanym, dobrze jest czasami odgarnąć ściółkę przed podaniem dodatków, a następnie ułożyć ją ponownie. O ile nie chcemy tego robić, powinniśmy podawać wszystkie „ulepszacze” w formie płynnej.
Na koniec, kilka słów o ściółkowaniu drzew. Strzeżcie się „syndromu wulkanu”, czyli obsypywania drzew ściółką tak, aby tworzyła ona stożek wokół pnia. Ściółkowanie drzew i krzewów, szczególnie owocowych jest jak najbardziej pożądane, gdyż niweluje konkurencję korzeni drzew z korzeniami traw. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, a dodatkowo, opinie w kwestii ściółkowania są jak zawsze niemal w ogrodnictwie podzielone. Wspomniany na początku syndrom wulkanu pokutuje wśród wielu ogrodników amatorów, ale co bardziej dziwi, wśród profesjonalnych firm zajmujących się na przykład zielenią miejską. Spiętrzona przy pniu ściółka oraz wykopana „fosa” dookoła, to klasyczne przykłady nieprawidłowej aranżacji najbliższego otoczenia drzewa. Niestety, takie zabiegi skracają zwykle żywot drzewa. Dzieje się to nie od razu, ale „za to” na kilka sposobów. Spiętrzona wokół pnia ściółka sprawia, że kora nie jest w stanie utrzymać naturalnego dla niej stanu suchego, co prowadzi do zwiększonego ryzyka chorób grzybiczych. Potężny stożek wulkanu z czasem osiada, utrudniając wodzie i powietrzu dostęp do położonych płytko korzeni drzewa. Korzenie zapuszczające się natomiast w grube warstwy ściółki z czasem natrafiają na słońce i świeże powietrze, gdzie obumierają. Inne, poruszając się w samej ściółce, zaczynają oplatać drzewo i dusić je powoli, blokując z czasem przepływy w wiązkach przewodzących. Woda po stokach wulkanu odpływa od drzewa, zamiast trafiać pod nie. Fosa wykopana tam, gdzie drzewo swymi korzeniami najbardziej przybliża się do powierzchni gruntu (strefa obrysu korony drzewa) skutecznie utrudnia mu wchłanianie wody i składników odżywczych spływających po koronie drzewa po każdym deszczu. Wszystko to sprawia, że takiego ściółkowania nie rekomenduję.
Jak więc ściółkować drzewa?
Warstwa ściółki powinna być w miarę równomierna, lub formować „obwarzanek”, którego najwyższy punkt znajduje się dokładnie tam, gdzie marni ogrodnicy kopią „fosę”, czyli na obrysie korony. Zwykle, jeżeli mamy zamiar ściółkę regularnie uzupełniać, wystarczy jeśli ściółka ma w tym miejscu grubość 10 cm, a przy pniu oraz na zewnątrz 5 cm, najlepiej zrębek. Możemy też od razu wyściółkować grubiej, ale zachowując mały odstęp ściółki od pnia. Będąc obiektywnym, muszę jednak napisać, że niektórzy ogrodnicy, tacy jak na przykład Paul Gautschi nie boją się i 30 cm ściółki tuż przy pniach swoich drzew, ale jest to poziom równy na całym terenie, a nie pole „wulkanów”. Paul twierdzi, że w lasach wiatr zgarnia liście pod pnie i drzewom to nie szkodzi, dlaczego więc miałoby szkodzić w jego sadzie? No cóż, każdy musi sam podjąć decyzję i sprawdzić, jak to u niego jest.
O ściółkowaniu można by książki pisać, i takie książki istnieją, ale myślę, że pora kończyć ten artykuł, a zakończę go kilkoma zdjęciami ściółek w moim siedlisku. Myślę, że dobrze jest poprzeć tekst pisany obrazem i praktycznym przykładem. Żegnam się więc już z Wami, Drodzy Czytelnicy i zapraszam do obejrzenia zdjęć.
Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł, podziękuj autorowi na SUPPI.pl
Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie
Patroni Artykułu:
Mariusz
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Dziękuję!